Kiedy już wszyscy wytarli łzy wylane po tym, jak skrzywdzony został Łukasz Piszczek… Kiedy w obronę biednego Łukasza wzięły wszystkie piłkarskie autorytety… Kiedy atmosfera powstała taka, że nazwanie Piszczka zawodnikiem zamieszanym w korupcję stało się tym samym, czym puszczenie bąka w czasie eleganckiej kolacji… Właśnie wtedy blog pilkarskamafia.blogspot.com ujawnił zeznania Łukasza Piszczka złożone we wrocławskiej prokuraturze. I niestety okazuje się, że ten nasz milusiński wcale nie jest żadną ofiarą korupcji, człowiekiem złamanym przez system i przymuszanym do obrzydliwych rzeczy przez starszyznę. Nie, wręcz przeciwnie. Wręcz przeciwnie…
Od początku atmosfera wokół Piszczka była absurdalna. Nie wypadało bowiem wspominać, że kupił mecz, nie wypadało o to pytać, ponieważ ŁUKASZ DOBRZE GRA. Gdyby grał nędznie to oczywiście zostałby zmasakrowany, ale że gra dobrze – dlatego nie należało mu robić przykrości. Drodzy państwo, proszę się znęcać nad Mierzejewskim albo Jackiewiczem, ale Piszczka zostawcie w spokoju – bo szybki, ma kiwkę i umie dorzucić. Hmm, dziwne.
W prasie robił z siebie ofiarę. Niestety, spowiedź przed prokuraturą stawia go w gorszym świetle. Przede wszystkim dlatego, że NAMAWIAŁ DO ZRZUTKI INNEGO ZAWODNIKA, Grzegorza Bartczaka. „Ja rozmawiałem z Grześkiem Bartczakiem, powiedziałem mu, że jest propozycja remisu ze strony Cracovii i trzeba wyłożyć na ten cel pieniądze dla zawodników tej drużyny” – zeznał. Oto, kogo bronili dziennikarze. Oto wasza ofiara systemu. Co, niewinna buźka was zmyliła?
Poczytajcie…
Ja zgłosiłem się do tutejszej prokuratury po zapoznaniu się z informacjami internetowymi dotyczącymi ostatnich zatrzymań zawodników Zagłębia Lubin. Poza tym rozmawiałem telefonicznie z Maćkiem Iwańskim i Grzegorzem Bartczakiem – moimi kolegami z czasów gry w Zagłębiu, z którymi utrzymuję kontakt do dnia dzisiejszego i podjąłem decyzję o zgłoszeniu się do prokuratury.
Jeśli chodzi o zdarzenia związane z meczem Cracovia – Zagłębie Lubin z wiosny 2006 to kilka dni przed meczem skontaktował się ze mną Darek J. i poprosił żebym przyszedł do niego do mieszkania. Tam w tym mieszkaniu był: J., Sz., Maciek Iwański, Michał S., Michał Chałbiński i ja. Nie pamiętam czy na tym spotkaniu byli też Mierzejewski i L. Z tego co pamiętam nie było tam Grześka Bartczaka i Wojtka Łobodzińskiego. Na tym spotkaniu J. i Sz. poinformowali, że oni mogą załatwić remis w najbliższym meczu z Cracovią. Sytuacja była taka, że my potrzebowaliśmy co najmniej jednego punktu, a więc remisu właśnie z Cracovią żeby sobie zapewnić start w pucharach. Cracovia już wtedy o nic nie grała, z tego co pamiętam. Sz. i J. powiedzieli, że mogą to załatwić, ale, że to będzie kosztowało i potrzebują na to określoną kwotę. Oni chyba podawali wysokość tej kwoty, ale teraz dokładnie już nie pamiętam, mogło to być 100 tys. zł jak wynika z zarzutu, ale teraz tego nie pamiętam. Oni powiedzieli, że musimy się na te pieniądze dla Cracovii zrzucić. Sz. i J. nie mówili z kim