Zazwyczaj w piątek jesteśmy pełni entuzjazmu, przekonujemy się, że ta liga da się lubić, więcej, marzymy sobie o składnych akcjach, fenomenalnych bramkach i doskonałych piłkarzach czarujących nas swoimi umiejętnościami. Niestety, tym razem liga zaczęła się w czwartek, najpierw jakimś tragicznym, nieśmiesznym żartem w wykonaniu pracowników Jagiellonii i Lechii, a następnie absolutną kompromitacją mistrza i lidera tej ogórkowej ligi. Najchętniej zapowiedź oparlibyśmy na wypisaniu trzystu czterdziestu ośmiu powodów, by nie tracić dzisiaj czasu na frustrowanie się wyczynami zawodników, albo podaniu dziewięciuset dziewięćdziesięciu dziewięciu czynności ciekawszych i bardziej pożytecznych, niż śledzenie Ekstraklasy.
Niestety, jesteśmy dość naiwni i dziś kolejny raz odpalimy Ekstraklasę, obejrzymy ją od pierwszego do ostatniego gwizdka. W przypływie ciepłych uczuć, podamy wam nawet graczy, którzy naszym zdaniem, dzisiaj będą warci oglądania.

Pierwszy zawodnik, którego grze będziemy się bacznie przyglądać, to dla nas duża ciekawostka. To znaczy – w Ekstraklasie jeszcze niczego wybitnego nie pokazał, wyglądał raczej obiecująco lub słabo (jak na tle Zawiszy), ale wszyscy, którzy z nim pracują, twierdzą, że to największy talent, jaki pojawił się w Wiśle w ostatnich latach. Zwrócił nam na to uwagę Cleber, który „odkryłâ€œ Stolarskiego, gdy ten miał 15/16 lat, następnie z Młodej Ekstraklasy wyciągnął go Probierz, potem stawiał na niego Kulawik, a ciepłe słowa usłyszeliśmy też od Grześka Szamotulskiego, który poznał „Stolara“ na kadrze U-19. Ogólnie kariera tego chłopaka układała się całkiem pozytywnie, dopóki do Wisły nie wkroczył Smuda, który zupełnie odstawił go od składu.
„Franz“ oczywiście w pełni się wybroni taką decyzją, bo obrona „Białej Gwiazdy“ spisuje się wyśmienicie, nieźle radzi sobie nawet Burliga i drużyna ogólnie gra, jak na swoje możliwości, cudownie, natomiast nas dziwi inna sprawa. Skoro klubowi zależy, by Stolarski pozostał na Reymonta od stycznia (a zależy, bo oferują mu bardzo, bardzo godne warunki), a chłopak wypromował się w U-19 na tyle, że oferty schodzą jedna po drugiej, to dlaczego Smuda, zamiast jeszcze budować jego wartość, wpuszczając choćby na drugie połowy, odstawia go od skłądu i publicznie z niego kpi na konferencji prasowej? – Juventus? Legia? Są dla niego za słabe. Ł»yczyłbym mu Barcelony i Realu.
Ciekawe, czy za miesiąc, gdy przyjdzie do negocjacji kontraktowych, dalej będzie w tak dobrym nastroju. Pewnie tak… Bo w sumie jeśli ktoś ma „zapłacić“ za wypuszczenie talentu za bezcen, to będzie to raczej Jacek Bednarz. Tyle że i jemu mogą wypaść wszystkie karty, skoro argumenty odbiera trener zupełnie niekorzystający z juniorów. Jeśli Stolarski faktycznie zdecyduje się na transfer, dziś czeka go pewnie jeden z ostatnich meczów klubu, którego jest wychowankiem.
Drugi z zawodników, którym warto się dziś przyjrzeć, to Andre Micael z Zawiszy. Portugalczyk, którego transfer – tak przypuszczaliśmy już latem – musiał się okazać strzałem w dziesiątkę. Stoper o niezłych warunkach fizycznych i z nie najgorszym wyprowadzeniem, przychodzący do polskiego beniaminka z portugalskiego średniaka, Olhanense, za kilka tysięcy euro miesięcznie. Okazja? Okazja. Gdyby kluby z Ekstraklasy zdały sobie sprawę, że na Półwyspie Iberyjskim takich Micaelów jest na pęczki, to dyrektorzy sportowi tratowaliby się dziś pod hiszpańsko-portugalskimi stadionami jak wyposzczeni Amerykanie na kilka godzin przed Black Friday lub Polacy przed mega obniżkami w Media Markt. Niewykluczone zresztą, że już teraz rozpoczyna się taka tendencja, skoro Portugalię w ostatni weekend przemierzali ludzie z Wisły i Legii. A to prawdopodobnie dopiero początek.
Dobra marka, jaką rodacy Ronaldo wypracowali sobie w naszym kraju, to w największej mierze zasługa Paixao, ale to właśnie Micael małymi kroczkami buduje sobie coraz mocniejszą pozycję wśród stoperów Ekstraklasy, na ten moment ustępuje jedynie Głowackiemu, Rzeźniczakowi i Dossie, a jako jeden z nielicznych obrońców potrafił w pojedynkę wyłączyć wspomnianego Paixao. Najmniej dziwi to zapewne Radosława Osucha, który – podczas legendarnego już wywiadu – wspominał, że sam widział, jak dobrze Andrze radził sobie na tle Porto i Benfiki, a przecież – cytując Osucha – to nie „psie chuje“, tylko Jackson Martinez.
Nie wiemy, jak Radek określiłby więc Marcina Robaka, ale jedno jest pewne – snajpera Pogoni czeka dziś bardzo trudne zadanie.


Fot. FotoPyK