Young jak typowy diabeł – oszust, bohater, antybohater i wciąż kawał piłkarza

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2013, 22:10 • 2 min czytania

Można grać cały mecz dobrze i ciągnąć zespół? Można, szczególnie jeśli jest się zawodnikiem Manchesteru United. Można jednak zostać za taki występ zbesztanym przez cały kraj? Oczywiście! Szczególnie jeśli chodzi o Ashleya Younga, który potwierdził dziś opinię, że jest komikiem, jednym z topowych błaznów ligi i przede wszystkim symulantem. Dobry piłkarz i oszust, który poza Old Trafford nie zbiera oklasków…
„Czerwone Diabły” z Crystale Palace niesłychanie męczyły bułę. Niby atakowały, ale bez przekonania, niby nie pozwalały na za wiele beniaminkowi, ale ten i tak miał swoje szanse. Dużo walki w środku pola, dużo uderzeń łokciami na powtórkach, jednym słowem – mordęga. Aż wreszcie do gry wkracza Young, rzuca się teatralnie w polu karnym, Dikgacoi dostaje czerwoną kartkę, a Robin van Persie pakuje piłkę do siatki. W 45. minucie, na sekundy przed końcowym gwizdkiem pierwszej połowy… Nic dziwnego, że mecz był już rostrzygnięty. Palace siedli i dostali jeszcze na odchodne trafienie Rooneya, który – mimo rozbitej głowy i zamieszania w letnim okienku – jest maksymalnie skoncentrowany. I po prostu wciąga rywali nosem, jeśli ma tylko swój dzień.

Young jak typowy diabeł – oszust, bohater, antybohater i wciąż kawał piłkarza
Reklama

Z Younga śmiał się dziś Twitter, na jego zachowanie reagowali m.in. Gary Lineker, obecnie prowadzący studio Match of the Day w BBC. Legendarny napastnik krytykował postawę zawodnika, choć politycznym językiem, fani głównie nim wycierali podłogę. Z szewskiej pasji przez cały dzień nie otrząsnęli się z kolei kibice Chelsea. „The Blues” nie mieli bowiem dzisiaj cwaniaka, który zagrałby na nosie rywali i sędziego. Skończyło się na 0:1 z Evertonem. Tym samym Evertonem, którym latem stracił prawie cały sztab szkoleniowy na rzecz… Manchesteru właśnie. Na czele z gwiazdorem Marouanem Fellainim. Los jednak bywa okrutny, tym razem szczęście uśmiechnęło się do „The Toffees”, którzy dodatkowo postawili wielki opór drużynie Mourinho. I zasłużenie wygrali, co sprawia, że status „The Special One” coraz częściej zostaje naruszany…

Reklama

A, jeszcze skoro zaczęło się Youngiem, to dla pięknej klamry wskażemy innego winowajcę. Tym razem z meczu Sunderland – Arsenal. Martin Atkinson powinien dzisiaj dłużej zastanowić się nad odłożeniem gwizdka lub powinna go wyręczyć FA. „Kanonierzy” wygrali 3:1, ale arbiter nie uznał prawidłowej bramki na 2:2 dla gospodarzy… Szczegóły na skrócie poniżej.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama