Zapraszamy na środowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.
FAKT
Ruch może skończyć jak Polonia.
Ironią losu może być fakt, że w poprzednim sezonie Ruch utrzymał się tylko dzięki temu, że licencji na grę w ekstraklasie nie otrzymała Polonia, gdyż chorzowianie zajęli miejsce w strefie spadkowej. Prezes Dariusz Smagorowicz (45 l.) mógł podziękować właścicielowi „Czarnych koszul” Ireneuszowi Królowi (50 l.), że tak to się wszystko potoczyło. Najśmieszniejsze jest to, że obaj panowie to dobrzy przyjaciele, którzy pomagali sobie w robieniu interesów. Gdy firma Smagorowicza „Pronox” była na skraju bankructwa, jej akcję przejął właśnie Król. Wzajemne powiązanie obu panów dotyczą także innych firm. Sytuacja organizacyjno-finansowa Ruchu także bardzo przypomina Polonię z poprzedniego sezonu. Opóźnienia w wypłatach to norma, a o premiach można zapomnieć. Klub żyje jedynie dzięki wpływom z Canal + i pożyczkom. W drugi kwartale tego roku klub zanotował prawie 5,9 miliona złotych straty netto.
Mariusz Rumak dla Faktu: Nikogo nie prowokuję!
Jest jakiś trener, z którego stara się pan czerpać najwięcej?
– Nie ma ani jednego takiego trenera, choć wielu studiuję i od wielu staram się to, co najlepsze, przekuć na nasze realia. Ostatnio bardzo dużo czasu poświęciłem Johnowi Woodenowi. To jeden z najbardziej utytułowanych trenerów koszykówki w Stanach Zjednoczonych. W lidze uniwersyteckiej na dziesięć sezonów bodajże dziewięć razy wygrał.
Czyli nie tylko futbol.
– Nie tylko. Ludzie myślą, że ja chcę być jak Mourinho, ale to nie jest prawdą. W tym wszystkim nie chodzi tylko o piłkę nożną i o najlepsze drużyny, bo na końcu zawsze jest zespół, który prowadzisz. Nie można przekopiować Barcelony do Polski, wziąć do nas Fergusona, Kloppa czy kogo tam jeszcze. Tutaj jesteś polskim trenerem i pracujesz w polskich realiach z polskimi piłkarzami.
Ale pan się wyróżnia na tle polskich trenerów. Na przykład prowokacjami.
– Nigdy nikogo nie prowokowałem.
Stawowy: Łukasz Garguła pasowałby do naszej gry.
Wisła od początku sezonu jest w wysokiej formie i ma sześć punktów przewagi nad Cracovią. – Trener Smuda bardzo dobrze poukładał tę drużynę, jej wysoka pozycja w tabeli nie jest dla mnie zaskoczeniem. W kadrze zespołu są zawodnicy na miarę reprezentacji kraju – mówi Stawowy. – Wisła i Cracovia to zespoły preferujące podobny styl gry. Oba zespoły chcą grać w piłkę, stawiają na ofensywę, dlatego uważam, że derby stać będą na wysokim poziomie. Obie drużyny grają agresywnie, preferują grę kombinacyjną, w tej chwili Wisła robi to zdecydowanie lepiej, o czym świadczą wyniki – mówi trener Pasów. Stawowy nie chce komplementować poszczególnych piłkarzy Wisły, jednak jego oko przykuwa gra Łukasza Garguły (32 l.). – Bardzo podoba mi się jego gra, jest w wysokiej formie. Łukasz dobrze odnajduje się w grze kombinacyjnej, dlatego pasowałby do naszej drużyny – mówi Stawowy, który po przegranym meczu z Zawiszą Bydgoszcz nie jest w najlepszym nastroju. – Mam nadzieję, że ten sobotni mecz będzie taki po którym wreszcie będę mógł być w pełni zadowolony ze swojej drużyny – dodaje na zakończenie.
RZECZPOSPOLITA
Derby ważniejsze.
Włoska prasa nazywa Lazio superfaworytem. Dla kibiców i piłkarzy to mecz ważny, choć traktowany jako sprawdzian przed o wiele istotniejszymi niedzielnymi derbami Rzymu. O Legii rzymski „Corriere dello Sport” napisał, że to zespół niewygodny, a „Gazzetta dello Sport” stwierdziła, że to drużyna „niebezpieczna i bramkostrzelna”. Spore wrażenie wywarło na włoskich mediach 5 goli wbitych w niedzielę na wyjeździe Koronie Kielce. O utraconych trzech prasa taktownie milczy. Trener rzymian Vladimir Petkovic powiedział nawet, że Legia reprezentuje „rozwijający się i idący do przodu polski futbol”. W ostatni poniedziałek stwierdził też, że na razie ani on ani jego piłkarze o derbach nie myślą, bo głowę zaprząta im jedynie mecz z Legią. Ale nikt w to nie wierzy. Dla Lazio i Romy derby stolicy to najważniejsze wydarzenie futbolowego sezonu.
