Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd ośmiu tytułów prasowych.
FAKT
Stadion Legii zamknięty na trzy miesiące?!
Szykuje się kolejna wojna pomiędzy wojewodą mazowieckim i władzami Legii. Jak dowiedział się Fakt, Jacek Kozłowski zastanawia się nad zamknięciem stadionu przy ul. Łazienkowskiej do końca rundy jesiennej! Decyzja w tej sprawie ma zostać ogłoszona we wtorek. Z naszych informacji wynika, że wojewoda zarzuca fanom Legii regularne łamanie prawa. Chodzi przede wszystkim o nagminne używanie środków pirotechnicznych. Pytanie tylko, czy planowana kara nie jest zbyt surowa. W stołecznym klubie mówi się, że ewentualna decyzja Kozłowskiego może mieć podłoże polityczne.
Jeśli wojewoda zamknie stadion Legii, zarząd klubu może rozważyć przeniesienie zespołu na Stadion Narodowy. Na razie takie rozmowy nie są jednak prowadzone.
Lewandowski idzie jak burza! Pobije rekord
Napastnik reprezentacji Polski ma na koncie już cztery gole w Bundeslidze. W poprzedniej kampanii w analogicznym czasie trafił dopiero po raz pierwszy – dokładnie 15 września przeciwko Bayerowi Leverkusen (3-0). Mało tego, snajper BVB na zdobycie czwartego gola w sezonie 2012/2013 musiał czekać do 10 listopada – konfrontacji z Augsburgiem (3-1). Porównując sezon do sezonu, Lewandowski ma strzelecki handicap w postaci dwóch miesięcy. Ile goli będzie miał 10 listopada tego roku? W poprzedniej kampanii w Niemczech jego licznik zatrzymał się na 24 golach. W klasyfikacji strzelców wyprzedził go tylko Stefan Kiessling (29 l.), który zdobył o jedno trafienie więcej. Jeśli Lewandowski nie zwolni tempa, utrzyma formę i dopisze zdrowie, to w obecnych rozgrywkach nie będzie na niego mocnych. Wreszcie założy koronę króla strzelców ligi niemieckiej. W środę Borussia gra swój pierwszy grupowy mecz z w Lidze Mistrzów z Napoli. Champions League to będzie dla „Lewego” prawdziwe wyzwanie. Podczas poprawienie strzeleckiego rekordu w Bundeslidze wydaje się realne, to w europejskich pucharach Polak zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Sezon 2012/2013 zakończył z dziesięcioma trafieniami. Lepszy był tylko Cristiano Ronaldo (28 l.) – 12 goli.
RZECZPOSPOLITA
Kielecki scyzoryk.
Lubię mecze, w których pada dużo bramek. Na przykład Borussia-Hamburger 6:2. Albo Korona-Legia 3:5. Na ogół wszyscy zachwycają się wtedy skutecznością napastników, zapominając o fatalnej grze obrońców. Zastanawiam się, ile bramek mógłby strzelić Robert Lewandowski, gdyby w sobotę grał w barwach Legii. Być może pobiłby rekord życiowy, ponieważ Korona wyglądała tak, jakby trener zapomniał wystawić obrońców. W tym klubie nie widać ręki gospodarza. Nawet nie wiem, jak się nazywa prezes Korony, i czym on się zajmował, nim stał się specjalistą od futbolu. Ale fakt, że zwolnił dobrego trenera i kupił (chyba na wyprzedaży) anonimowego Hiszpana, nie świadczy dobrze o jego kompetencjach. Ciekawe, jak taki proces zmiany trenera przebiega. Zakładam, że prezes klubu nie ma rozeznania na europejskim rynku szkoleniowców. Ktoś mu pomaga. Może to być dyrektor sportowy, zwykle w przeszłości piłkarz albo menedżer. To moja ulubiona kategoria ludzi działających w futbolu. W większości mistrzowie kitu myślący wyłącznie o własnym interesie. Prowadzą handel obwoźny piłkarzami, dobrze żyją z trenerami (nimi też handlują). Wciskają klubom zawodników nienadających się do niczego. Zaprzyjaźnieni trenerzy wstawiają ich do drużyny, piłkarze uzyskują status ligowców, dzięki czemu stają się drożsi. Menedżer ich sprzedaje i dzieli się kasą z trenerem. Druga wersja tego procederu wygląda tak, że menedżer załatwia pracę trenerowi, pod warunkiem że ten będzie promował jego (zwykle zagranicznych i kiepskich) zawodników.
GAZETA WYBORCZA
Veljko Batrović o meczu z Podbeskidziem i ofercie z Rosji.