z Cracovii na ten temat rozmawiali. Ja wtedy byłem młodym zawodnikiem, miałem mieszane uczucia, ale ostatecznie wszyscy obecni zgodzili się na tę propozycję Cracovii i przekazanie im pieniędzy za wynik remisowy w najbliższym meczu. My co prawda byliśmy silniejszą piłkarsko drużyną, ale w piłce nie ma nic pewnego. Było ustalone na tym spotkaniu, że następnego dnia mieliśmy przynieść pieniądze, chyba było ustalone na tym spotkaniu, że mamy przynieść po 10 tys. zł. Z tego co pamiętam to ja nie miałem tyle pieniędzy i przekazałem następnego dnia J. 5 tys. Ale nie jestem jednak pewien czy nie było to ustalone 10 tys. Ja na pewno nie pożyczyłem od nikogo pieniędzy na ten cel, wypłacałem następnego dnia rano pieniądze na ten cel w banku, był to mój rachunek w Dominet Banku, załatwiałem tę wypłatę w oddziale w Lubinie. Przekazałem J. dokładnie taką kwotę jaką wypłaciłem w banku, jest to do sprawdzenia.
Pamiętam też, że zostałem poproszony przez J. o wtajemniczenie w tę propozycję Grześka Bartczaka, którego nie było na tym spotkaniu. Nie wiem dlaczego go nie było. Ja rozmawiałem z Grześkiem Bartczakiem, powiedziałem mu, że jest propozycja remisu ze strony Cracovii i trzeba wyłożyć na ten cel pieniądze dla zawodników tej drużyny. Grzesiek się zgodził i miał przynieść te pieniądze do J. Wydaje mi się, że przekazał te pieniądze, ale mnie przy tym jak Grzesiek przekazywał te pieniądze J. nie było. pamiętam, że J. i Sz. mówili coś, że te wyłożone pieniądze zostaną nam wyrównane z premii za ten mecz, ale jak to dokładnie miało wyglądać dokładnie nie wiem. Ja nie wiem czy inni zawodnicy młodzi czy zza granicy byli wtajemniczeni w to porozumienie z Cracovią. Nie wiem dokładnie kiedy i komu Sz. i J. przekazali te pieniądze. Ja nie znałem żadnych zawodników Cracovii z tego czasu, nikt z Cracovii się ze mną nie kontaktował. Mnie na meczu z Cracovią nie było gdyż byłem wykluczony z tego meczu za żółte kartki. Tak, że nie wiem jakie dokładnie były ustalenia w ramach drużyny co do sposobu gry w tym meczu.
Całe szczęście dla Piszczka, że na ustawieniu tego meczu zarobił między innymi aktualny selekcjoner reprezentacji Polski – gdyby nie fakt, że Franiu zainkasował sporą kasę, dzisiaj zawodnik Borussii mógłby mieć kłopoty.
Wiesz co Łukasz? Gdybyś faktycznie wyznał w mediach prawdę, gdybyś nie mazał się, że robi się z ciebie głównego winowajcę (a nikt winowajcy nie robił), gdybyś po fakcie wszystkich perfidnie nie oszukiwał i nie zrzucał odpowiedzialności na starszyznę, która złamała ci kręgosłup… O, wtedy byłoby nam cię żal. A tak, mamy nadzieję, że sprawiedliwość wreszcie cię dopadnie i że zostaniesz zdyskwalifikowany dokładnie tak samo, jak inni, mniej utalentowani zawodnicy. Dokładnie tak samo – czyli ani mniej surowo, ani bardziej. Z zeznań wynika, że bez specjalnych oporów podjąłeś się zbierania kasy na kupno tego meczu, więc teraz bez specjalnych oporów powinien ktoś przywalić ci dyskwalifikacją.
Mówiąc krótko – wszystkiego najgorszego, handlarzyku!