Namawiałem do powołania do kadry Wszołka i zgodnie z przypuszczeniami robił tam tylko za bagażowego. I dyskutuję o tym z Duchem, rzecznikiem Czarnych Koszul, na co on zabawnie: – Nic się nie stało! Przynajmniej wrócił wypoczęty! Tak wypoczął, że w sobotę do pustaka nie trafił. Nie wiem czy wiecie, ale są wyliczenia wskazujące, że zawsze po spotkaniach kadry piłkarze tracą formę, co odbija się na rezultatach w lidze, w każdym kraju. Czy to przez chlanie i dupy? Już lata temu doszedłem do wniosku, że młodzi mężczyźni poza domem zachowują się tak jak starzy w delegacji.
Powinni zatem dla swojego dobra podróżować z obstawą. Jak mawiają w Niemczech – zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza.
*
Siła futbolu. W Łodzi proces w sprawie długów Widzewa, na ławie Grajewski, Pawelec, Kolator, Listkiewicz… I sędzia wyznacza termin nowej rozprawy na 16 października.
– Jak to, Wysoki Sądzie? – odzywa się Michał. Przecież wtedy jest mecz Polska – Anglia!
– Aha, faktycznie. No to wyznaczam termin na 16 listopada…
*
Widzew liderem. Hamlet: “Są rzeczy w niebie i na ziemi, o których filozofom się nie śniło”.
*
Sąd we Francji oczyścił Claude’a Makelele z zarzutu pobicia partnerki, więcej, dołożył jej 2 tysiące Jurków grzywny za fałszywe oskarżenie (a chciała od byłego gracza Realu, PSG, Chelsea i Francji 90 tysięcy za jednego plaskacza, drogo dosyć). No więc skomentuję to cytatem ze Szwejka, mej ulubionej lektury: “Bezczelne są te kurwy i zuchwałe”.
A w dawnym kabarecie było pytanie: – Za co mnie Zenek bijesz???
No i padała odpowiedź: – Jakbym wiedział za co, to bym zabił!
*
Wpadł mi w ręce lakierowany numer “Polskiej Piłki”, elegancko robiony przez dawnego szefa “PS” Macieja Polkowskiego. Dwa zastrzeżenia. Pierwsze – czemu Fornalik na okładce ma pryszcza na nosie, wyglądającego jak gejzer ropy w Karlinie?
A dwa – jest o odsłonięciu tablicy na domu Kazia Górskiego, długi tekst. I ani słowa o tym, że tablicę wymyślił i załatwił Józio Baryła z… Pawłem Zarzecznym, dobrze wam znanym nierobem. Czasem robię takie rzeczy dla potomności, przyjął nasze zaproszenie Blatter, co mnie cieszy – do was pewnie nigdy nie przyjdzie, bo i po co? Ja zostałem w domu, nogi mnie bolały, jak każdego co młodość stracił na kopaniu piłki.
Po Kaziu przejąłem nawet jego wózek inwalidzki, zresztą marki “Mercedes”. Ale jak mi się z nogami poprawiło – oddałem go do muzeum rehabilitacji sportowej w Ciechocinku.
Aha, a kiedyś do Kazia przyjechał też Platini. I trener poprosił mnie, żebym wyszedł na pół godziny korytarz. Bo… zajmowałem w domu jedyne eleganckie krzesło.
Piłka prawdziwa to nie jest Camp Nou i Leo Messi, światła i zapach cygar, tylko wózek inwalidzki i jedno krzesło.
*
Artur Wichniarek zakończył karierę. Jego największy dorobek, poza golami, to poznanie swojej siostry z własnym menedżerem, “Grajkiem”, czego owocem dwójka wspaniałych dzieciaków.
Ciekawe czy Sławek Peszko ma siostrę, jeśli tak, niech uważa na pana Andrzeja…
*
Uniewinniono paru ludzi z Pruszkowa. Wychodzi na to, że przestępczość w Polsce tworzyła jedynie mafia piłkarska! Może do was dotrze, że ci ganiani działacze, trenerzy, piłkarze i sędziowie to zawsze był dla władzy temat zastępczy. Zaś prawdziwi bandyci zawsze byli bezkarni.
A Fryzjer, któremu też życzę uniewinnienia, zawsze realnie oceniał zarzuty o zorganizowanej przestępczości w piłce i swoim w niej udziale: “To pierdolenie jakieś. Na wsi mieszkam, co ja mogę?”.
Fryzjer dawał zaprzyjaźnionym dziennikarzom typy na mecze, udając że jest znawcą tematu.
I nikt nigdy nic nie wygrał. Na wsi mieszkał, co on mógł wiedzieć.
*
Mówi się, że Baronowie poparli Bońka (to znaczy zwąchali chyba gdzie się podczepić u nowych panów), ale mnie intryguje jedno. Jak zwykłych emerytów z pezetpeerowską przeszłością i takimiż horyzontami można zwać tytułem arystokratycznym? Najniższym, fakt, ale jednak arystokratycznym. Baron Matusiak? Baron Dawidowski? Baron Nowak? Baron Łazarczyk? Przecież to aż debilnie brzmi!
Proponuje nazwę nie baronowie, ale kacykowie. I od Komitetu Centralnego w genach, i od kaca we krwi.
Kacykowie.
*
Przybywa ekspertów w polskim futbolu. Na przykład Paweł Wojtala gaworząc coś o meczu z Mołdawią wyznał, że gra to dla niego duży skandal…
Dla mnie duży skandal to było jego pudło z metra z Włochami, głową, kiedy zremisowaliśmy na Śląskim 0:0 zamiast wygrać. Za Piechniczka. Nie mogę pojąć, jak marni gracze oceniają lepszych od siebie. To tak, jakbym ja recenzował Sienkiewicza.
*
Szczęsny – wiadomo, jak zwykle klasa światowa, dobry był tekst, że wyższe noty od niego dostali dwaj gracze, którzy strzelili po samobóju. Ale czy on na pewno wie, że jest słaby i w piłę nie trafia? Opowiem wam dowcip… Para kopuluje w parku na ławce. Ona:
– Maniek, w dechę walisz!
A on: – Mowa!
*
Podobno Liverpool ma najgorszy start do ligi od stu lat. Ha, Bitelsi też nie zawsze byli na szczycie, jeden zwariował, inny zginął, trzeci oszalał, czwarty zbankrutował. To brzydkie miasto tak ma. Ale spadają, bo… bywali na szczytach. Wy z czegoś spadniecie?
Jak się ma sto lat wspaniałych wyników, można mieć czasem bombę i poprawkę.
*
Kolegę rzuciła dziewczyna. Pocieszyłem go: “Nie martw się. Nie ta, no to będzie młodsza!”.
No i Antoni, fan Crystal Palace, w ramach oddechu poszedł pod pomnik Poległych na Wschodzie. Dziś 17 września, rocznica sowieckiej agresji, “noża w plecy”, zsyłek, łagrów, mordów i zaplanowanego wymordowania polskiej inteligencji. Przepięknie i z klasą tę rocznicę tragiczną upamiętniają kibice. Najbardziej przejmująco – chyba na Lechii Gdańsk.
Aha, kat z Katynia, ten który strzelał w głowę tysiącom polskich oficerów, w rzeźnickim fartuchu, żeby nie uplamić munduru, nazywał się Błochin.
To samo nazwisko miał najlepszy gracz sowiecki w dziejach, a teraz selekcjoner Ukrainy. Ciekawe czy zna tę straszną historię? No, oczywiście go nie winię, to tylko nazwisko, które winno być jednak wyklęte.
*
Urban o meczach Legia – Górnik: “Zawsze się szanowaliśmy”. Fakt, czasem nawet wyniki ustalaliśmy.
Prawda jest taka, że my kibice zawsze się nienawidziliśmy. Po co zakłamywać historię? Piłkarze nawet na mundialu, z Jankiem, siadali przy osobnych stolikach.
*
Trener Levy okazał się godny nazwiska, jakkolwiek będziecie to rozumieć. Nie pojmuję, jak można było nie wziąć do tej roboty Tarasia. Rzecz jasna ma on specyficzne podejście, ale zna futbolowe życie jak mało kto. Kiedyś spotykam go w przerwie meczu, stoi na dworze, pali szluga. Pytam: – Rysiu, nie jesteś w szatni?
A Taraś: – Pawełek, a co ja im będę teraz pierdolił?
Zawsze wygrywa ze mną w szachy. Czyli niezwykle mądry człowiek.
*
Ponoć Smuda trzeci raz w Wiśle będzie, bo lubi go Boguś Cupiał. Kiedyś leciałem z nimi na mecz Wisły z Barceloną, prezes zaprosił do wspólnej dyskusji w biznes klasie, oczywiście non stop niebieska łycha, i pyta: “Ty, Naczelny, mój trener mówi że jest do kupienia świetny piłkarz, Giuliano, taki naprawdę dobry jest?”.
Odparłem, bez zastanowienia: “Chujowy”.
Wisła ma nieco gorszy czas, jak Liverpool, ale jak mawial klasyk Łazarek: “Nie zawsze jest pierwszy maja”.
*
Lato czy Boniek – taki jest scenariusz wyborczy. Zbyszek ma dobre podejście, bo trzyma dystans od polityki, co potrzebne. Grzesiek, cokolwiek by mówić, jest szanowany w świecie. Który wygra – demokracja zadziała, czyli wygra… gorszy, zawsze tak jest. Najlepsi w demokracjach skazywani są na wygnanie i zapomnienie. To bardzo nieciekawy ustrój, który jeszcze nigdzie się nie sprawdził, zwłaszcza w rodzinach.
A o Zbyszku anegdotka autorstwa “Grajka”, który przecież zna go od podszewki:
“Rudzi to są, jakby powiedzieć… Inni i nie wszędzie się sprawdzają. Widziałeś Paweł kiedyś rudego księdza?”.
*
Stomil przerżnął z Zawiszą 0:5. Kiedyś grałem w meczu, który też przegrywaliśmy 0:5, i to nawet do przerwy. My, reprezentacja dziennikarzy z wielu gazet, kontra amatorscy mistrzowie Polski z Hajnówki (połowa z nas kupiła przy okazji klepkę podłogową, ci co mieli mieszkania, takie czasy). No i przy 0:5 wchodzę do szatni przeciwników i głośno pytam:
– Panowie, czy zdajecie sobie sprawę, że jak ten mecz skończy się takim wynikiem, to nikt z nas o nim nawet słowa nie napisze?
Cisza. Zastanawiająca.
Zakończyło się 5:5.