Klopp(s) Dortmundu, czyli tragikomedia BVB w Neapolu – środa w LM (video)

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2013, 22:43 • 4 min czytania

Czy mogło pójść gorzej? Czy mecz mógł się potoczyć w gorszy sposób dla Borussii Dortmund? Czy ubiegłoroczny finalista mógł rozpocząć nowy sezon Ligi Mistrzów w jeszcze gorszy sposób? Po czterdziestu pięciu minutach najsilniejszy punkt zespołu – Juergen Klopp – obserwował mecz z trybun, drugi filar – Mats Hummels, zszedł z boiska z kontuzją, czerwoną kartkę otrzymał Roman Weidenfeller, a na tablicy wyników widniało 1:0 dla gospodarzy.
Odpowiedź brzmi – nie. Gorzej być nie mogło. Nawet jeśli trudno winić konkretnych zawodników, nawet jeśli trudno winić konkretne formacje – ten mecz w okolicach gwizdka kończącego pierwszą połowę powinien się już zakończyć. Po prostu, dzisiaj wszystkie moce sprzysięgły się przeciwko Niemcom i najrozsądniejszym wyjściem byłoby wyjść na drugą połowę z boenischową agresją – byle bez kontaktu. A i tak nie byłoby pewności, czy Reus nie potknie się przy truchtaniu w środku pola. To po prostu nie był dzień Borussii i na odwrót – to był wielki dzień Napoli i Rafy Beniteza.

Klopp(s) Dortmundu, czyli tragikomedia BVB w Neapolu – środa w LM (video)
Reklama

Spokój, metodyczne ataki, porządek, opanowanie, dynamika, a wszystko podszyte ogromnym talentem poszczególnych ogniw. I ten spiker, przez pół meczu krzyczący razem z kibicami: „Gonzalo… Higuain! Gonzalo… Higuain!”. 2:1 nie wygląda może szczególnie efektownie, bo mecz podsumował jakimś tragicznym swojakiem Zuniga, ale Neapol chyba ma powody do świętowania.

Reklama

Podobnie zresztą jak Messi… Nie wątpimy już, że znajdą się obserwatorzy dolewający oliwy do ognia i twierdzący, że ten wciągnął swoim popisem hat-tricka Cristiano Ronaldo z wczorajszego meczu z Galatasaray. Malutki Argentyńczyk swoją wielkością emanował przez cały mecz, właściwie w pojedynkę klepiąc Holendrów z Ajaksu. To się nie mieści w głowie, ale 26-letnia legenda (a nie?) Barcelony i całego futbolu ma już 62. bramki w Lidze Mistrzów. Gdyby jakikolwiek 26-latek miał tyle trafień w ekstraklasie, pewnie prezes klubu wylewałby mu już fundamenty pod pomnik. A my żałujemy chyba tylko, że nie można przyznawać dwóch Złotych Piłek, bo Messi i Ronaldo to mutanci, ludzie przeczący logice, wybryki natury. Obaj zasługują tylko, żeby przez życie kroczyć w wieńcu laurowym na głowie.

Dobra, starczy o bogach, pora o plebsie i nieudacznikach.

Wyśmiewanie polskiej piłki to – wiadomo – po części nasze powołanie, ale jakbyśmy urodzili się w Rosji… Tam by był dopiero potencjał do linczu. Bo że u nas zwykle nic nie wychodzi, to już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Ale nad Wołgą są i ogromne oczekiwania, i ogromne pieniądze. A taki Spartak odpada w ostatnich latach w eliminacjach LE z rywalami z niskiej półki, Legią czy St. Gallen (w tym roku), a Zenit… nie daje rady w Europie odkąd wygrał Puchar UEFA w 2008. Wtedy mając zespół oparty głównie na Rosjanach, dziś na stranierich, za których wydają horrendalne sumy. Owszem, ci niby potrafią wznosić się na wyżyny, bo bomba Hulka z 25. metrów dawała im dzisiaj przez moment remis 1:1 z Atletico, ale… Zawsze jest jakieś „ale”, bo skończyło się zwycięstwem 3:1 dla ekipy z Vicente Calderon, bo od momentu strzelonej bramki piłkarze Spalettego nawet nie pisnęli.

Coś podkusiło nas również żeby zajrzeć na Veltins-Arena, gdzie z Schalke podejmowało eliminacyjnego pogromcę zawodników Jana Urbana. Chcielibyśmy napisać o tym meczu kilka pozytywnych zdań, ale po prostu się nie da. Niby grali, niby zdecydowanie wyższą kulturę gry prezentowali gospodarze. Szkoda tylko, że nie z tego nie wynikało.

Gdyby nie popis Szukały musielibyśmy stwierdzić, że do 70 minuty najciekawszą akcją była wymiana przez liniowego popsutej chorągiewki. Na szczęście namiastkę emocji zapewnił wszystkim Polak, który przy drobnej pomocy wrzucającego w pole karne Uchidy, zdobył dla Niemców prowadzenie. Reghecampf chyba wiedział co robi przeznaczając ponad milion euro z premii za awans do LM na wzmocnienie środka obrony Fernando Varelą z FC Vaslui… Później poszło z górki – najpierw z jakichkolwiek marzeń Rumunów odarł Boateng, a na deser wyroku wcinką dokonał najlepszy na boisku Draxler.

Największa niespodzianka? Z pewnością Chelsea, która nie potrafiła pokonać na własnym terenie FC Basel. Szwajcarzy to niby nie są już ogóry kiszone, ale… Litości. To nadal Szwajcarzy. Anglicy niby prowadzili, niby wygrywali, ale tak naprawdę goście… zwyczajnie zasłużyli na trzy punkty. Aż dziwnie pisać te słowa, ale tak, Chelsea zasłużyła na porażkę u siebie z drużyną ze Szwajcarii. Kropka. Co więcej napisać? Oscar jak zwykle na plus, ale lepiej mimo wszystko spisywali się ci goście z drugiej strony, których nazwiska dla szerszej publiki pozostają anonimowe. Mou ma twardy orzech do zgryzienia, a znając cierpliwość właściciela klubu – nie będzie czekał w nieskończoność, aż Portugalczyk odnajdzie swojego dziadka do orzechów. To na razie tylko jeden mecz, ale:

A) to mecz Ligi Mistrzów
B) to druga porażka z rzędu
C) to mecz u siebie
D) rywalami – powtarzamy raz jeszcze – byli Szwajcarzy!

Nie wyciągamy wniosków, zostawiamy to The Special One. Ma chłop o czym myśleć…

Bramki z dzisiejszych meczów:

Napoli – Borussia Dortmund 2:1

Chelsea Londyn – FC Basel 1:2

Barcelona – Ajax Amsterdam 4:0

Schalke – Steaua Bukareszt 3:0

Milan – Celtic Glasgow 2:0

Olympique Marsylia – Arsenal 1:2

Austria Wiedeń – Porto 0:1

Atletico Madryt – Zenit 3:1

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama