Cztery mecze, zero zwycięstw, zero punków, zero goli – bilans hańby Legii ma zostać dziś delikatnie, honorowo poprawiony, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w tej edycji Ligi Europy na jakąkolwiek chwilę radości ze strony mistrza Polski możemy się nie doczekać. Dlatego też postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce, przemielić składy oraz taktyki obu ekip i przy pomocy Football Managera 2014 zasymulować dzisiejsze starcie przy Łazienkowskiej.
Na początek kilka słów o Włochach, których ustawiliśmy w taktyce 4-2-3-1, z defensywnymi Alvaro Gonzalezem i Lucasem Biglią w środku, Brazylijczykami Edersonem i Andersonem na skrzydłach oraz 20-letnim Brayanem Pereą na szpicy. Rolę „mózgu” powierzyliśmy oczywiście błyskotliwemu Hernanesowi, który zapewnił Lazio trzy punkty w pierwszym pojedynku z Legią.
Czego spodziewamy się dziś po rzymianach? Początkowo, wykorzystując niesamowicie kreatywny środek pola, który bez większych problemów mógłby wkręcać w ziemię pomocników Legii, chcieliśmy zagrać ofensywniej, na utrzymanie piłki. Mamy jednak na uwadze fakt, że za kilka dni czeka Lazio w lidze bardzo trudny mecz z Napoli, od którego może zależeć przyszłość Vladimira Petkovicia (nawiasem mówiąc, ponoć ma już na rozkładzie ciepłą posadkę selekcjonera w Szwajcarii), więc ustawiamy Włochów lekko przyczajonych, czyhających na błyskawiczne kontry, które napędzać ma Hernanes (jako wolny elektron) do spółki z dośrodkowującymi spod linii końcowej skrzydłowymi.
Co jeszcze z istotniejszych spraw taktycznych? Szybkie rozegranie piłki, agresywna gra Cany w obronie, przyczajony na swoje okazje niczym lis Perea, a stałe fragmenty – wykonywane oczywiście przez Hernanesa – bite na napastnika i stoperów.
Czas na Legię. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć jak szalenie ważne będzie dziś wygranie przez gospodarzy środka pola, ale że bramki ktoś zdobywać musi, to na defensywnym pomocniku, obok agresywnie grającego Vrdoljaka, ustawiamy rozrzucającego grę Dominika Furmana, wobec czego parę środkowych obrońców stworzą Rzeźniczak z Jodłowcem. Na prawą obronę wsadziliśmy podłączającego się do akcji Bereszyńskiego, a na lewej raczej przyczajonego z tyłu Wawrzyniaka. Miejsce za plecami wysuniętego napastnika zarezerwowaliśmy dla kreującego grę Radovicia.
Od Legii oczekujemy dziś naprawdę agresywnej gry i ambitnej walki o każdą piłkę, bo tylko tym sposobem mogą powalczyć dziś o resztki piłkarskiej godności (ile jeszcze jakiekolwiek posiadają po czterech kolejkach LE). Oczekujemy również dryblingów Ojamy, po których podniesie wreszcie głowę do góry – dla dobra swojego i całego zespołu zrezygnuje ze strzałów – i poszuka lepiej ustawionych partnerów, a także ostrych dośrodkowań z głębi pola Tomasza Brzyskiego. Chcielibyśmy również zobaczyć wreszcie pod grą Dwaliszwilego, więc przekazaliśmy mu w tym celu odpowiednie instrukcje.
Grę Legii opieramy oczywiście na Radoviciu, który kiwa, szuka prostopadłych podań, strzela i generalnie robi co chce, byle tylko do przodu. Stałe fragmenty gry powierzamy Brzyskiemu, który ma szukać mocnymi dośrodkowaniami Tomka Jodłowca i Kuby Rzeźniczaka. I to by było chyba na tyle. Prochu przecież nie wymyślimy. Być może popełniliśmy pewne taktyczne błędy, ale wychodzimy z prostego założenia, że skoro trener Urban przejechał się cztery razy z rzędu, to i nam wolno.
No, tyle że nasze decyzje okazały się więcej niż trafione. Wytrzymaliśmy ciśnienie zarówno przy 0:2 (trafili Keita i Perea), jak i 1:3, które widniało na tablicy świetlnej po pierwszej połowie. Ufaliśmy temu dziwnemu przeczuciu, że mamy rację i wynik w końcu się odwróci. Legia mogła ten mecz zacząć zdecydowanie lepiej, ale zgadnijcie, czy w tej sytuacji do bramki trafił Ojamaa…
Właśnie. Mimo to gdzieś z tyłu głowy czuliśmy, że to się może udać. Premierowy gol w tej edycji Ligi Europy autorstwa Dwaliszwilego wlał nadzieję w nasze serca (kibiców była niestety tylko garstka, ponoć efekt kary za pirotechnikę na poprzednich meczach). Tym bardziej, że po kolejnej straconej bramce kontaktowe trafienie na 2:3 zaliczył Brzyski…
… a chwilę później przeprowadziliśmy dwie kluczowe zmiany dla losów tego meczu. Dominika Fumana zmienił Helio Pinto, a Estończyka zastąpił na prawym skrzydle Michał Kucharczyk i obaj, przy sporym udziale kapitalnego Brzyskiego, wpakowali po jednym golu, zapewniając Legii prestiżowe zwycięstwo. Legia 4:3 Lazio.
Jeszcze tylko rzut oka na noty:
I pomeczowe statystyki:
No, my swoje zrobiliśmy. Pokazaliśmy, że nie tylko można w tych rozgrywkach strzelać bramki, ale nawet to Lazio pokonać. Panie Janku, pan czyta i nie pęka!
PS Na koniec dwa słowa od asystenta, Kibu Vicuny:
TUTAJ znajdziesz więcej informacji na temat Football Managera








