To oczywiście tylko hipoteza, ale niewykluczone, że gdyby Waldemar Fornalik zajął się pracą, a nie oglądaniem Tomasza Zubilewicza w starciu z Ryszardem Kaliszem, to uniknąłby takiego chaosu w swoich powołaniach. Chaosu z którego urodziła się kolejna kompromitacja.
Selekcjoner najpierw powołał do kadry kontuzjowanego Arkadiusza Milika i chociaż o urazie tego gracza wiedzieli już wszyscy w Polsce (będzie się leczył ok. 7 tygodni), to trzymał go do końca na liście wezwanych. I kiedy już wszyscy mówili „Waldek, nie wygłupiaj się, Milik nie może zagrać”, to powołałâ€¦ Artura Sobiecha. Też kontuzjowanego. – W klubie przechodzę zabiegi. Stawię się na badaniach u lekarza kadry w Warce, a na drugi dzień wracam do Hannoveru dalej się leczyć – mówi Sobiech.
Pytanie, kogo tym razem powinien powołać Fornalik. Polecamy Łukasza Teodorczyka, który odniósł kontuzję w spotkaniu z Zawiszą, a kiedy i on powie, że przyjechać nie może – to Macieja Korzyma z Korony Kielce. To naprawdę smutne, kiedy o stanie zdrowia reprezentantów więcej wiedzą dziennikarze niż sam selekcjoner (przy okazji, drogi trenerze, obecność Damiena Perquisa na liście rezerwowej też bezsensowna – kontuzjowany).