Zaliczyłeś kolejną asystę. Jesteś zadowolony ze swojego występu?
– Ale jakie znaczenie ma ta asysta, skoro nie wygraliśmy meczu? I w ogóle nie mam się czym chwalić, potrafię grać dużo lepiej. Najważniejsze są dla nas punkty. Nie wykorzystaliśmy szansy na zdobycie sześciu „oczek” w dwóch meczach na własnym stadionie. Naprawdę jestem bardzo rozczarowany tym, że zdobyliśmy w nich tylko dwa punkty. Gdybyśmy wygrali dwa ostatnie spotkania, to bylibyśmy w czołówce ligi. No ale nic już na to nie poradzimy. Musimy jak najlepiej przygotować się do następnego meczu z Piastem Gliwice i w końcu wygrać.
Chyba na dobre zastąpisz Marcina Kaczmarka w roli wykonawcy rzutów wolnych. W końcu po dośrodkowaniach jest jakieś zagrożenie pod bramką rywali.
– Ćwiczymy różne warianty na treningach. Raz ja wykonuję wolne, a raz Marcin. Trudno mi powiedzieć, czy teraz tylko ja będę ich stałym wykonawcą. To zależy od różnych czynników i przede wszystkim od trenera.
Po zwycięstwach z Zawiszą Bydgoszcz i Koroną Kielce mówiliście, że waszym celem jest awans do pierwszej ósemki. Trudno o tym marzyć, kiedy nie wygrywa się ze średnimi rywalami, w dodatku grając u siebie. Wierzycie jeszcze w awans do grupy mistrzowskiej?
– Na pewno wierzymy. Jesteśmy coraz lepszym zespołem. Cały czas dochodzą do nas nowi zawodnicy. Myślę, że z meczu na mecz będziemy grać coraz lepiej i zaczniemy regularnie zdobywać punkty. Nie ma się czym załamywać. Runda jest długa, a za nami dopiero siedem kolejek.
Adam Buczek: W grze Zagłębia widzę postęp.
Dlaczego Zagłębie po raz kolejny ma tak ogromne problemy na początku sezonu?
– Rzeczywiście trudno to wyjaśnić. Podobne pytania są mi zadawane przez cały czas, ale nie sposób jednoznacznie na nie odpowiadać. Gdybyśmy tę odpowiedź znali, to pewnie do podobnych sytuacji by nie dochodziło. Jedyną sensowną odpowiedzią na nasze problemy jest ciężka praca. I właśnie w ten sposób odpowiadamy.
A może to jest błąd? Podobnie mówili pana poprzednicy, a sytuacja znowu się powtarza. Mam wrażenie, że przechodzicie nad tymi fatalnymi inauguracjami do porządku dziennego. Może trzeba to głęboko przeanalizować?
– Oczywiście, że trzeba, i my taką analizę prowadzimy. Zespołowi zaszkodziła bardzo głęboka zmiana, do jakiej doszło w szatni. Wielu piłkarzy odeszło, wielu się pojawiło. Drużyna to odczuła i zareagowała negatywnie. Nie zawsze tak jest, czasami zespół od razu zaskakuje i gra dobrze. W naszym przypadku było inaczej.
SPORT
Nawałka o dojrzałości Augustyna.
Górnik nie może sobie pozwolić na pozyskiwanie zawodników, którzy tylko dobrze rokują. Wynika to z finansów – zauważa trener Adam Nawałka w rozmowie ze „Sportem”. – Każdą złotówkę oglądamy kilka razy. Augustyn? To wciąż młody zawodnik, a już z bardzo dużym doświadczeniem. Moje oczekiwania pokrywają się z tym, co zobaczyłem na pierwszych treningach. Kilka ostatnich lat grał we Włoszech, więc uczył się tam taktyki. Nie dziwi więc, że jego świadomość taktyczna jest bardzo dobra. To widać w treningu, pokazał to także w sparingach. Musi natomiast nadrobić zaległości w przygotowaniu motorycznym. Czas pracuje na jego korzyść – podkreśla Nawałka.
DZIENNIK POLSKI
Pilarz przed derbami: Może Wisła nie będzie miała swojego dnia?
Teraz przed wami bardzo ważny mecz derbowy, szkoda, że przystępujecie do niego po porażce.
– Nawet po dwóch przegranych, bo przecież przegraliśmy też z Legią. W najbliższym spotkaniu nie wyobrażam sobie, byśmy nie zdobyli trzech punktów. Obojętnie jak, ale musimy to zrobić.
Dla Pana będzie to nowość, bo w derbach Krakowa nie miał Pan jeszcze okazji zagrać.