Lazio jest faworytem nie tylko czwartkowego meczu, lecz całej grupy J, w której grają jeszcze Trabzonspor i Apollon Limassol. Stawiając 1 euro na zwycięstwo Lazio można zarobić 50 centów, a na wiktorię Legii – aż 5 euro. Trudno się dziwić.
GAZETA WYBORCZA
Włosi biją Legię, czyli Lazio mocne nawet w rezerwie.
– Roma? Jakieś tam informacje o nich mamy. Ale w czwartek czeka nas ważny mecz w europejskich pucharach i zależy mi przede wszystkim na tym, by w nim dobrze zagrać – odpowiedział trener Lazio Vladimir Petković na pytanie dziennikarza po ostatnim ligowym zwycięstwie nad Chievo Werona 3:0. Rzymscy kibice, przedstawiciele mediów żyją przede wszystkim niedzielnymi derbami Rzymu. Mecz z Legią nikogo specjalnie nie obchodzi. Ale trener i piłkarze Lazio jakoś muszą zmierzyć się z tym problemem, czyli fazą grupową LE. Najprawdopodobniej potraktują go tak jak w poprzednim sezonie – ulgowo. Szczególnie przed tak ważnym meczem w Serie A. W minionej edycji rzymianie dotarli mimo to do ćwierćfinału Ligi Europejskiej. Przegrali dwumecz z Fenerbahce. Ale wcześniej, w rundzie grupowej, trener oszczędzał podstawowych piłkarzy. Królem strzelców całych rozgrywek został Czech Libor Kozak, który trafiał do bramki rywali osiem razy (dwa kolejne gole dołożył w eliminacjach), podczas gdy w lidze nie zdobył żadnej bramki. Legioniści nie muszą się go jednak obawiać. Latem odszedł do Aston Villi.
Ruch Chorzów podjął decyzję w sprawie nowego trenera.
Przez cały wtorek trwały rozmowy i konsultacje, które miały doprowadzić do wyboru nowego szkoleniowca. Przypomnijmy, że w poniedziałek z drużyną rozstał się Jacek Zieliński, który podał się do dymisji po kompromitującej porażce z Jagiellonią Białystok (0:6). Z naszych informacji wynika, że Ruch zdecydował się na trenera ze Słowacji. Nie ma jednak pewności, że kontrakt zostanie podpisany, gdyż strony nie uzgodniły jeszcze warunków finansowych.
SPORT
Są wątpliwości, czy duet stoperów Górnika Zabrze to jest to.
Przed Górnikiem Zabrze mecz na szczycie z Legią Warszawa. Eksperci analizują w „Sporcie” postawę zespołu w ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin (2:1). Były trener Górnika Henryk Kasperczak słabszą stronę drużyny widzi w parze środkowych obrońców Oleksandr Szeweluchin – Błażej Augustyn. Z kolei Zygmunt Anczok, świetny przed laty piłkarz Górnika, chwali grę lewego obrońcy Rafała Kosznika. – Bardzo dużo daje drużynie. Ma wszystko, co cechuje dobrego defensora, i świetnie „czyta” grę – podkreśla Anczok. Jego zdaniem mimo kontuzji Mariusza Magiery Górnik ma nadal najlepszą w lidze parę lewych obrońców. Bo jest jeszcze przecież Seweryn Gancarczyk.
DZIENNIK POLSKI
Wojownikowi z Haiti groził paraliż, teraz jest szybki niczym strzała.
Do Hiszpanii jeszcze wrócimy, ale najpierw opowiedzmy o takich szczególnych spotkaniach w lidze haitańskiej. Rzeczywiście, co tydzień grał Pan tam derby?
– Jeśli przyjąć, że do każdego meczu starałem się podchodzić z maksymalnym zaangażowaniem, to pewnie tak… Klub America des Cayes, w którym występowałem, nie miał jednak rywali z tego samego miasta w I lidze, więc derbów w dosłownym znaczeniu nie było.
Ale na spotkaniach z takimi zespołami, jak Baltomore, Victory, Tempete, Racing czy Fica zainteresowanie było zawsze ogromne. Traktowałem je jakby miały decydować o mistrzostwie.
Stadion w Les Cayes jest duży?
– Na pewno znacznie mniejszy niż w Krakowie. Może ma około pięciu tysięcy miejsc, ale atmosfera była zawsze bardzo gorąca. Trybuny są często wypełnione do ostatniego miejsca, a ludzie stoją tuż obok siebie.
Co z tamtego czasu zostało Panu szczególnie w pamięci?
– Dwa mecze, a mówiąc dokładniej – bramki, które w nich strzelałem. Pierwszy z nich został nawet nazwany przez dziennikarzy golem, jakiego nikt tam nie strzelił. To było jeszcze w barwach poprzedniego klubu – Violette FC. Po dośrodkowaniu z prawej strony przyjąłem piłkę na pierś, podbiłem kolanem nad obrońcą i, nie dając jej upaść na ziemię, strzeliłem w przeciwległe okienko. Mówiąc trochę żartobliwie, stałem się natychmiast gwiazdą mediów i musiałem nawet trochę wyciszać atmosferę. Tym bardziej, że pięć dni później mieliśmy kolejne ważne spotkanie. I co ciekawe – znów doszło w nim do sytuacji, która wzbudziła wiele zainteresowania. Paradoksalnie, wszystko zaczęło się od złego przyjęcia piłki, która odskoczyła mi od nogi. Postanowiłem natychmiast naprawić błąd, wystartowałem do niej, zrobiłem ruletkę a la Zidane, mijając dwóch przeciwników, balansem ciała zmyliłem bramkarza i trafiłem do siatki. Byłem uważany za najszybszego zawodnika w lidze i to mi pewnie pomogło.
SUPER EXPRESS
Paixao: Jak strzelę 40 goli, to Śląsk zdobędzie mistrzostwo.
Samo nasuwa się pytanie, czy w Ekstraklasie łatwiej się strzela gole, niż na Cyprze, czy w lidze irańskiej?
– (śmiech) No nie. Nie można porównywać tego co jest teraz z tym co było kilka lat wcześniej. Poza tym nie jest tak łatwo. Z boku może się wydawać, że te trafienia przychodzą mi z łatwością, ale to złudzenie. Oczywiście, pomaga mi zmysł do wykańczania akcji i umiejętności, a także koledzy z zespołu. No i efekty są super. Ale nie jest łatwiej niż w Iranie (śmiech).
Po odejściu Waldemara Soboty obawiano się, że twoja skuteczność na tym straci, a tymczasem dwa mecze bez niego, a ty i tak trafiasz.
– Dajemy radę bez Waldka (śmiech). Mam naprawdę dobrych partnerów w ofensywie. Waldek był niezwykle ważnym i kreatywnym graczem w naszym zespole. Zaliczył chyba pięć, czy sześć asyst. Teraz są inni, którzy też potrafią podawać. Ja jednak potrafię strzelać gole nie tylko po asystach, ale i po indywidualnych akcjach, czy ze stałych fragmentów.
Ale w meczu z Lechem było widać, że często biegasz osamotniony i nie dostajesz dobrego podania. Dużo Śląsk stracił na sile po odejściu Soboty?
– Nie chcę przeliczać tego na jakieś procenty, ale na pewno coś straciliśmy. Teraz jest rola władz klubu, aby znalazły piłkarza mogącego go zastąpić. Zresztą mamy naprawdę szczupłą kadrę i nie ukrywam, że przydałoby się trzech piłkarzy, którzy wzmocniliby konkurencję w drużynie.
Upadłość Śląska Wrocław? Nowe fakty.
Ten wniosek to kolejny rozdział wojny pomiędzy głównymi udziałowcami klubu: jednym z najbogatszych Polaków, Zygmuntem Solorzem (51 proc.), i miastem (49 proc.). Solorz nie chce już wykładać pieniędzy na klub, który jest jak studnia bez dna. Domaga się także zwrotu 30 mln zł, które wyłożył na budowę galerii handlowej, z dochodów której miała być finansowana działalność klubu (inwestycja nie doszła do skutku). Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz nie godzi się na to. Wymyślił sposób na pozbycie się Solorza ze spółki, zapowiedział, że miasto złoży wniosek o zlicytowanie Śląska za długi. Ale… prezes Solorz nie w ciemię bity, nie byłby finansowym krezusem, gdyby nie miał głowy do takich prawnofinansowych potyczek. Za pośrednictwem swoich przedstawicieli w zarządzie Śląska uprzedził ruch Dutkiewicza, składając wniosek o upadłość „układową”, która w przeciwieństwie do „likwidacyjnej” nie oznacza bankructwa i licytacji. Śląsk więc będzie nadal grał w Ekstraklasie, pytanie tylko, z czego będzie żył? „Nasze środki finansowe są na wyczerpaniu” – alarmuje zarząd klubu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Sondaż: Większość kibiców za odejściem Fornalika.
Większość kibiców uważa, że Waldemar Fornalik powinien być zdymisjonowany – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie „Przeglądu Sportowego”. Gdyby o losie Waldemara Fornalika mieli decydować kibice, nie byłby on już selekcjonerem reprezentacji. Co o nim myślą Polacy, sprawdziła na nasze zlecenie wrocławska firma badawcza Sponsoring Insight. Jej przedstawiciele zapytali ponad pół tysiąca osób deklarujących zainteresowanie piłką nożną, czy prezes PZPN Zbigniew Boniek powinien zdymisjonować Fornalika. 23,7 proc. z nich odpowiedziało, że zdecydowanie tak, a 29,5 proc., że raczej tak. Oznacza to, że za odejściem opiekuna kadry narodowej jest ponad połowa badanych. Za jego dalszą pracą z reprezentacją opowiada się blisko jedna trzecia ankietowanych. Prawie 20 proc. nie ma zdania w tym temacie. Sondaż przeprowadzano po niedawnych meczach eliminacji mistrzostw świata z Czarnogórą (1:1) i San Marino (1:5), po których wiemy, że aby awansować do mundialu, musimy wygrać na wyjeździe z Ukrainą i Anglią.
Boniek: „Pytania o Fornalika są nie na miejscu”.
53 proc. Polaków jest za dymisją Waldemara Fornalika – tak wynika ze zleconego przez nas sondażu. Co pan na to?
– Co ja na to? Jest taka pieśń: „Słuchaj, Jezu, jak cię błaga lud”… A tak na poważnie: oczywiście oczekiwania ludu są ważne, ale pytanie o Fornalika jest nie na miejscu. Do końca eliminacji mistrzostw świata mamy dwa mecze. Jeżeli je wygramy, temat zmiany na stanowisku selekcjonera zniknie. I tak sobie myślę, że te 50 parę procent zmieniłoby się wtedy w kilka procent.
Ale czy głos ludu przy podejmowaniu decyzji o przyszłości selekcjonera będzie dla pana istotne znaczenie?
– Istotne, ale nie najistotniejsze. Na razie traktuję to w kategoriach zabawy. Zresztą takie sondaże są zmienne w zależności od dnia czy nastroju. Oczywiście zawsze można się zastanowić, jaki jest barometr nastrojów wśród kibiców, ale nic z niego dla przyszłości selekcjonera nie wynika. Tego możecie być pewni.
Nie ufa pan ludowi?
Kiedyś lud wybrał Janusza Wójcika, a cztery lata temu Franciszka Smudę. W obu przypadkach nic dobrego z tego nie wynikło, nie udało się zrealizować wyznaczonych celów. Natomiast w innej sytuacji jako wiceprezes PZPN miałem współudział w namaszczeniu na selekcjonera Jerzego Engela, który wcale nie był faworytem narodu. I udało nam się awansować do mundialu w Korei. Ale o czym my rozmawiamy – teraz selekcjonerem jest Fornalik i nad jego przyszłością mogę się zastanowić najwcześniej po meczu z Anglią. Wcześniej w ogóle nie ma o czym gadać.
Skaba: Nie mam prawa bronić w Legii.
Dwa razy się panu kończył kontrakt z Legią, nieoczekiwanie wskakiwał pan do bramki i przedłużał umowę. Teraz historia się powtarza.
– Wchodzę do bramki przez problemy zdrowotne Kuciaka. Nie wiem, czy to mój fart. Raczej pech kolegi. Trzymamy się razem, pomagamy sobie. Wiem, że obecna sytuacja jest dla mnie szansą do pokazania się, wywalczenia kontraktu. Nie wiem, czy w Legii, czy gdzieś indziej.
Pierwsza pana reakcja na kontuzję Kuciaka, to…
– Współczucie. Choć nie… DuŁ¡an ciągle na coś narzeka, a to plecy go bolą, a to coś innego. Pomyślałem, znowu ta sama śpiewka i do meczu wyzdrowieje. Ale okazało się, że to poważna sprawa. Od razu zadzwoniłem do niego. Z drugiej strony pomyślałem, że jak nie teraz, to kiedy?
Co on powiedział?
WOJCIECH SKABA: Dawaj Wojtek, to twoja szansa. Cały czas mam od niego wsparcie.