Matsui, Akahoshi, Murayama, czyli o japońskiej ofensywie, niebawem w Weszło Extra

redakcja

Autor:redakcja

15 września 2013, 19:03 • 3 min czytania

Jako że mamy własnie za sobą najbardziej japoński mecz w Ekstraklasie, na dodatek zakończony remisem po golu Akahoshiego, uznaliśmy, że to idealny moment, by zapowiedzieć nasz kolejny materiał, który niebawem pojawi się w dziale Weszło Extra. Przed paroma dniami spotkaliśmy się z Tomaszem Drankowskim oraz jego współpracownikiem – Tomohito Hirasawą, dzięki którym w polskiej lidze, na wszystkich szczeblach rozgrywek, znajdziemy dziś aż 12 piłkarzy z Japonii. Jacy są, skąd się wzięli, co mogą dać polskiej piłce, a co polska piłka może dać im – to wszystko niebawem w naszej rozmowie.
Póki co kilka fragmentów…

Matsui, Akahoshi, Murayama, czyli o japońskiej ofensywie, niebawem w Weszło Extra
Reklama

O Akahoshim:
– Na samym początku przyjechał na testy do Śląska Wrocław. Tarasiewicz powiedział, że widzi w nim potencjał, ale potrzebuje gotowego zawodnika, który może wejść do składu i od razu grać w lidze. Ok. Później „Aka” pojechał do ŁKS-u, ale tam też go nie chcieli. Wtedy wysłaliśmy go na Łotwę, do Metalurga Lipawa. Pograł pół roku, może nawet mniej, po czym podpisał kontrakt z Pogonią i dziś nikt chyba nie ma wątpliwości, że jest wystarczająco dobry na Ekstraklasę.

– Przez kilka lat grał w J-League, w Urawa Red Diamonds. To duży klub, dzięki temu ludzie go kojarzą. Dużo bardziej niż Murayamę, który występował tylko w drużynie uniwersyteckiej (…) Matsui w Japonii jest taką gwiazdą, że nie może spokojnie poruszać się po ulicach. W końcu był kapitanem reprezentacji, grał na mundialu. Gdyby ludzie go nie kojarzyli, to trochę tak, jakby w Polsce nie znali Błaszczykowskiego (…) Kiedy podpisał kontrakt, to stronie Lechii padały serwery. Pobili dzienny rekord wejść.

Reklama

O Japończykach i ich mentalności:
– Wiadomo, że jak ktoś wyobraża sobie Japończyka jako kogoś, kto co drugi dzień je sushi, to jest to bzdura. Ale ogólnie opinia o nich jest dosyć prawdziwa. Pogodni, fajni ludzie, z którymi dobrze spędza się czas. No i bardzo pracowici. W korporacjach mają nawet taką zasadę, że nie zajmują się kilkoma zadaniami naraz. Dostają jedno, wykonują, kończą, wtedy zabierają się za coś innego. Ci, których sprowadzamy bardzo chcą wyjechać do Europy. Wykonać chociaż ten pierwszy krok. Imponują mi, bo jedni mieszkają w lepszych, inni w gorszych warunkach, ale nigdy nie narzekają. Chcą po prostu grać.

O problemach, jakie napotykają w Polsce:
– Jeśli chodzi o sprawy typowo piłkarskie, to na pewno inny styl gry, dużo fizycznej walki, do której nie są przyzwyczajeni i muszą się z nią oswoić. Pamiętam na przykład jak Ikegami przyjechał do Gwardii Koszalin. Był malutki, chudziutki, ale zawziął się niesamowicie, zaczął chodzić na siłownię, układać diety i naprawdę teraz widać efekty. (…) Jesteśmy cierpliwi. Chcemy ich wprowadzać krok po kroku. Niech powoli się przystosowują, poznają polski futbol. Idealnym przykładem jest Ikegami. Dwa lata temu umieściliśmy go w Gwardii, po roku poszedł do drugoligowej Chojniczanki, awansował z nią i teraz gra w pierwszej lidze. A niewykluczone, że trafi jeszcze wyżej.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama