Gdyby zorganizować konkurs, o których drużynach Ekstraklasy pojawiło się w ostatnich dniach najwięcej negatywnych publikacji – Ruch i Śląsk zgłosiłyby się same. Z jednej strony widzimy grupę facetów, przed tygodniem brutalnie pobitych i skopanych, do których sił nie miał już nawet trener. Z drugiej strony, klub fatalnie zorganizowany (choć w Chorzowie też problemy z kasą), o którym zaczęto mówić, że to początek jego końca: że Śląsk już upada, że nie dostanie licencji, że będzie zaczynał od czwartej ligi. No ale tam przynajmniej mają drużynę.
Sporo mówiło się też o Stanislavie Levym i jego odejściu. Mimo propozycji z Czech i trudnej sytuacji klubu, sympatyczny szkoleniowiec przeprowadzkę wykluczył. – Nie zastanawiałem się nawet przez sekundę. Mam tutaj sporo roboty – przyznaje. Tym bardziej, że przez kilkanaście kolejnych tygodni poruszać się będzie pośród tych samych, powiedzmy, czternastu nazwisk. Jeśli to nie będzie poważna przeszkoda, o wyniki Śląska jesteśmy wyjątkowo spokojni. Już przed tygodniem podopieczni pana Staszka wygrali z Lechem i, skoro nie muszą zawracać sobie głowy jakimiś pucharami, powinni piąć się w górę.

W Chorzowie zdążyli właśnie wpaść na dwa pomysły. Pierwszy, że rozwiązujemy kontrakt z Pavlem Sultesem (pierwszy skład w Białymstoku) i stawiamy na samych Polaków, również wychowanków. I drugi: niech ich prowadzi obcokrajowiec, najlepiej taki, który w Polsce nigdy nie pracował. Mirosław Mosór, wiceprezes Ruchu, przekonuje: „Jan Kocian to najlepszy możliwy wybór”. My przekonani nie jesteśmy – Kocian to duża niewiadoma i coś nam się wydaje, że dla wielu ludzi w klubie również.
Trenerowi ze Słowacji współczujemy: dostał właśnie zlepek ludzi, którzy przed tygodniem zostali boleśnie spoliczkowani. Kiepska kadra, kontuzje, fatalna atmosfera… Moglibyśmy wymieniać tak długo. – W ostatnich dniach dużo rozmawialiśmy. Myślę, że nasz największy problem to mentalność. Najważniejsze było, aby piłkarze zapomnieli o wydarzeniach z Białegostoku – mówi. Ale na to jest za późno. Nie po to tak dzielnie pracowali, bo ten zjazd od wiosny jest niebywały, na ten wpierdol, żeby można było przejść obok niego obojętnie.
Fot.FotoPyk