Współczujemy trenerowi Adamowi Buczkowi. Tak po ludzku. Bo jakikolwiek wynik wykręci z tym nieprzewidywalnym Zagłębiem, jego dni na 99% i tak są policzone. Niektóre media donosiły, że ultimatum padło jeszcze przed ostatnią kolejką, ale wtedy, po zwycięstwie nad Ruchem, wyrok został odroczony. Teraz – jak podaje dziś „Fakt” – odwlekania już nie będzie, bo Leszek Ojrzyński czeka zwarty i gotowy, by zrobić porządek z lubińskimi leniami.
Buczek na łamach popularnego dziennika zapewnia, że nie dostał od klubu żadnego zapewnienia, iż pozostanie na stanowisku, co jest działaniem nie do końca logicznym. Skoro działaczom Zagłębia zależy na rewolucji i wprowadzeniu zamordyzmu (co w sumie byłoby dość naturalne), to dlaczego tak bardzo rozciągają to w czasie udając, że liczą na tymczasowego trenera, a w rzeczywistości tylko czekają na jego wpadkę? Proces ich myślenia zostanie najprawdopodobniej zweryfikowany dopiero w najbliższych dniach, ale zapewne tylko wtedy, jeśli Zagłębie wygra. W takim wypadku warto będzie zadać pytanie – dlaczego następca nie dostał szansy wcześniej? Akurat miałby całą przerwę reprezentacyjną na poznanie zespołu, przeprowadzenie rozmów z piłkarzami, analizę poprzednich meczów i odciśnięcie choćby minimalnego stempla na drużynie. A to mogłoby być zbawienne w kontekście tak zblazowanej i zapuszczonej drużyny jak Miedziowi.
Takich problemów nie mają za to ich przeciwnicy, których jedyne zmartwienie brzmi: kto zastąpi kontuzjowanego Adama Dancha? 26-letni stoper przez ostatnich kilkanaście miesięcy utrzymywał solidny, wysoki poziom, może nawet życiową formę i – co istotne – był raczej nie na sprzedaż po pierwszym udanym sezonie, bo – tak przynajmniej twierdzą jego znajomi – Danch absolutnie nie wyobraża sobie wyprowadzki z Zabrza i prędzej zostanie żywą legendą Górnika niż opuści ten klub. Dziś zastąpić go może albo Seweryn Gancarczyk, który zostanie przywrócony na środek obrony, albo Błażej Augustyn, który w ostatnim czasie swoją formę szlifował jedynie na Twitterze. Występ byłego defensora Catanii to dla nas jedna z największych zagadek tej kolejki, bo prawdę mówiąc – zupełnie nie wiemy, czego się po nim spodziewać. Niby mamy do czynienia z gościem, który ostatnie lata spędził w kraju stanowiącym uniwersytet dla obrońców, ale z drugiej strony – prawie w ogóle ostatnio nie grał, także z powodu kontuzji. Jeśli teraz, w wieku 25 lat, nie sprawdzi się w Górniku, to poważniejszą część jego kariery będzie można oficjalnie uznać za zakończoną.

Fot. FotoPyk