– Nie miałem, ale przecież uczestniczyłem w derbach Śląska, gdy byłem zawodnikiem Ruchu Chorzów, tak więc jakieś tam przetarcie mam. Mam nadzieję, że sięgniemy po wygraną.
Zapowiada się na to, że będzie Pan miał wiele pracy. Wisła jest ostatnio w bardzo dobrej formie.
– Mecz meczowi nie jest równy, Wisła ma rzeczywiście bardzo dobry moment, miejmy nadzieję, że nie będzie miała swojego dnia w derbach.
POLSKA THE TIMES
Listkiewicz: Kto za Fornalika? A jak wygramy z Ukrainą i Anglią, to co będzie…
W środowisku piłkarskim żartują, że Zbigniew Boniek powinien się Pana poradzić, kogo zatrudnić na stanowisku selekcjonera, bo jako prezes PZPN miał Pan wyjątkowo szczęśliwą rękę do selekcjonerów…
– Nieistniejący „Tygodnik Kibica” opublikował kiedyś wyliczenie, że spośród wszystkich prezesów PZPN ja byłem najskuteczniejszy w historii. Chodziło o liczbę punktów, jakie zdobyła reprezentacja za moich rządów w PZPN, w stosunku do liczby meczów, w których reprezentacja walczyła w eliminacjach mistrzostw świata i Europy. Los mi sprzyjał. W kwestiach szkolenia jestem laikiem, nie znam się tak dobrze jak Grzegorz Lato czy Zbigniew Boniek, ale jakoś udawało mi się stawiać na selekcjonerów, którzy zwycięsko wychodzili z eliminacji. Stawiałem na Jerzego Engela, Pawła Janasa czy Leo Beenhakkera. Nie przypisuję sobie jednak tylko sobie tych zasług. Słuchałem podpowiedzi takich ludzi jak Andrzej Strejlau czy Henryk Apostel. Starałem się stworzyć taki model współpracy, abym to ja był dla selekcjonera, a nie selekcjoner dla mnie. Byłem do ich dyspozycji dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mogli się do mnie zgłosić z każdym problemem. Załatwiałem wszystko, co się dało. Gasiłem nawet jakieś konflikty w sprawie kubeczków z zupkami czy szklaneczek z oranżadką. Może dlatego jak teraz spotykam chłopaków z dawnej kadry – Jacka Krzynówka czy Michała Ł»ewłakowa – albo Kubę Błaszczykowskiego z obecnej, to mi mówią, że za moich czasów było naprawdę OK.
W sprawie tych kubków i szklaneczek to chyba jednak Zbigniew Boniek Pana wyręczał. 11 lat minęło i znów musiał gasić pożar w kwestii reklam, bo piłkarze ponownie starli się z PZPN.
– I tym razem zrobił to bardzo elegancko. Poszukał kompromisu. W takich sytuacjach trzeba usiąść i porozmawiać. Parę osób niepotrzebnie jednak zabierało głos. Pojawił się rzecznik jednego piłkarza. Nigdy nie przypuszczałem, że piłkarz może mieć rzecznika. Zawsze myślałem, że mają jedynie menedżerów. Facet chciał za wszelką cenę zaistnieć, no i zaistniał. Zresztą wypowiedział się idiotycznie. Ł»e go obowiązki reprezentanta Polski wobec federacji nie interesują. To tak jakbym jechał z nieprzepisową prędkością i stwierdził, że mnie obowiązujące prawo nie interesuje.
SUPER EXPRESS
Maciej Sawicki o następcy Fornalika: Stać nas na dobrego cudzoziemca.
Zdaniem wielu dni Waldemara Fornalika są policzone. Ile PZPN może zapłacić jego następcy? Możemy sobie pozwolić na dobrego cudzoziemca?
– Wciąż trzymamy kciuki, aby Waldemarowi Fornalikowi się udało, bo to rozwiązałoby sprawę. Gdyby był awans, to nikt nie mówiłby o zmianie trenera. AleÂ… Każdy szkoleniowiec jest tak dobry jak jego ostatni mecz i po spotkaniu z Anglią przyjdzie pora na ocenę. Co do pieniędzy, to są one sprawą drugorzędną. PZPN stać na dobrego trenera z zagranicy. Jeśli znalazłby się ktoś, kto zagwarantuje nam postęp, dobre wyniki, to nie zawahamy się, aby sięgnąć do kieszeni. Nawet głęboko.
Niedługo minie rok od czasu przejęcia przez nową ekipę władzy w PZPN. Nad czym teraz pracujecie?
