– Myślę, że meczem z Portugalią w jakiś sposób udało mi się przekonać kibiców, że Artur Boruc jest niepotrzebny w kadrze. Bardzo szanuję go jako bramkarza i człowieka, ale w środę kibice nie skandowali jego nazwiska – byli więc pewnie w miarę zadowoleni z mojej postawy – powiedział Wojciech Szczęsny.
Między tym, jak zagrał Szczęsny i tym, czy Boruc jest kadrze potrzebny – jest bardzo duża różnica. Wojtek najwyraźniej zapomniał, że na mistrzostwa Europy nie jedzie jeden golkiper, tylko jedzie trzech – na wszelki wypadek. W poprzednim sezonie w czasie meczu z Barceloną w Lidze Mistrzów zdarzyło się Szczęsnemu odnieść kontuzję palca, przez którą musiał zejść z boiska. Było tak czy nie? Było. I sęk w tym, by w razie takiej kontuzji wszedł na boisko bramkarz możliwie najlepszy. W piłce zdarzają się urazy, czerwone kartki lub też pauzy z powodu nadmiaru żółtych. Trzeba być przygotowanym na wszystko. Tylko idiota zakłada ze stuprocentową pewnością, że jeden bramkarz wystarczy mu na cały turniej.
W czasie Euro 2008 cztery drużyny skorzystały z dwóch bramkarzy, a w czasie mistrzostw świata w 2010 roku – pięć. Z różnych przyczyn. Najważniejsze jednak, by być przygotowanym na każdą okoliczność. Pytanie nie brzmi więc – Szczęsny czy Boruc? Pytanie brzmi – Sandomierski czy Boruc oraz Fabiański czy Boruc?
A przy okazji, fajny odcinek programu Szczęsnego: