Szachtar dał sygnał: Europo, nadchodzimy!

redakcja

Autor:redakcja

23 października 2012, 23:40 • 3 min czytania

Męcząca się do ostatnich sekund przed własną publicznością Barcelona, desperacko odrabiający straty Manchester United czy zmierzający po remis w końcówce Juventus z zespołem, którego nazwy piłkarze nie są pewnie nawet w stanie wymówić. To był dość nietypowy wieczór w Lidze Mistrzów. Skazywani na pożarcie słabeusze pokazali pazury i zaczęli podgryzać, gryźć. Dzień, w którym europejscy mocarze wcale nie byli tacy mocni i nieomylni. Dzień, w którym niespodzianki albo się zdarzały, albo do ostatnich chwil wisiały w powietrzu. Dzień, w którym Szachtar, rozgrywając genialny mecz z Chelsea, pokazał, że może jeszcze nieźle namieszać.- Ludzie skaczą z granicy kosmosu, różne rzeczy się dzieją – mówił o szansach BATE z Valencią, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, dziennikarz Piotr Salak. Bo choć Białorusini w pięknym stylu rozprawili się wcześniej i z Lille, i z Bayernem, to wciąż w Lidze Mistrzów traktowani są jako kopciuszek. Kopciuszek, który w starciu z hiszpańskimi klubami przegrywał raz za razem. Ile tych meczów było, tyle BATE notowało porażek. I jeśli piękny sen chłopców z małej białoruskiej mieściny musiał wreszcie się skończyć, to nadszedł właśnie łatwy do uzasadnienia moment. Wystarczył świetnie grający Tino Costa i trafiający do siatki Roberto Soldado. Raz, dwa, trzy. Pozamiatane. Ale nawet na taką porażkę w Mińsku piłkarze Hanaczarenki mogli sobie jeszcze pozwolić – lepiej przegrać raz 0:3, niż trzy razy po 0:1. A ile naprawdę warta jest ta drużyna, przekonamy się wkrótce.

Szachtar dał sygnał: Europo, nadchodzimy!
Reklama

Tutaj obejrzysz wszystkie dzisiejsze bramki >>

Tym razem to właśnie nie piłkarze BATE znaleźli się na ustach całej piłkarskiej Europy, swoje pięć minut ma kto inny, też ekipa ze wschodu. Szachtar Donieck. Niespodziewanie, zupełnie niespodziewanie Ukraińcy rozdają karty w swojej grupie – ogrywają Duńczyków z Nordsjaelland, remisują z Juventusem i pokonują Chelsea. Wielkie pieniądze pompowane przez Ukraińców, wielkie transfery, wielkie nazwiska w Brazylii dały o sobie znać. Bo dziś wygrała właśnie Brazylia – drużyna napędzana przez Fernandinho, Luiza Adriano, Williana i nieco niepasującego Ormianina Henrikha Mkhitaryana. Jeśli nigdy nie słyszeliście o tym ostatnim, to nic nie szkodzi. Jeszcze nieraz o nim usłyszycie.

Reklama

Roberto di Mateo po raz pierwszy przegrał w Lidze Mistrzów z nie byle kim. Szachtar przez trzy ostatnie lata zostawał mistrzem Ukrainy, przegrywając w poprzednim sezonie tylko raz, w tym zmierza po kolejny tytuł. Zmierza pewnie jak nigdy wcześniej, bo po dwunastu kolejkach ma dwanaście punktów przewagi i komplet wygranych na koncie. Teraz dokłada kolejne, jakże ważne zwycięstwo. Zwycięstwo, które dla pozostałych oznacza wyraźny sygnał ostrzegawczy. Szachtar w tym sezonie nie przegrał jeszcze w żadnych rozgrywkach i póki co przegrywać nie zamierza…

Niesamowicie męczyli się wielcy faworyci tego dnia, ci w Manchesterze i ci w Barcelonie. Po 20 minutach dwubramkową stratę odrabiać musieli podopieczni sir Aleksa Fergusona, bo najpierw Alexander Buttner w godnym فukasza Piszczka stylu pokrył w polu karnym, a potem Michael Carrick okazał się niewystarczająco zwrotny. Wymowne zbliżenie kamery na siedzących z boku Ferdinanda i Evrę – ich miejsce z pewnością powinno być gdzieindziej. Na boisku. Tego dnia nawet mylący się sędzia liniowy, gwiżdżący błędne spalone, nie mógł stanąć na przeszkodzie Czerwonych Diabłów. Wystarczył skutecznie główkujący Chicharito i bardzo sprytny Evans. A Braga nie wytrzymała tempa, które sama narzuciła.

Barca? Jeśli spojrzymy na statystyki, w których Celtic wymienił 193 podania, a sam Xavi z 97 proc. skutecznością zanotował ich… o dziesięć mniej, komentarz wydaje się zbędny. Ale dzielnie broniących się Szkotów szkoda. Do upragnionego remisu zabrakło im niewiele. Kilkunastu sekund.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama