Po meczu Wisły z Ruchem do wywiadu stanął Ivica Iliev. Oświadczył, że w obu spotkaniach jego zespół był zdecydowanie lepszy. OK – jego prawo. Bardziej nas zdziwiło to, że facet jest w Polsce już od blisko roku, pochodzi z Serbii, a więc nie powinien mieć specjalnych problemów z nauką naszego języka – i ciągle posługuje się angielskim. Płynnie zresztą, chociaż w Anglii nigdy nie grał – widocznie ma zdolności językowe.
Gościu, zamiast mówić, czy Wisła była lepsza czy nie – powiedz, dlaczego jeszcze nie umiesz udzielić wywiadu po polsku? Fajnie było zaprosić kamery telewizyjne i pokazać, jak to się wiślacka armia zaciężna uczy, ale potem zniknęli dziennikarze i zniknęli też nauczyciele. W efekcie rozmowy z większością zawodników Wisły – bo Iliev jest tylko przykładem – nadal trzeba zaczynać od słów „how do you do?”.
* * *
W „Przeglądzie Sportowym” można dzisiaj przeczytać ciekawy wywiad z Jackiem Bednarzem. Na pytanie, czy są w Wiśle piłkarze nie na sprzedaż odpowiada – Czekaj i Brud. Ich akurat nikt kupić nie chce (tzn. Termalica się zastanawia, ale wstępnie jest na nie), natomiast widać, że w Krakowie jakoś nie mogą znaleźć złotego środka, tylko rzucają się od ściany do ściany. Najpierw – sami obcokrajowcy! Teraz – najlepiej sami Polacy! A jeszcze lepiej – sami młodzi Polacy! Dopiero co wszyscy Polacy byli źli, a wszyscy obcokrajowcy (najlepiej Holendrzy) dobrzy, teraz – dokładnie na odwrót.
Nie wygląda to na jakąś koncepcję, tylko na miotanie się, działanie emocjonalne, a nie racjonalne. Dzisiaj Wisła chce Polaków, a za chwilę zorientuje się, że Polaków na rynku nie ma, więc znowu będzie szukała cudzoziemców. I tak w kółko.
I jeszcze cytat z tego wywiadu, dotyczący współpracy Bednarza z Probierzem.
– I nie widzi pan zagrożeń?
– Na razie nie widzę. A jeśli się pojawią, trzeba je rozwiązać. Początkowo rozmową, a na końcu, w razie potrzeby, rozwiązaniem dramatycznym. Pewnie będą momenty, kiedy wokół nas wytworzy się aura zła.
To nie jest normalna wypowiedź. Wiadomo, że Bednarz jest przełożonym Probierza – sprawa oczywista. Jak się uprze, żeby go zwolnić – to go zwolni. Tylko po co teraz wymachiwać rewolwerem? Wiceprezes do spraw sportowych dopiero co zaczął pracę, a już wspomina o jakichś ewentualnych „rozwiązaniach dramatycznych”. W jakim celu? Normą jest, że działacz mówi: „Jestem przekonany, że moja współpraca z trenerem będzie idealna i że będziemy współpracowali przez długie lata”. A tutaj – prężenie muskułów. Po co?
* * *
Ciekawe, czy Jackowi Jońcy podniosło się ciśnienie, gdy musiał wykrzyczeć legendarne: „Ten karny będzie powtórzony”. Zwłaszcza, że w razie wpadki – a jest przecież mistrzem wpadek – zanotowałby hat-trick. Po powtórzonym karnym na mistrzostwach (który wcale nie był powtórzony) świętował dzisiaj przez minutę gola Wisły (który z kolei wcale nie był uznany). Popisał się jednak czujnością i odwagą, gdy arbiter faktycznie nakazał Genkowowi powtórzyć rzut karny.