Gdy w sierpniu dobiegało końca letnie okienko transferowe, wszyscy kibice Milanu z niepokojem wyczekiwali obiecanego przez Adriano Gallianiego „Pana X”. Kim miał być ów „Mr. X”? Po prostu, zawodnikiem pokroju Robinho czy Zlatana Ibrahimovicia, którzy dołączyli do drużyny rok wcześniej, czyli gwiazdą światowego formatu. Miała ona wzmocnić drużynę przed nadchodzącym sezonem i pomóc w obronie wywalczonego po latach posuchy Scudetto. Tak przynajmniej obiecywał dyrektor Milanu Adriano Galliani. Wymienianych nazwisk było wiele – Fabregas, Hamsik, Kaka, Ganso czy Pastore. Rozpoczynał się jednak ostatni tydzień okienka, a najbardziej znaczącymi sprowadzonymi do tej pory graczami byli obrońcy Mexes i Taiwo, o których transferze wiadomo było już od maja.
26 sierpnia klub poinformował o wypożyczeniu z Liverpoolu Alberto Aquilaniego, który poprzedni sezon spędził na podobnej zasadzie w Juventusie. To jednak wciąż nie było to, na co czekali fani Rossonerich. W końcu ostatnim transferem przeprowadzonym przez działaczy mistrza Italii było pozyskanie za około milion euro (wraz z odsprzedaniem połowy kart młodego portugalskiego obrońcy Milanu Ricardo Ferreiry) 26-letniego pomocnika Palermo, Antonio Nocerino. Włoch podpisał z klubem 5-letni kontrakt.
Kibice z Curva Sud odczuli więc duży niedosyt, bo na pewno nie tego spodziewali się po wcześniejszych zapowiedziach Gallianiego. Wielu z nich zastanawiało się czy Nocerino, wyciągnięty z Palermo po okazyjnej cenie w ostatnich godzinach okna, to zawodnik na miarę drużyny, która miała włączyć się do walki o najwyższe cele nie tylko w kraju, ale również w Europie.
Tymczasem Noce coraz śmielej wprowadzał się do drużyny, a swoim stylem gry, jak również posturą przypominał będącego w latach świetności Gennaro Gattuso. Na pierwszą bramkę czekał do 7. kolejki, czyli do meczu z – a jakże – jego byłą drużyną US Palermo. Nocerino otworzył wynik meczu po asyście Aquilaniego, a Milan wygrał ostatecznie 3:0. – Trudno było nie cieszyć się po strzelonym golu, ale musiałem się powstrzymać ze względu na moich byłych kompanów i całe Palermo, które tyle mi dało. Także im zawdzięczam to, że mogę być teraz w Milanie. Radość trzymałem w środku, również ze względu na szacunek dla kibiców Palermo – powiedział po meczu jeden z bohaterów, który już zaczął zaskarbiać sobie serca pojedynczych kibiców czerwono-czarnych. Po jedenastu dniach o Nocerino było już głośno w całej Europie. Wszystko za sprawą hat-tricka, który zanotował w wygranym 4:0 meczu z Parmą.
Po tym spotkaniu zawodnik odniósł się do jego porównań z Gattuso: „Nie mogę być jak Gattuso, bo Rino jest i zawsze będzie legendą Milanu. Ł»yczę sobie żeby w moim przypadku było podobnie, jednakże na to potrzeba czasu, a ja dopiero co tutaj przybyłem”. Nocerino uzasadnił także wybór numeru 22 na koszulce: – To nie ma absolutnie żadnego związku z Kaką. To numer niżej od 23, z którym gra już Ambrosini, a który ma związek z Ojcem Pio, będącym bardzo bliską mi postacią – tłumaczy.
Jak można było się spodziewać, nikt już nie zastanawiał się, czy sprowadzenie tego gracza było słusznym ruchem ze strony władz klubu, a gdy w grudniu dołożył on jeszcze po bramce w dwóch kolejnych meczach z Genoą i Sieną, stał się drugim po Zlatanie Ibrahimoviciu strzelcem Milanu, z sześcioma trafieniami w Serie A na koncie, co jak na defensywnego pomocnika nie jest rzeczą spotykaną dość często. A brakło bardzo niewiele, by trafił do siatki także w trzecim kolejnym meczu, jednak naciskany przez niego obrońca Cagliari Pisano ostatecznie sam skierował piłkę do własnej bramki. Początkowo gol został zapisany właśnie Nocerino, jednak powtórki pokazały, że to gracz rywala dotknął piłkę jako ostatni.
Ostatecznie jego licznik przed trzytygodniową przerwą zimową zatrzymał się na sześciu bramkach, co jest i tak wyrównaniem dorobku czołowego snajpera Juventusu Alessandro Matriego, czy wynikiem o dwa trafienia lepszym niż ma najlepszy strzelec Interu Diego Milito. Bramki to jednak nie wszystko – waleczność i serce, które wkłada do gry Nocerino czynią go obecnie ulubieńcem wśród tifosich Milanu.
I pomyśleć, że gdy przychodził do klubu w ostatnim dniu sierpnia większość wieszała na nim psy, bo jak już nie taki młody, 26-letni zawodnik o niezbyt znanym powszechnie nazwisku miałby być „Panem X” w zespole mającym tak wygórowane ambicje? Teraz czeka go jednak najtrudniejszy okres, kiedy drużyna wkroczy do ostatecznej walki o trofea we Włoszech i w Europie. Jeżeli ten skromny piłkarz przyczyni się do obrony scudetto i pomoże drużynie w pokonaniu Arsenalu i przebrnięciu przez kolejne fazy Champions League, fani Rossonerich będą mogli śmiało mówić o następcy Gattuso. Jeżeli nie, to i tak już zapisał się w kartach drużyny czymś więcej, niż transferem za milion euro.
JAKUB ٻAK