Dla niektórych ten tekst może być trochę za długi, dla innych trochę zbyt męczący, ale mamy nadzieję, że niektórzy przez niego przebrną. Tutaj w szczegółach rozpisujemy, jak wyglądały umowy pomiędzy PZPN i Sportową Akademią – czyli jak od środka wygląda tzw. „afera autokarowa”. Jeśli wcześniej czegoś nie doprecyzowaliśmy, jeśli cokolwiek pomieszaliśmy i komuś zrobiło się smutno, to jest nam z tego powodu bardzo wstyd, jesteśmy najgorsi, żenujący, przepraszamy itd, itp. Poniżej fakty wyciśnięte jak cytryna. Nic już się do tego nie da dodać, niczego nie da się odjąć.
Na początku musimy przyznać się do jednej pomyłki – sądziliśmy, że ostatni aneks został podpisany pod koniec 2011 roku, tymczasem został podpisany pod koniec 2010 roku. Tyle, jeśli chodzi o przeprosiny.
A teraz do rzeczy.
Pierwsza umowa została podpisana 11 maja 2009 roku. Polski Związek Piłki Nożnej reprezentował Grzegorz Lato oraz Zdzisław Kręcina, natomiast Sportową Akademię Władysław Ł»muda. Już ta umowa jest zaskakująca z kilku przyczyn. Po pierwsze – mniej więcej dwa tygodnie wcześniej Ł»muda został trenerem reprezentacji Polski do lat 16, więc zarówno pracował w związku, jak i prowadził z nim interesy. To chyba raczej niespotykane w Europie, by selekcjoner juniorskiej kadry był zarazem dostarczycielem usług przewozowych. Ale cóżâ€¦ Dziwi też, dlaczego w ogóle PZPN zdecydował się związać sobie ręce i zdecydować na współpracę ze Sportową Akademią na zasadach wyłączności. Wiadomo przecież, że Sportowa Akademia to nie jest firma o wielkiej renomie na rynku przewozowym, z potężnym taborem. Tymczasem PZPN w umowie ustalił, że „wszystkie zlecenia na korzystanie z transportu autokarowego na potrzeby Związku, służby Związku będą zlecały Przewoźnikowi”. Przewoźnik – Sportowa Akademia, KRS: 0000265041.
Z jakiego powodu PZPN daje jednej firmie wyłączność i nawet nie otwiera sobie żadnej furtki, by w razie konieczności korzystać z innych firm? Po prostu, na logikę – po co dawać komuś wyłączność, jeśli sytuacja rynkowa do tego nie zmusza? Zwłaszcza, gdy mówimy o firmie (Sportowej Akademii), która tak naprawdę w branży zupełnie nic nie znaczy. Zastanawiające.
W dodatku była to umowa, którą od początku trudno było rozwiązać. Już w tym momencie okres wypowiedzenia był nietypowy:
„Umowa niniejsza została zawarta na czas nieokreślony z prawem do jej wypowiedzenia na koniec każdego roku ze skutkiem na koniec roku następnego”.
Są to przedziwne konstrukcje. Mówiąc krótko – jeśli PZPN chciał zmienić przewoźnika np. w marcu 2010 roku, to musiał korzystać ze Sportowej Akademii do 31 grudnia 2011 roku. O dziwo, z czasem okaże się, że nawet tak absurdalnie długi czas wypowiedzenia jest… ciągle za krótki. Ale do tego dojdziemy.
Oczywiście, PZPN mógł rozwiązać umowę z winy przewoźnika, a więc bez zachowania okresu wypowiedzenia, ale tylko wówczas, jeśli „Przewoźnik nie jest w stanie zabezpieczyć potrzebnej ilości autokarów w celu realizacji przewozu” (mało prawdopodobne, ponieważ umowa daje przewoźnikowi prawo do podnajmowania autokarów od innych firm) lub jeśli „awarie autokarów powtarzają się kilka razy w miesiącu, powodując zakłócenia w prawidłowej realizacji przewozów”. Awarie kilka razy w miesiącu – przyznajmy, że dość nisko zawieszono poprzeczkę, a też spójrzmy, jak nieprecyzyjna jest to umowa: co to znaczy kilka razy? Dwa? Cztery? Osiem? Co to znaczy „kilka razy”? Kto sporządza takie kontrakty?
Dalej czytamy, że jeśli PZPN zerwie umowę ze Sportową Akademią, to musi w ramach kary Sportowej Akademii płacić 50 procent tego, co zapłaci nowemu przewoźnikowi.