– Dwa strategiczne projekty to walka o Mistrzostwa Europy Kobiet w 2017 roku i EURO 2020, które, jak wiadomo, odbędzie się w kilkunastu miastach. Do tego drugiego projektu zgłosiliśmy Warszawę i Chorzów, ale niestety jest obawa, że wraz z Francją i Ukrainą zostaniemy skreśleni już na starcie. Chodzi oczywiście o to, że my i Ukraińcy mieliśmy EURO 2012, a Francuzi organizują turniej w 2016. UEFA może więc dojść do wniosku, że teraz czas na innych.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Trener Legii Warszawa: Czemu się oszukujemy?
Faza grupowa Ligi Europy to sukces? Niby nikt w Legii na Ligę Mistrzów specjalnie nie liczył, ale jednak pod odpadnięciu ze Steauą kac pozostał. Tym większy, że do awansu było blisko.
– Ale czemu się oszukujemy? Wcale nie było tak blisko, jak się wydaje. Niby zremisowaliśmy 1:1 i 2:2, ale w jakich okolicznościach. Taka drużyna jak Steaua nie pozwoli sobie, by wymknął jej się awans, gdy po dziesięciu minutach prowadzi 2:0. No nie! Poza tym porównajcie ich doświadczenie w europejskich pucharach z naszym.
Sam się pan tego doświadczenia pozbawiał, sadzając…
– Dobra, zanim zapytacie, już odpowiadam.
Ale takie pytanie musi paść. Dlaczego Pinto i Dwaliszwili wylądowali w decydującym momencie sezonu nawet nie na ławce, ale na trybunach.
– U nas zawsze po nieudanym meczu najlepszymi zawodnikami są ci, którzy nie grali. Czy sądzicie, że robiłbym sobie na złość, nie wystawiając Pinto albo Dwaliszwilego? Nie. Po prostu słabi byli!
Pozbawił się pan możliwości manewru. Porównuje pan doświadczenie Legii i Steauy, a pana decyzją doświadczenie siadło na trybunach.
– Wy jako dziennikarze myślicie tak: „nic nie grają, ale przyjdzie mecz, i to taki mecz, oni się sprężą i zagrają jak z nut”. A ja wam mówię tu (Urban wystawia środkowy palec – red.). Wiesz dlaczego? Bo jak jesteś w formie, to nie tracisz jej z dnia na dzień, nie spadasz od razu na dno. Tylko stopniowo, schodek po schodku się obsuwasz. Jesteś bez formy, to jutro nie staniesz się kozakiem, tylko też wracasz krok po kroku.
„Jak to ze Śląskiem było naprawdę”.
Coś jest charakterystycznego w tym Śląsku od kilku lat, że im gorzej dookoła drużyny tym ona gra lepiej. Przecież nie tak dawno jak w czwartek Miasto Wrocław z Prezydentem Rafałem Dutkiewiczem na czele zwołało konferencję informującą o chęci sprzedaży klubu za długi wobec miasta, w obce ręce. W obce to znaczy nie wiadomo jakie. Prawnie akcję przygotował mecenas Masiota znany z poznańskich koneksji i związków z Lechem, więc od razu dodano sensacyjne komentarze o chęci zwasalizowania WKS-u za 12,5 mln złotych (taka jest cena sprzedaży Śląska) przez rywali do kolejnego mistrzostwa Polski. Fakt pikantny i z podtekstami, bo dodatkowo cała miejska akcja zdaje się być wymierzona w kategorii PR w dotychczasowego partnera miasta w Śląsku czyli Polsat. Miasto Wrocław zdaje się być niezadowolone z konieczności dzielenia prawa decyzji o przyszłości Śląska z medialnym partnerem i rozczarowane fiaskiem koncepcji finansowania klubu przez niedoszłe centrum handlowe, które miało być wybudowane nieopodal Stadionu Miejskiego. Wszak za rok mamy wybory samorządowe i sprawa Śląska może mieć kapitalne znaczenie przy potencjalnej reelekcji nie tylko prezydenta Dutkiewicza, ale i wielu wrocławskich radnych. Nic więc dziwnego, że w tych okolicznościach przyrody nadchodzi ciężki czas dla wrocławskiego klubu, bo strony co się zbliżą do siebie w intencji pokojowej koegzystencji, to nagle oddalają się od siebie z szybkością światła, a przecież paradoksalnie, ich trudna współpraca wydała nadspodziewanie dobre owoce w ciągu ostatnich czterech lat. Złoto, srebro i brąz Mistrzostw Polski, Superpuchar, Puchar Ekstraklasy i finał Pucharu Polski. To Polsat poprzez swoich specjalistów zachęcał do pracy w Śląsku i Oresta Lenczyka, i Stanislava Levego.