Kosztował Lazio 20 milionów. Teraz kopie razem z Cabralem

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2013, 15:43 • 3 min czytania

W swoim czasie był uważany za jednego z najlepiej rokujących zawodników na świecie. Szybkość, świetna technika, dryg, start do piłki. Niedługo po skończeniu dwudziestu lat trafił do… Kataru. Za całe piętnaście milionów euro. Kiedy potem najpierw wypożyczyło, a potem definitywnie zakontraktowało go Lazio, ich właściciel, Claudio Lotito, chodził dumny jak paw. Wyprzedził konkurencję, zrobił interes życia. Wtedy wydane na niego dwadzieścia milionów dolarów wydawało się doskonałą inwestycją. Dziś wiadomo, że były to najgorzej spożytkowane pieniądze w historii klubu.
– Zarate był moją inicjatywą. Widziałem jego grę na kasetach, a potem słyszałem, że kupili go Arabowie. Właśnie takich zawodników potrzebujemy. Szybkich, potrafiących zdobywać bramki. Teraz trzeba dać mu trochę czasu, żeby nauczył się włoskiej mentalności – puszył się Lotito, po tym jak wypożyczył go na rok z Al-Sadd. Klubu, dla którego zagrał zaledwie sześć meczów. Kilka tygodni po egzotycznym transferze wraz z Argentyną wywalczył bowiem młodzieżowe mistrzostwo świata, czym skupił uwagę najpotężniejszych lig. Trafił do Birmingham City, gdzie spisywał się całkiem nieźle. Klub spadł jednak z Premier League i Zarate musiał wracać na Półwysep Arabski. Właśnie w tym momencie do akcji wkroczyło Lazio.

Kosztował Lazio 20 milionów. Teraz kopie razem z Cabralem
Reklama

Bum, bum. Dwie bramki w debiucie z Cagliari, ze specjalną dedykacją dla kibiców. W następnych kolejkach trafiał dalej – przeciwko Sampdorii i Milanowi. Nie trudno domyśleć się, że właściwie z miejsca stał się idolem. Sezon zakończył z trzynastoma bramkami i siedmioma asystami. Najważniejszy był jednak gol zdobyty w finale Pucharu Włoch, który Lazio wygrało po rzutach karnych. W Rzymie byli wniebowzięci. Nic dziwnego, że bez zastanowienia przyklepali jego transfer definitywny.

Dziś Zarate funkcjonuje już poza obręczą wielkiej piłki. Warunkowo udzielono mu pozwolenia na podpisanie kontraktu z jego pierwszym klubem – Velezem Sarsfield. Tam, gdzie którym pomimo upływających lat, ciągle pozostał idolem. Jego klubowym kolegą jest teraz nasz dobry znajomy z Legii, Alejandro Cabral. – Kiedy zbierasz owoce z drzewa, niestety zdarza się, że niektóre z nich są już nadgniłe – metaforyzował ostatnio właściciel Lazio.

Reklama

Prawda jest taka, że Zarate i Lotito są siebie warci. Tak jeden, jak i drugi, mają nie do końca równo pod sufitem. Argentyńczyk lubił igrać z ogniem. Kiedyś pokazał w stronę kibiców salut rzymski, po czym stwierdził, że nie ma pojęcia kim są Hitler i Mussolini. Innym razem odmówił siedzenia na ławce rezerwowych. Jeszcze kiedy indziej tygodniowe wolne na leczenie kontuzji spożytkował na wakacje na Malediwach. W pewnym momencie miarka się przebrała. Zarate najpierw poszedł na wypożyczenie do Interu, a potem został zesłany do rzymskiego klubu Kokosa. Bodaj najsławniejszej tego typu działalności w Europie.

W lipcu mówił tak: – Z zespołem po raz ostatni trenowałem w listopadzie. Kiedy w telewizji leci akurat jakiś mecz, zamykam się w łazience i płaczę. Tak, żeby żona tego nie widziała. Nie potrafiłem patrzeć na piłkę. W Lazio władzę trzymają Lotito, Tare (Igli Tare – dyrektor sportowy – red.) i kilku zawodników.

Ł»eby nie podpaść, odsunięci zawodnicy musieli jakoś trenować. Zarate miał do tego dwóch kompanów, których to Lotito akurat również zepchnął na margines – Pedro Cavandę i Modibo Diakite. Zajęcia mieli w porze innej niż pierwsza drużyna. Przebierali się w szatni przeznaczonej dla przeciwników drużyny młodzieżowej. Nie mogli skorzystać z usług klubowych doktorów czy fizjoterapeutów. Luksusem była wizyta masażysty, który pojawiał się od święta. – Chciano nas zniszczyć. Dokładnie tak samo, jak Gorana Pandeva, który odszedł do Interu i wygrał Ligę Mistrzów – żalił się Zarate.

Dlaczego go nie sprzedano? Bo zawsze znajdowało się jakieś „ale”. Oferty były, nawet całkiem niezłe, z rozmaitych stron świata. Zgłaszał się Sunderland, pytało Fenerbahce. Najbliżej było mu do Dynama Kijów, ale Lotito w nieskończoność podbijał cenę i w pewnym momencie Ukraińcy spasowali. Piłkarze często życzą sobie powrotu na stare śmieci. Lubią dorabiać do emerytury tam, gdzie wszystko się zaczęło. Historia Zarate zatoczyła koło w sposób niespotykany. Dziś ma 26 lat. Jest czas na to, żeby zebrać się do kupy i wrócić do Europy. Ma tu całkiem sporo do udowodnienia.

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
1
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama