Był koniec lipca 2006 roku. Działacze Realu Madryt oficjalnie poinformowali, że szeregi „Królewskich” wzmocni Ruud van Nistelrooy. „Van The Man”, który wcześniej, przez pięć sezonów, strzelił we wszystkich rozgrywkach 150 bramek dla Manchesteru United, kosztował Hiszpanów 15 milionów euro. „Czerwone Diabły”, mimo, że sprzedały go za niemal połowę tego, za co pozyskały z PSV, nie mogły na nic narzekać. Takiego snajpera zazdrościł im każdy, a poza tym, Ruud, odchodząc z MU miał już 30 lat. Prędzej czy później zatraciłby swój instynkt. Ale ten tekst nie będzie o grającym obecnie w Maladze napastniku.
Ciekawe czy kibice „Królewskich” spodziewali się, że już rok później, w kadrze ich ukochanego zespołu będzie aż czterech „latających Holendrów”. Mało tego, po kolejnych dwunastu miesiącach było ich już sześciu. W pewnym momencie „Pomarańczowi” stali się największą, zagraniczną kolonią w Madrycie. A przecież jeszcze nie tak dawno, gdy za sterami „Galacticos” stał Fabio Capello, taką nacją byli Brazylijczycy. W czasie „rządów” Holendrów, na Santiago Bernabeu był tylko jeden z nich – Marcelo. Wspomniany van Nistelrooy, Sneijder, Robben, Drenthe, van der Vaart i Huntelaar, trafili do Madrytu za 123 miliony euro. Powracający do rządów Florentino Perez, mimo że oczekiwał co najmniej stu pozbył się ich za 63 miliony. Patrząc na same liczby, można stwierdzić, że „Królewscy” zrobili beznadziejny interes. Potęguje to jeszcze fakt, że niektórzy z nich, po odejściu ze stolicy Hiszpanii stali się jeszcze lepsi niż wtedy, gdy do niego przyszli. Choć oczywiście nie wszyscy. I jeszcze coś. Klub pozbył się ich wszystkich, w celu zredukowania deficytu w budżecie, który powstał po ściągnięciu do zespołu m.in. Cristiano Ronaldo i Kaki. Patrząc na to, co przez ten cały czas, w Madrycie prezentuje Brazylijczyk, Hiszpanie mogą pluć sobie w brodę. Przyjrzyjmy się, więc tym, za którymi w Madrycie płaczą, a przynajmniej zdecydowanie mogą to robić.
Wesley Sneijder, w jakimś stopniu, trafił do Realu dzięki naszemu dobremu znajomemu, Leo „for money” Beenhakkerowi. Ówczesny szkoleniowiec „Królewskich”, Bernd Schuster, przyznał, że przed jego zakupem, zaczerpnął opinii u byłego selekcjonera naszej kadry. Ten, wystawił swojemu rodakowi imponującą laurkę. Ofensywny pomocnik kosztował klub 27 milionów euro. Sneijder miał za sobą genialny, zdecydowanie najlepszy w swojej karierze sezon w Eredivisie. Mimo swojej pozycji strzelił aż 18 bramek, równie często otwierał podaniami drogę do bramki swoim kolegom. Niestety nie mógł w pełni cieszyć się z sezonu. Ajax przegrał mistrzostwo kraju z PSV o bramkę, słownie jedną bramkę. Obie ekipy uzbierały po tyle samo punktów, a ekipa z Eindhoven miała lepszy (właśnie o tego jednego gola) bilans bramek. – O ile Beckham był zawodnikiem stworzonym tylko do gry na prawym skrzydle, o tyle dysponujący podobnym czuciem piłki Sneijder może występować również na innych pozycjach. W Realu będzie często wystawiany na lewej pomocy – mówił po jego przyjściu Schuster.
Holender bardzo szybko zaskarbił sobie sympatię kibiców. Pierwszą bramkę strzelił już w swoim debiucie w Primera Division. I to jaką! Dziesięć minut przed końcem spotkania zapewnił trzy punkty w derbach z Atletico. Zaczął naprawdę z grubej rury. W trzech pierwszych spotkaniach strzelił cztery bramki i przewodził klasyfikacji strzelców. Ostatecznie strzelił dziewięć goli i miał gigantyczny udział w zdobyciu przez „Królewskich” mistrzostwa kraju. Real wyprzedził Barcelonę o 18 punktów! Później jednak wszystko się zepsuło. W czasie towarzyskiego Emirates Cup, Sneijder doznał groźnie wyglądającej kontuzji. Wszystko to, po bezpardonowym wejściu Abou Diaby’ego. Wydawało się, że nie wytrzymały więzadła krzyżowe. Oznaczałoby to co najmniej półroczny rozbrat z piłką. Los okazał się jednak nieco łaskawszy, więzadła zostały „tylko” w mniejszym stopniu uszkodzone, a przerwa w grze trwała około dwóch miesięcy. Po powrocie do zdrowia, Wesley nie przypominał tego samego zawodnika. Ale pytanie, kto by przypominał? Holender zakończył sezon z dwiema bramkami na koncie. Po tym jak Perez sprowadził do zespołu CR7 i Kakę, dla słabszego ostatnimi czasy Sneijdera zabrakło po prostu miejsca.
Holender sam miał już tego wszystkiego dość i chciał jak najszybciej odejść z Madrytu. Transfer do Mediolanu okazał się dla niego zbawieniem. Negocjacje trwały podobno tylko osiem godzin. Ostatecznie „Nerazzurri” zapłacili za niego 15 milionów plus kolejne 3 zawarte w klauzuli. Już po podpisaniu kontraktu z Włochami, filigranowy zawodnik przyznał, że w Hiszpanii był bardzo źle traktowany. Swoją drogą, ciekawe czy czuł się jak Tomasz Wróbel po spotkaniu z Cracovią… – Teraz będę grał w wielkim klubie, nie mam co do tego wątpliwości. Jest mi jednak bardzo smutno z powodu stylu mojego odejścia – mówił.
Holender podpisał z Interem pięcioletnią umowę, zgodnie z którą miał zarabiać 4 miliony euro rocznie. Nie bez znaczenia okazały się też zabiegi względem jego pozyskania, Jose Mourinho. Portugalczyk każdego dnia miał wysyłać do niego po kilka sms-ów, w których wyrażał, jak bardzo chciałby go mieć w drużynie. Zresztą, również później widać było, że obaj nadają na tych samych falach. Holender z miejsca stał się największą gwiazdą drużyny. Zdobył z Interem trzy trofea, w tym oczywiście Champions League. Później, zanotował najlepszy turniej w życiu i wraz z reprezentacją zdobył wicemistrzostwo świata. W RPA strzelił pięć bramek i został umieszczony w jedenastce imprezy. Kilka miesięcy później został trochę źle potraktowany w plebiscycie na najlepszego piłkarza globu. „Złotą Piłkę FIFA” otrzymał Messi, a Sneijdera zabrakło nawet na podium. Na ceremonii wręczenia nagrody został jednak dopuszczony do głosu.
Może to trochę nie na temat, ale oto kolejny dowód (znaleziony przypadkiem) na to, że Mourinho jest naprawdę wielkim, a zarazem normalnym człowiekiem. Nie tylko prowokującym wszystkich „robotem” do odnoszenia sukcesów, jak to niektórzy myślą.
Sneijder stwierdził kiedyś, że nie jest człowiekiem mściwym (kto by się do tego przyznał?), ale z pewnością miał podwójną satysfakcję, gdy sięgał po puchar Ligi Mistrzów właśnie na Santiago Bernabeu. Zresztą, gdy Mourinho odszedł z Mediolanu do Realu, chciał zabrać Holendra ze sobą. – Nie chcę wracać do klubu, który potraktował mnie w ten sposób. Nie mogę udawać, że nic się nie stało – odpowiadał na wszystkie spekulacje Holender. Kilka miesięcy temu o zawodniku było szczególnie głośno z powodu zainteresowania jego osobą Manchesteru United. Niektórzy twierdzą, że przenosiny były już niemal dogadane. Inter miał dostać 30 milionów funtów, ale Sneijder postanowił trochę „przygwiazdorzyć” i uznał, że proponowane mu wynagrodzenie jest zbyt niskie. Chciał 190 tysięcy funtów tygodniowo. Kto, jak kto, ale ona może stawiać warunki.
Dosłownie kilka dni temu trener mediolańczyków, Claudio Ranieri, powiedział, że Holender jest największym skarbem jego zespołu. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że jest inaczej. – On zawsze daje z siebie 120 procent. Nie mogę go nazwać zwykłym członkiem naszego składu, on jest liderem. Wesley zawsze potrafi wybrać odpowiednią drogę rozegrania akcji, zawsze możemy liczyć na jego błysk geniuszu. Pomyśleć, że mógłby grać teraz w jednej ekipie z CR7.
We wspomnianym finale Ligi Mistrzów w Madrycie, Inter mierzył się z Bayernem Monachium. W zespole „Bawarczyków” sezon życia rozgrywał Arjen Robben, który również, był dopiero co, po nieudanej przygodzie w Madrycie. – Jestem dumny, iż mogę wrócić na Bernabeu. To była dziwna sytuacja. Gdy odchodziłem, działacze powiedzieli mi, że chcą mnie sprzedać, ponieważ potrzebuje pieniędzy. W żadnym momencie nie mówiono o futbolu – tłumaczył Holender. Robben był pewien, że pomimo wielkich transferów, byłby w stanie wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce „nowego” Realu. W sumie, tak jak Sneijder przebywał w Madrycie przez dwa sezony. Jego pobyt można by opisać w taki oto sposób: „geniusz, kontuzja, brak formy, geniusz, kontuzja, słabsza forma”. Wielu uważa, że niechętnie podawał do swoich partnerów, ale na Boga, przecież taki właśnie jest Robben. Niemiłosiernie szybki, błyskotliwy i samolubny, taki był od zawsze. Czyżby nie wiedzieli o tym tylko w Madrycie i ot tak wydali 36 milionów euro? Podobno największe problemy, z powodu tego ostatniego robił mu Raul. Między panami dochodziło do spięć. Robben strzelił dla Realu kilkanaście bramek, zapewne byłoby ich więcej, ale z powodu urazów opuścił sporo spotkań. Po raz kolejny, działacze Realu pokazali, że nie rozumieją słowa „cierpliwość”, bo inne – „pieniądze” znają doskonale.
Dwa i pół roku temu, media żyły plotkami na temat przejścia do Madrytu Francka Ribery’ego. Mówiło się o 60 milionach euro. Później o wymianie Robben – Ribery. Gdy ten pierwszy za 25 milionów trafił do Monachium, wydawało się, że Bayern zgadza się na sprzedaż swojej francuskiej gwiazdy. Tymczasem Ribery pozostał w Bundeslidze. Jak się później okazało, w Monachium nawet przez chwilę nie myślano o podobnej wymianie. Czyżby monachijczycy wykiwali trochę „Królewskich”? „Nosił wilka razy kilka, ponieśli i wilka”.
W swoim pierwszym sezonie w Niemczech, Robben został finalistą LM oraz zdobył paterę za mistrzostwo kraju. Jego statystyki były niewyobrażalne. Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że Holender w każdym spotkaniu, w którym grał, miał wielki udział przy zdobyciu bramki. Bo to jednej… Do zdobycia pierwszych dwóch, potrzebował ledwie 45 minut. W sumie, w samej Bundeslidze zdobył ich aż 16. Nadszedł czas mistrzostw w RPA, a Robben złapał kontuzję w spotkaniu towarzyskim z Węgrami. Wstępna diagnoza była tragiczna – Holender nie zagra na mundialu. Jak się jednak okazało, zagrał, co prawda nie od początku, ale zagrał. I to jak! Jeśli Holendrom czegoś jeszcze brakowało w fazie grupowej, to właśnie… jego akcji. Po udanych mistrzostwach wróciły jednak problemy z udem (a może były cały czas?). Takim sposobem gwiazdor Bayernu musiał odpuścić sobie rundę jesienną poprzedniego sezonu. Odpowiedzią na to, czy po powrocie do zdrowia sobie poradził, niech będzie liczba jego bramek w tym roku. W samej lidze było ich 16. W 22 spotkaniach!
– Patrząc na kwoty pieniędzy, jakie Real Madryt i Manchester City wydali na piłkarzy, nie do uwierzenia jest cena, jaką Tottenham podobno zapłacił za Rafę. Błąd Realu Madryt to wielka korzyść dla „Kogutów – to z kolei słowa Robbena po tym, jak Perez postanowił pozbyć się trzeciej „pomarańczy”, Rafaela van der Vaarta. Poprzednio lider niemieckiego HSV trafił do, podobnie zresztą jak i odszedł z Madrytu rok później od powyższej dwójki. Ł»eby nie zanudzać, bo jego historia jest niemal identyczna, „El Barto” też nie znalazł uznania wśród „Królewskich”. Co prawda zanotował nawet sporo spotkań, ale zaczęto go postrzegać jako jednego z wielu. A wiadomo, że w takiej sytuacji powrót do tej największej formy – dodając ogromną presję związaną z grą w Realu – jest niemal niemożliwy. Gdy do klubu przybył Mourinho, dni Holendra stały się policzone. Portugalczyk stwierdził, że nie potrzebuje takiego zawodnika, a van der Vaart stał się kolejnym „towarem na sprzedaż”.
Ciężko wypisać wszystkie zespoły, które się nim interesowały. Była Chelsea, Liverpool, Schalke, Atletico… można by wymieniać i wymieniać. Chciał go też Bayern, gdzie widziano w nim zastępcę kontuzjowanego… Robbena. Ostatecznie trafił do londyńskiego Tottenhamu. – Odejście z Realu Madryt nie było łatwe. Byłem tam bardzo szczęśliwy, gra w najlepszej drużynie świata jest tym, czego pragnie każdy piłkarzy, ale kiedy Tottenham skontaktował się ze mną, zakochałem się w tym klubie. Jestem bardzo zadowolony, że wylądowałem na Wyspach – mówił po transferze. Jedno jest pewne, coś szybko się ten „El Barto” się zakochuje. Prawda jest jednak taka, że chyba nie mógł wybrać lepiej. Mnóstwo bramek, jeszcze więcej asyst, a przede wszystkim powrót do swojej ulubionej roli – lidera drużyny. Tottenham zaczął grać inaczej, dużo lepiej. Choć ich nieszczęśliwe odpadnięcie z tegorocznej Ligi Europejskiej nie jest akurat zbyt dobrym przykładem. Real czysto finansowo najmniej stracił właśnie na byłym graczu HSV. Jak to się ma ze strony czysto piłkarskiej? Oceńcie sami.
MATEUSZ MICHAŁEK
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]