Załącznik do umowy zawiera stawki, na jakie umawia się w 2009 roku PZPN ze Sportową Akademią – 700 złotych za transfer, 140 złotych za godzinę pracy w Polsce i 150 złotych za godzinę pracy w Europie oraz 3,7 złotego za kilometr.
15 września 2010 roku podpisano aneks do umowy – znowu podpisali go Grzegorz Lato, Zdzisław Kręcina oraz Władysław Ł»muda. Zmieniono paragraf dotyczący rozwiązania umowy oraz odszkodowań – od tego momentu głównie to będzie obiektem zmian, jakby wszyscy przygotowywali się do „rozwodu”. Jednak trzeba przyznać, że w tym momencie zmiany nie były daleko idące, raczej miały na celu doprecyzowanie, w jakich okolicznościach Sportowej Akademii należy się odszkodowanie. A od tego momentu należy się także wówczas, kiedy PZPN zamówi autokar od Sportowej Akademii za późno, czyli później niż na 14 dni przed planowanym wynajmem. Wówczas musi zapłacić karę – 50 procent sumy, którą wydał u innego przewoźnika.
I znowu – po co PZPN pakuje się w umowę na wyłączność z firmą, która nic nie znaczy na rynku przewozowym i po co daje jej tak długi okres wypowiedzenia, jednocześnie tak chętnie przystając na kary umowne wobec siebie? Umowa nie jest specjalnie komfortowa, o każdym zapotrzebowaniu na autokar trzeba informować 14 dni wcześniej, co przecież bywa problemowe. Zrozumiałe byłoby związanie się z firmą przewozową na zasadach wyłączności, gdyby taka firma miała autokary na każde zawołanie, takie, które – mówiąc z przymrużeniem oka – grzałyby się 24 godziny na dobę. No i drugi warunek wyłączności – stawki musiałyby być zdecydowanie niższe niż u konkurencji.
No właśnie – stawki. Aneks wprowadza pewne zmiany w cenniku. Cena za 1 kilometr to 4 złote, natomiast stawka dzienna do 400 kilometrów – 1600 złotych. Wyszczególnione zostały też przeróżne opcje, typu: transfer z lotniska do hotelu w obrębie miasta oraz odwiezienie sprzętu z rozładunkiem – 900 złotych. Później ceny już się nie zmienią, więc można je porównać z konkurencją. Wniosek – nie są to ceny specjalnie zawyżone, ale zdecydowanie nie są też niskie. Na przykład gdy zajrzymy na stronę firmy Sindbad, która też wielokrotnie świadczyła usługi przewozowe związkowi (a która posiada – jak się sama chwali na swojej stronie – ponad 100 własnych autokarów i 100 wynajmowanych bądź dzierżawionych) to możemy się dowiedzieć, że u niej wynajem autokaru na dzień kosztowałby 1200 złotych (a nie 1600), a przejechany kilometr – 3,5, a nie 4 złote. Mała różnica, prawda? OK, prawda, mała, ale dodatkowo Sindbad oferuje 25-procentowe upusty dla stałych klientów. A to już oznacza całkiem sporą rozbieżność. Oczywiście, PZPN mógłby wywalczyć upusty nawet większe, ponieważ wożenie reprezentacji to także darmowa ekspozycja reklamowa dla przewoźnika.
Podsumujmy – PZPN jest idealnym, wręcz wymarzonym partnerem dla każdego przewoźnika. Wynajmuje autokary często, płaci w terminie, dodatkowo reklamuje przewoźnika, bo przecież gdzie jest reprezentacja, tam są też kamery. Związek ma więc karty w ręku – każda firma w tym kraju chciałaby wozić „związkowców”. Można to wykorzystać, ogłosić przetarg, zbić ceny do naprawdę niskiego poziomu. Tymczasem PZPN wiąże się trudną do rozwiązania umową, z absurdalnie długim okresem wypowiedzenia, z karami, które może nałożyć przewoźnik. I to wiąże się z firmą, która jest w branży malusieńka i która daje wyższe ceny niż byliby wstanie dać inni. Dziwne.
Wreszcie dochodzimy do kolejnego aneksu – wchodzącym w życie 1 listopada 2010 roku. Znowu grzebie się przy terminie wypowiedzenia. Już wcześniej był on dla związku niekorzystny, teraz robi się groteskowy.
Nowe brzmienie:
„Umowa niniejsza została zawarta na czas nieokreślony z prawem do jej wypowiedzenia na koniec każdego roku kalendarzowego z terminem wypowiedzenia 36 miesięcy liczonym od końca roku, w którym umowa została wypowiedziana”.
36 miesięcy wypowiedzenia – bosko! Ale w praktyce – jeszcze lepiej.
O ile się nie mylimy, PZPN wypowiedział umowę w marcu 2012 roku, co oznacza, że realny okres wypowiedzenia wynosił 45 miesięcy (jeśli wypowiedział w kwietniu – to 44 miesiące). Teoretycznie, dzięki temu aneksowi, umowa pomiędzy PZPN a Sportową Akademią wygasa… 31 grudnia 2015 roku. Warto sobie uświadomić tę datę – 31 grudnia 2015. Grzegorza Laty dawno już nie ma, Zdzisława Kręciny też nie, tymczasem kontrakt ciągle sobie leci. W tym czasie – jak postanowiły strony w listopadowym aneksie – „Związek zapewni w okresie obowiązywania umowy wynajem na poziomie 75 000 zł (siedemdziesiąt pięć tysięcy) netto średnio miesięcznie”. Kiedy więc ktoś pyta, skąd więc suma 75 000 złotych miesięcznie – właśnie stąd, z dokumentów. Czyli jeśli PZPN będzie jakimś cudem potrzebował autokarów za więcej niż 900 000 złotych rocznie (75 tysięcy razy 12), to oczywiście zapłaci więcej. Natomiast pod żadnym pozorem nie może płacić mniej.
Dziwne po dwakroć – do tej pory związek w umowie głównej nie gwarantował, że będzie wynajmował autokary za jakąś konkretną sumę, po prostu bazował na cenniku za konkretne usługi, tymczasem od tego momentu musi płacić minimum 75 tysięcy miesięcznie. Jak już uzna, że to za dużo – to dalej musi płacić po 75 tysięcy miesięcznie (średnio tyle, czyli raz może być 50 tysięcy, raz 100 tysięcy, byle finalnie się zgadzało) przez 36 miesięcy (plus te kilka miesięcy do końca roku kalendarzowego, w którym wypowiedziana zostanie umowa). To oznacza, że sam okres wypowiedzenia jest warty minimum 2,7 miliona złotych, o ile Sportowa Akademia dalej świadczyłaby usługi związkowi.
Gdyby jednak w tym czasie PZPN wypiął się na Sportową Akademię, uznał, że nie chce mieć z nią nic wspólnego i gdyby korzystał z innego przewodnika? Wtedy płaciłby i nowemu przewoźnikowi, i Sportowej Akademii.
A dokładnie – wówczas musi zapłacić 50 procent kary umownej po stawkach z umowy, co chyba można rozpisać następująco: jeśli PZPN w roku wynajmie autokary na 100 dni, po 1200 złotych za dzień od innego przewoźnika, to musi oddać Sportowej Akademii 50 procent wynagrodzenia za te 100 dni, ale już licząc po 1600 złotych za dzień (po stawkach Sportowej Akademii). Nie ma więc sensu, by PZPN szukał sobie tańszego partnera, ponieważ tak czy siak Sportowa Akademia weźmie swoje. Jej interesy – w przeciwieństwie do interesów związku – zostały zabezpieczone. Jednocześnie wydaje się, że Sportowa Akademia musiałaby brać minimum 37,5 tysiąca złotych miesięcznie bez świadczenia usług, chociaż piszemy, że „wydaje się”, ponieważ ten paragraf został tak sporządzony, że naprawdę trudno go tak na sto procent zrozumieć (a sam Grzegorz Kulikowski koszty zerwanie umowy wycenia na sumę raczej zbliżoną do 75 000 złotych miesięcznie – o czym dalej). Zacytujmy fragment umowy (pisownia oryginalna):
„W przypadku wcześniejszego rozwiązania umowy nie z winy Przewoźnika oraz wynajmu autokarów u innych Przewoźników lub zamawiania przewozów nie zgodnie z umową (w terminie krótszym niż przewiduje umowa)co uniemożliwia wykonanie zlecenia spowoduje naliczenie kary umownej wysokości 50 % kosztów wynajmu po stawkach uzgodnionych w umowie”.
