Śląsk zapłacił za mistrza, cenzura w Krakowie, Rzeźniczak nie zapłaci

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2013, 08:03 • 11 min czytania

Zapraszamy na sobotni przegląd sześciu tytułów prasowych.

Śląsk zapłacił za mistrza, cenzura w Krakowie, Rzeźniczak nie zapłaci
Reklama

FAKT

Vuković: Do Legii mam sentyment, a w Koronie kumpli.

Reklama

– Wszyscy wiedzą, jak wielki jest mój sentyment do Legii, ale z drugiej strony to w Koronie mam obecnie więcej kolegów. Z tymi chłopakami grałem do niedawna, jestem z nimi bardzo zżyty. Dlatego w sobotę usiądę na trybunach i będę trzymał kciuki za obydwie ekipy. Niech wygra lepszy! – mówi Faktowi Vuko. Były serbski pomocnik na bieżąco śledzi sytuację w obydwu klubach. – W Koronie było ostatnio dużo zamieszania, ale mam nadzieję, że przerwa na mecze reprezentacji uspokoiła sytuację. Dobrym znakiem jest chociażby przywrócenie do kadry pierwszego zespołu Tomka Lisowskiego. Piłkarze muszą pójść za nowym trenerem. Taki to zawód, nie zmieni się rzeczywistości. Z drugiej strony od początku mówiłem, że zwalnianie Leszka Ojrzyńskiego po kilku kolejkach mijało się z celem. Ja generalnie jestem przeciwko takim nerwowym ruchom – tłumaczy Aco. Dla Vukovicia Legia jest zdecydowanym faworytem do mistrzostwa Polski. – Jak na polską ligę mają bardzo silną kadrę, ale trzeba to udowodnić na boisku. Nie można lekceważyć ligi, bo tylko przez odpowiednie wyniki na własnym podwórku próbujesz potem podbić europejskie puchary. Ostatni mecz z Cracovią pokazał, że chłopaki wracają na właściwe tory. Robię sobie też nadzieje na sukces w Lidze Europy. Jeśli legioniści dadzą z siebie maksa, mogą wyjść z grupy – przekonuje Vuko.

Wisła cenzuruje dziennikarzy. Panie Cupiał, skończyły się czasy PRL.

Kilka dni temu Fakt podał, że prezes Cupiał szykuje najstarszą córkę na swojego następcę. Napisaliśmy, że zobaczył w niej osobę, której za kilka lat może bez obaw powierzyć swoje interesy. W odpowiedzi na nasz artykuł przyszło sprostowanie, w którym klub napisał, że tekst… uderzył w dobre imię Wisły. Nie wyjaśniono jednak w jaki sposób? Za wyrażenie uznania wobec biznesowych talentów pani Moniki Cupiał odebrano nam akredytację prasową. To jakiś absurd. Absurdy zdarzały się już wcześniej. W marcu w Fakcie napisaliśmy, że Wisła przenosi swoje biura do Katowic, a piłkarze trenować będą w Myślenicach. Na drugi dzień klub wystosował oświadczenie, w którym zdecydowanie zaprzeczał naszym informacjom. Po czym wdrożono wszystko to, o czym informowaliśmy naszych Czytelników. Dziś biura klubowe mieszą się w Katowicach, a od nowego roku piłkarze ćwiczyć będą gdzie? Tak, w Myślenicach. Jako największa gazeta w Polsce mamy prawo publikować informacje, korzystając z zaufanych źródeł. Jeśli się mylimy – klub, zgodnie z prawem prasowym, ma prawo żądać od nas sprostowania. W cywilizowanym świecie do porozumienia dochodzi się dialogiem. Odebranie akredytacji to ruch rodem z PRL – pałą w łeb.

Zieliński dla Faktu: Gole z San Marino nikogo w Udine nie podniecają.

Z Zielińskim przechadzaliśmy się po centrum dzień po meczu z San Marino. Zabytkowa część miasta z górującym nad resztą Piazza Liberta, niespecjalnie tętni życiem. – Szczerze? Do życia to raczej nudne miasto, ale dla piłkarza to może dobrze. Jest spokój. Można się skupić na futbolu – powiedział Faktowi Zieliński, który po zgrupowaniu kadry wrócił do Udine przeziębiony. Po dobrym meczu z Czarnogórą i dwóch golach strzelonych z San Marino pomocnik wrócił do klubu z podniesioną głową. – Wiedzą, że strzeliłem w Serravalle, ale gole z San Marino nikogo tu nie podniecają. Wszyscy mówią, że takiemu przeciwnikowi to i oni by strzelili – zażartował „Zielu”. Jeśli wychodzi do miasta to wybiera standardową rozrywkę. Kino, kręgle, restauracja, choć najczęściej je na klubowej stołówce, gdzie może porozmawiać z kolegami z drużyny. – Nie myślcie tylko, że chodzę tam dlatego, bo mogę zjeść za darmo. Po prostu mam blisko, a gotują naprawdę dobrze. Mieszkam pięć minut od stadionu. Jest mi wygodnie – tłumaczy jeden z ostatnich odkryć kadry.

RZECZPOSPOLITA

11-tka marzeń – Stefan Szczepłek.

Czasami w pamięć zapadają piłkarze, którzy nie tylko dobrze grali, ale coś sympatycznego się z nimi łączy. W tej jedenastce znaleźli się właśnie tacy. Mają pomniki pod stadionami i w sercach kibiców. Widziałem, jak na Stadionie Azteca Diego Maradona wbija dwie bramki Anglikom: jedną ręką, a drugą po rajdzie przez pół boiska. Pamiętam też scenę z następnego dnia. Maradona odwiedził w Meksyku biuro prasowe mundialu. Przechadzał się w towarzystwie prezydenta MKOl Juana Antonio Samarancha i patrzył pogardliwie na dziennikarzy z całego świata. Brakowało tylko, żeby dał nam do ucałowania swoją dłoń. To był geniusz, ale mały człowiek, o czym później też wielokrotnie nas przekonywał. Oglądałem jego akcje z otwartymi ustami, jednak nie jestem w stanie go polubić. Na mojej liście „piłkarzy ze snów” są więc tacy, którzy nie tylko wspaniale grali, ale choć wielu uważano za bogów, mieli cechy ludzkie.

BRAMKARZ
Lew Jaszyn. Radziecki bramkarz, być może najlepszy w historii piłki nożnej. Najbardziej znany, obok Jurija Gagarina, agent reklamowy Związku Radzieckiego. W czasach kiedy Nikita Chruszczow sprawdzał zelówki swoich trzewików na mównicy Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, wzbudzając popłoch i śmiech, Lew Jaszyn był już mistrzem olimpijskim i mistrzem Europy. FIFA powołała go do „reprezentacji świata” na mecz z Anglią, na Wembley, z okazji setnej rocznicy powstania pierwszego piłkarskiego związku krajowego. „France Football” przyznał mu „Złotą Piłkę” dla najlepszego zawodnika Europy. Ł»aden inny bramkarz nie zdobył tego trofeum. Jaszyna wszyscy szanowali, a wbicie mu bramki nobilitowało strzelców na całym świecie, bo było trudne.

GAZETA WYBORCZA

Jacek Zieliński: Postaramy się popsuć dobry nastrój trenerowi Piotrowi Stokowcowi.

– Kontuzje i kartki są wkalkulowane w nasze plany, choć przyznaję, że tak wiele absencji trudno nawet było zakładać. Mamy jednak już plan na Jagiellonię, mamy w zanadrzu kilka wariantów ze składem, jednak ostateczne decyzje co do wyjściowej zapadną w niedzielę przed meczem. Wiele zależeć będzie od dyspozycji fizycznej i zdrowia zawodników – stwierdza Jacek Zieliński na łamach oficjalnego serwisu internetowego klubu z Chorzowa. Trener Ruchu został też zapytany o Piotra Stokowca, szkoleniowca Jagiellonii, z którym współpracował swego czasu w Polonii Warszawa. – Gdy ja prowadziłem Polonię Warszawa, to Piotr trenował z dobrym skutkiem Młodą Ekstraklasę „Czarnych koszul”. Piotrek ma również bardzo udany początek szkoleniowej drogi z seniorami. Zobaczymy jak to dalej będzie wyglądało, ale w niedzielę postaramy się popsuć dobry nastrój trenerowi Stokowcowi – mówi Jacek Zieliński i dodaje: – Jagiellonia bardzo dobrze wystartowała w rozgrywkach od wyjazdowych zwycięstw z Zawiszą Bydgoszcz i Śląskiem Wrocław. Jaga gra kombinacyjną, ciekawą piłkę. Ma kilku bardzo dobrych piłkarzy, że wymienię tylko Balaja, Quintanę, Plizgę, Pazdana. Nie wyszedł im pierwszy mecz na swoim, nowym stadionie z Pogonią Szczecin, więc spodziewam się, że tym bardziej zepną się na nas.

Wojciech Szczęsny: Nigdy nie pogodzę się z rolą rezerwowego w kadrze.

Kadra w każdym niemal meczu traci gola. Nawet z San Marino.
– Gra obronna to największa wada reprezentacji. Wiemy o tym wszyscy: trenerzy, piłkarze, dziennikarze i kibice.

Na boisku pomagasz niewiele. Jak przyjmujesz rolę rezerwowego?
– Nigdy nie przyjadę na zgrupowanie pogodzony z byciem numerem dwa. Tak samo będzie w październiku. Wierzę, że wywalczę miejsce i zagram w eliminacjach. Jestem w formie, czuję się mocny i postaram się potwierdzić to w najbliższych tygodniach w Arsenalu. Może ułatwię trenerowi Fornalikowi decyzję? Nie jest przyjemnie oglądać mecze z ławki rezerwowych, ale chyba dorosłem, by wreszcie zrozumieć, że najważniejszy jest zespół. Jeśli pojedziemy na mundial, będę tak samo szczęśliwy, jak bym był, gdybym grał. I odwrotnie. Jeśli nie pojedziemy, będę tak samo nieszczęśliwy. Od marcowych meczów broni Artur Boruc i spisuje się bez zarzutu. Ja nie zagrałem ani minuty o punkty i z tego powodu ze szczęścia nie skaczę.

Kto jest najlepszym polskim bramkarzem?
– W reprezentacji broni Artur. Jedynym, który może to ocenić, jest selekcjoner.

DZIENNIK POLSKI

Problemy Cracovii: kontuzje i powołania do kadry.

Trener „Pasów” narzeka, że na zgrupowaniach kadry byli ostatnio Damian Dąbrowski, Sebastian Steblecki i Paweł Jaroszyński. – Nie jestem zadowolony z tego typu powołań – mówi Stawowy. – Zawodników bierze się na dłuższy czas z klubu, a grają pięć czy siedem minut. Z kadrą nie powinno się jeździć na wycieczki, ale po to, by dać zawodnikowi szansę. Steblecki to nasz podstawowy zawodnik, jeśli chodzi o drugą linię, podobnie Damian Dąbrowski. Z jednej strony występy w kadrze to nobilitacja, ale z drugiej – mamy ważny mecz ligowy. Kłopotu nie widzą zawodnicy. – Nie graliśmy wiele, nie mogliśmy się zmęczyć treningami, bo nie były one intensywne. Podróże są oczywiście męczące, ale jesteśmy naładowani energią – zapewnia Steblecki. Stawowy zdaje sobie sprawę z siły rywala, szczególnie z jego walorów ofensywnych. – Zawisza nie powinien zajmować ostatniego miejsca – twierdzi szkoleniowiec „Pasów”. – Zresztą rozkręca się z każdym meczem. Trafiło do tej drużyny wielu nowych zawodników i ta dwutygodniowa przerwa z pewnością im pomogła. Gdyby teraz przyszło nam grać na przykład ze Śląskiem, to nie widziałbym żadnej różnicy między tymi zespołami. Bardzo chciałbym mieć w swojej drużynie Michała Masłowskiego, sądzę, że ze strony tego zawodnika będzie nam groziło największe niebezpieczeństwo. Musimy być bardzo czujni.

SUPER EXPRESS

Jakub Rzeźniczak: Możecie mnie zamknąć, nie zapłacę!

Jak to możliwe, że sąd już drugi raz cię każe, skoro przedstawiasz usprawiedliwienie?
– Zacznijmy od tego, że ja się o ten proces nie prosiłem. Nie wniosłem oskarżenia przeciw Piotrowi, wszystko sobie wyjaśniliśmy. Postępowanie wszczęto z urzędu, bo niby jestem osobą publiczną.

Kiedy zaczął się proces, kiedy dostałeś pierwszą grzywnę?
– W styczniu. Otrzymałem wezwanie i poszedłem z nim do prawnika, który stwierdził, że stawiennictwo nie jest obowiązkowe. Okazało się jednak, że nie miał racji i sąd ukarał mnie po raz pierwszy. Dostałem 500 zł grzywny.

Zapłaciłeś?
– Nie.

A odwołałeś się?
– Też nie. Kolejne wezwanie dostałem w kwietniu. Nie mogłem się stawić, bo graliśmy w Pucharze Polski z Ruchem Chorzów. Legia wysłała usprawiedliwienie i był spokój. A jak już mogłem iść do sądu, toÂ… rozprawa się nie odbyła, bo nie mógł się na niej stawić obrońca Piotra. Nikt mnie wtedy nie powiadomił. Miałem dwa dni wolnego, ale nigdzie nie wyjeżdżałem, bo pamiętałem o dacie rozprawy. Poszedłem do sądu, przeczytałem kartkę na drzwiach i mogłem wracać do domu. A teraz paranoja. Byłem na kadrze, a tu 3 tys. grzywny za to, że nie stawiłem się na rozprawie.

Marek Koźmiński: Dajmy na mszę za zdrowie Lewego.

Wierzy pan jeszcze w nasz awans do finałów mistrzostw świata?
– Matematyczne szanse są, ale czekają nas dwa arcytrudne mecze wyjazdowe (z Ukrainą i Anglią – red.). Wiara musi na czymś bazować. Nasza opiera się właśnie na matematyce i na tym, że mamy młody zespół, który od czasu do czasu stać na przebłyski. Poza drobnymi fragmentami dobrej gry mamy ogromne problemy, popełniamy kuriozalne błędy. Jak pamiętam, polska piłka zawsze opierała się na solidnej obronie i kontrataku. Tymczasem teraz, o ile z przodu jeszcze udaje nam się sklecić jakieś podania, o tyle dużo gorzej jest z tyłu. I to nie tylko w pierwszej reprezentacji, bo kadra U 21 w ostatnich dwóch meczach straciła 9 goli. Czyli problem jest głębszy.

Co pokazały dwa ostatnie mecze, z Czarnogórą i San Marino?
– Ł»e mamy 7-8 ciekawych piłkarzy, ale w piłkę gra się w jedenastu. Zobaczyliśmy, jak absurdalne były propozycje niektórych mediów, żeby zastąpić Lewandowskiego kimś innym. Co tydzień powinniśmy dawać na mszę za zdrowie Roberta, bo za nim jest przepaść.

Fornalik ciągle miesza w składzieÂ…
– Weźmy linię obrony. Każdy mecz graliśmy w innym składzie. Trener tu nie trafił. Salamon? W meczu z San Marino wyraźnie się bał.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Nasz ranking: najlepsi obcokrajowcy ekstraklasy.

Odejście Danijela Ljuboi i Razacka Traore poważnie osłabiło stawkę obcokrajowców nad Wisłą. Ale pojawili się nowi. Daisuke Matsui ma CV lepsze niż ktokolwiek do tej pory grający w ekstraklasie. Trener Bogusław Kaczmarek uważa, że w naszej lidze nie było zawodnika o takich umiejętnościach. Czy zagra na ich miarę i zostanie najlepszym obcokrajowcem w historii ligi? Eduards Visnakovs i Marco Paixao to napastnicy, jakich brakowało w naszym futbolu. Być może udani następcy Artioma Rudniewa, który naszą ligę potraktował jako tranzyt do lepszego świata. Za najlepszego obcokrajowca uznaliśmy jednak DuŁ¡ana Kuciaka, który w Polsce, królestwie dobrych bramkarzy, zdominował stawkę zawodników na tej pozycji. Częściej niż w co drugim meczu schodzi z boiska z czystym kontem i ma ogromny wpływ na swój zespół, mimo że gra w najlepszej personalnie drużynie w kraju.

10. Gergö Lovrencsics (Lech Poznań)
Kolejny zawodnik, który trafia do tego rankingu przede wszystkim za całokształt. Teraz gra znacznie słabiej niż wcześniej. Złośliwi twierdzą, że stało się to po podpisaniu nowego, 3-letniego kontraktu, ale my stawiamy na chwilowy kryzys. Wcześniej, zarabiając 3 tysiące euro miesięcznie, grał świetnie. Wiosną był supergwiazdą Lecha, strzelił 6 bramek, miał asysty, swoimi niesamowitymi rajdami rozrywał linie defensywne większości polskich drużyn. Docenił to selekcjoner reprezentacji Węgier Sandor Egervari, u którego piłkarz Lecha zagrał już dwa mecze.

Ojrzyński odmówił. Janas weźmie Miedź?

Dopiero pod koniec przyszłego tygodnia znane będzie nazwisko nowego trenera legnickiej Miedzi. Właściciel klubu Andrzej Dadełło rozmawia z kilkunastoma kandydatami. Niektórzy, jak choćby Artur Skowronek, przyjechali do Wrocławia na rozmowy z Dadełłą. Legnicki klub przeżywa aktualnie gorący okres. Miedź, która w bieżącym sezonie miała się bić o awans do ekstraklasy, zajmuje aktualnie ostatnie miejsce w tabeli. Drużyna nie wygrała dotąd (a w ogóle od 1 maja) żadnego meczu i ma na swoim koncie zaledwie trzy punkty. Nic dziwnego zatem, że na początku tygodnia pracę stracił Rafał Ulatowski. Od tego momentu trwają gorączkowe poszukiwania nowego szkoleniowca. Do wrocławskiej siedziby firmy Dadełły przyjeżdżają kandydaci. „Grzeją się” także telefony i skrzynki mailowe. Do klubu napłynęło nawet kilkanaście ofert trenerów z Czech, Słowacji i krajów byłej Jugosławii, ale zagraniczny trener nie jest w ogóle brany pod uwagę. Taki szkoleniowiec straciłby bowiem zbyt wiele czasu na poznanie zawodników i specyfiki drużyny.

Śląsk w końcu zapłacił za… mistrzostwo Polski.

Ze środków otrzymanych z transferu Waldemara Soboty władze Śląska Wrocław w końcu po ponad roku zapłacili swoim piłkarzom premie za zdobycie tytułu mistrza Polski w sezonie 2011/12. Ponad cztery miliony złotych jakie Śląsk dostał od FC Brugges za transfer Waldemara Soboty rozchodzi się w błyskawicznym tempie. Ale tego można było oczekiwać znając dług jaki miał Śląsk wobec swoich zawodników. Klub jest w poważnych tarapatach finansowych, lecz mimo to jego włodarze zachowali się z klasą, bowiem pierwszym ich działaniem po otrzymaniu pieniędzy na konto, było wypłacenie 2 milionów złotych piłkarzom tytułem premii za zdobyte w sezonie 2011/12 mistrzostwo Polski. Poza tym około miliona złotych przeznaczona wypłatę jednej z co najmniej dwóch zaległych pensji dla całej kadry zawodników i trenerów.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama