Nie trzeba chyba wiele tłumaczyć. Kto zasłużył na pochwałę, błysnął formą, kto nas pozytywnie zaskoczył, a kto dał dupy po całości. Nominacje w dwóch kategoriach, jak w tytule: kozaków i patałachów. Zwycięzca pierwszej kategorii może być tylko jeden…
KOZAKI
Cristiano Ronaldo
Cristiano – Czechy 1:0. W pojedynkę rozgrywał ten mecz, w pojedynkę go wygrał i w pojedynkę wprowadził Portugalię do półfinału. Dziś wszyscy zadają sobie jedno pytanie, czy w pojedynkę mógłby też zdobyć mistrzostwo Europy? Dwa ostatnie występy w jego wykonaniu były wręcz genialne, a i tak brakuje mu szczęścia. Gdyby nie cztery słupki, korona króla strzelców już znałaby właściciela. Chociaż nie wszystko jest jeszcze stracone. CR7 łatwo nie odpuści…
Petr Cech
Niewiele zabrakło, a dałby Czechom przynajmniej pół godziny więcej na turnieju. Bronił jak w transie i wydawało się, że nikt już nie jest go w stanie pokonać. Tym bardziej, że fortuna była z nim, bo w nagłych wypadkach z pomocą przybywał słupek. Chcieliśmy napisać, że to najrówniej i najpewniej interweniujący na Euro golkiper obok Casillasa, ale nie możemy wyzbyć się z pamięci fatalnego błędu z Grecją. Chociaż znając Cecha, to kolejny taki babol przytrafi mu się najwcześniej za dwa lata (jakieś sto spotkań).
Philipp Lahm
Chcieliśmy wyróżnić Oezila, który stawiał stempel na każdej akcji Niemców. Był wszędzie i wszystko robił, decydował w jakim tempie i którą flanką zaraz „pójdzie” akcja… Ale ostatecznie postawiliśmy na Lahma. Facet ma niesamowity ciąg do przodu. Czasami zastanawiamy się, czy przypadkiem nie został ustawiony na lewym skrzydle, bo w ofensywie na Euro niekiedy daje więcej, niż Lukas Podolski czy Andre Schuerrle. Przy pierwszym golu nie zdążył wrócić, ale Loew doskonale wie, że tak wysokie ustawianie Lahma może być ryzykowne. No, i ta bramka na 1-0. Cudowna. Pamiętacie mistrzostwa świata 2006 w Niemczech, gola otwierającego turniej?
PATAŁACHY
Milan Baros
Uparcie stawiał na niego trener Bilek, mocno w niego wierzył, ale to kompletnie nie wypaliło. Cztery mecze – zero goli, jedna asysta. Był cieniem samego siebie i zakończył właśnie karierę reprezentacyjną, porzucił szansę przejścia do historii jako Czech z największą liczbą goli. Połowa kibiców się cieszy, bo podczas Euro kadrze nie dał nic. Był bezużyteczny. Chyba najgorszy napastnik – bo wciąż pamiętamy o Kierżakowie – całego turnieju.
Jerome Boateng
Najsłabszy punkt Niemców – obok Lukasa Podolskiego – na tych mistrzostwach. Od początku było wiadomo, że defensywa drużyny Joachima Loewa to najgorzej obsadzona formacja, ale jak na razie wszyscy trzymają poziom. Poza Boatengiem. Spośród wszystkich obrońców zdecydowanie najczęściej się myli. W meczu z Grecją może i zaliczył ładną asystę (czy aby na pewno adresatem podania był Khedira, a nie Klose?), ale zawalił dwie bramki. Przy pierwszej, gdy poszła kontra, cały czas miał kontrolę, wiedział, gdzie jest Samaras, ale w kluczowym momencie w dziecinny sposób został oszukany. Przy drugiej, wiadomo – ręka i rzut karny. Loew powinien zastanowić się nad ponownym wstawieniem do składu Larsa Bendera, który z Danią grał bardzo dobrze i zdobył gola.
Michalis Sifakis
Turniej zaczynał jako numer 2, ale przez kontuzję Chalkiasa wskoczył między słupki i wydawało się, że nakrywa go czapką, że jest o wiele lepszy od popełniającego co chwila gafy patałacha. Facet przez chwilę miał swoje pięć minut, bo do piątku był jedynym bramkarzem, który na Euro nie stracił gola. Wszystko zdążył jednak nadrobić meczem z Niemcami. Interweniował strasznie niepewnie, co chwila wypuszczał piłkę, zawalił trzeciego gola, a i przy pierwszym mógł zachować się lepiej. Wyglądał, jak trzęsąca się galareta.
PIOTR TOMASIK