Teraz przypomnijmy sobie niedawne oświadczenie Władysława Ł»mudy. Oto jego fragment: „Zresztą od początku zajmowałem się we wspomnianej Akademii wyłącznie kwestiami szkoleniowymi, nie odpowiadałem za inne sektory działalności, a już zwłaszcza za transport. Mam wrażenie, że ktoś próbuje mnie wmanewrować w całą tę awanturę, ale jeśli naprawdę Akademia Piłkarska ma otrzymywać od PZPN 75 tysięcy złotych za nic, to może ja także powinienem wystawiać jakieś faktury panu Kulikowskiemu? Bo nic mi nie wiadomo na temat tych tajnych przychodów”.
Niestety, na wszystkich umowach i aneksach jest podpis Władysława Ł»mudy, a także jego pieczątki. Jeśli twierdzi, że nie odpowiadał za inne sektory działalności, A JUŁ» ZWŁASZCZA ZA TRANSPORT, to niestety kłamie.
Z tymi sprostowaniami to w ogóle dziwna sprawa, bo np. wczoraj Grzegorz Kulikowski w mailu do nas napisał: „Nieprawdą jest również, iż aneks do umowy transportowej pomiędzy PZPN a Sportową Akademią w gwarantuje fundacji w przypadku wypowiedzenia 75 tysięcy złotych miesięcznie przez okres 3 lat”. Napisał też takie zdanie: „Tym bardziej nigdzie w dokumentach nie pada, wymieniana przez Państwa, kwota 75 tysięcy złotych miesięcznie”.
Albo z nami coś jest nie tak, albo jednak w zdaniu „Związek zapewni w okresie obowiązywania umowy wynajem na poziomie 75 000 zł (siedemdziesiąt pięć tysięcy) netto średnio miesięcznie” taka kwota jednak pada.
Dodatkowo sam Kulikowski w liście do Zbigniewa Bońka, w którym przypominał o zobowiązaniach wobec Sportowej Akademii, napisał: „Brak rozważenia naszych propozycji może skutkować koniecznością poniesienia dużych kosztów przez PZPN. Do końca okresu wypowiedzenia umowy tj. do 31 grudnia 2015 roku będą zmuszeni Państwo wynajmować autokary u innych przewoźników za średnio kwotę 800 tysięcy do 1 miliona złotych rocznie. Poniosą więc Państwo w ciągu trzech lat koszty rzędu 2,5 do 3 milionów złotych. Dodatkowo istnieje ryzyko, iż PZPN przegra proces za niewłaściwe rozwiązanie umowy. Koszt takiego rozstrzygnięcia wraz z odsetkami, kosztami sądowymi, komorniczymi i wynagrodzeniem adwokatów może wynieść ok. 3 milionów złotych”.
Koszt może wynieść – wedle wyliczeń Kulikowskiego – ok. 3 miliony złotych, co daje ponad 83 tysięcy złotych miesięcznie, jeśli uznamy, że okres wypowiedzenia trwał 36 miesięcy.
Słowo, które najczęściej się przewija przy tej sprawie, to „dziwne”. Bowiem naprawdę dziwne jest, że PZPN ładuje się w niekorzystną dla siebie umowę, która z czasem zmienia się w… bardzo niekorzystną. Każda kolejna zmiana stawia związek w sytuacji coraz bardziej niekomfortowej, aż na koniec mamy do czynienia z kontraktem tak dziwnym, że aż oczy wychodzą na wierzch. Minimum 75 tysięcy miesięcznie, z okresem wypowiedzenia wynoszącym minimum 36 miesięcy. Kuriozum. Dodajmy też, że w najbardziej gorącym okresie, czyli w czasie Euro 2012, reprezentacja nawet gdyby chciała, to i tak by nie mogła jeździć autokarami Sportowej Akademii, ponieważ odpowiednie pojazdy „podstawiała” UEFA.
Temat wyczerpany. Teraz, szanowny czytelniku, sam sobie odpowiedz na pytanie: czy nic w całej tej sprawie nie wzbudza podejrzeń? Czy gdybyś był prezesem firmy, potrzebującej co jakiś czas autokary, to czy postępowałbyś właśnie w ten sposób?
I jeszcze jedno, co do gospodarności – minimum trzyletni okres wypowiedzenia, minimum 75 tysięcy złotych miesięcznie netto. To oznacza, że… przez trzy lata PZPN za mniej więcej taką sumę mógłby kupić na własność trzy nowe autokary! Nie podnajmować, ale kupić. Oczywiście, musiałby jeszcze zatrudnić kierowcę, a ci jak wiadomo bywają drodzy – w końcu szofer Grzegorza Laty zainkasował w 2012 roku 100 tysięcy złotych samej premii…