Uff, to już! Często narzekamy na to, jak grają, ale przecież w czasie przerw na reprezentację narzekamy jeszcze bardziej. Podobnie, jeśli chodzi o poranne wstawanie do roboty – niby w taką niedzielę chciałoby się dłużej poleżeć, tylko że jakoś tak już mamy, że przyzwyczajony organizm spać nie daje, domagając się czegoś zupełnie innego. Jesteśmy uzależnieni od Ekstrakklasy. No więc – na pierwszy ogień w 7. kolejce obejrzymy – jakby powiedział Igor Sypniewski – niezbyt ekskluzywne starcie Widzewa z Podbeskidziem. Mecz dwóch najgorszych defensyw w stawce, na dodatek w piątek, trzynastego…

JEŚLI NIE MASZ DZIEWIÄ„TKI, MIEJ CHOCIAŁ» DZIESIÄ„TKĘ
Trochę się z Podbeskidzia śmiejemy, bo konstruowanie jakichkolwiek akcji wychodzi im z taką gracją i swobodą, z jaką Pietrasiak powstrzymywałby smukłych Kenijczyków na lekkoatletycznym torze. Odszedł Demjan, zabierając ze sobą jedyny sprawdzony wariant taktyczny. No, ale skoro nie ma klasycznej dziewiątki, to dobrze mieć przynajmniej dziesiątkę. Właśnie dlatego do Bielska-Białej zawitał pokryty kilkucentymetrową warstwą kurzu Iwański, który przed laty, ramię w ramię z trenerem Michniewiczem, dali Zagłębiu Lubin mistrzostwo Polski. To w końcu jakiś argument, jeśli mowa o rozdzielaniu podań, czego nie można było powiedzieć w przypadku siermiężnych i do bólu przewidywalnych Łatki czy Slobody. Zanim oni przyjęli piłkę, upewnili się, że przyjęli, po czym poprawili, jeszcze raz poprawili i wreszcie podnieśli głowę, żeby zobaczyć, czy mogą zagrać do najbliższego, czy trzeba będzie wybić dwa hektary do przodu.
NA WIDZEWIE OSTATNIO PUNKTUJÄ„
Kusi nas, żeby dodać, że my w godzinach szczytu szybciej złapiemy taksówkę i objedziemy pół miasta, niż tamci zorganizują atak pozycyjny pod swoim polem karnym i kilkoma szybkimi podaniami dostaną się na połówkę przeciwnika. Tylko po co te docinki, co nowego by wniosły? Michniewicz musi układać takie puzzle, jakie ma. A że niektóre nie pasują… Na jego pocieszenie możemy dodać: chyba najgorsza część sezonu już za nim. W pierwszych sześciu kolejkach bielszczanie zdążyli już zmierzyć się z całym ligowym podium. Co ciekawe, na Widzewie piłkarzom spod Klimczoka wiedzie się wyjątkowo dobrze, bo ostatni raz przegrali tam w maju 2009 roku, jeszcze w ramach pierwszej ligi. Minione trzy sezony to kolejno: remis 2:2 i zwycięstwa 1:0 i 2:1. Zwłaszcza to ostatnie, szczególnie ważne, bez którego o utrzymaniu nie byłoby mowy.
CAŁA WIARA W RĘCE BRACI
Podobno braci się nie traci. Zobaczymy, do kiedy to powiedzenie będzie aktualne w przypadku braci Visnakovsów i Widzewa. Piłka do Aleksejsa, na skrzydło, gdzie może wykorzystać swoją szybkość (podobno jeszcze bardziej zrywny był w krakowskich klubach, w czasach gry dla Cracovii), trochę chaotyczna, dzięki czemu też mniej przewidywalna seria zwodów i dogranie do młodszego. Eduards albo zepsuje, albo trafi do siatki. Banał, co? Tylko że w przeciwieństwie do większości ekstraklasowych napastników, u niego te proporcje są zdecydowanie inne, lepsze.
Dobra, a teraz czas na konkrety, czyli to, co misie lubią najbardziej.
Zdaniem naszego bukmachera:

Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>
Kurs 3,30 na remis w szarpanym meczu to ciekawa propozycja. A jako że fauli pewnie nie zabraknie, można się również pokusić o czerwoną kartkę, wycenioną 4 do 1. Pamiętajcie: piątek, trzynastego…