Reklama

Christian Constantin kontra piłkarska mafia – smutny koniec walki

redakcja

Autor:redakcja

31 grudnia 2011, 07:35 • 10 min czytania 0 komentarzy

“Nie kop się z koniem, nie ma sensu”. To hasło przyświecało do tej pory wszystkim, którzy chcieli walczyć z UEFA, czy FIFA. Legalna piłkarska mafia, nawet nazewnictwem zbliżona do słynnych sycylijskich “rodzin” to kombajn, który potrafi przemielić dowolny organizm w świecie futbolu. Mają sposoby i reguły, które są w stanie złamać niemal każdego. To właśnie ich groźby skutecznie wyleczyły polski rząd z planów uzdrowienia PZPN-u. Jest jednak klub, który nie bał się postawić biurokratom z “familii”. Szwajcarski FC Sion każdego dnia otrzymuje kolejne ciosy za brak pokory wobec potężnej organizacji. Wczorajszy może okazać się tym nokautującym.
Kojarzycie plakat filmu “Constantine” z Keanu Reevesem, na którym główny bohater kroczy pośród dymów i pożogi? Właściciel klubu FC Sion, Christian Constantin bardzo serio potraktował zbieżność nazwisk z komiksowo-filmowym pogromcą wszelkiego zła. Z zawodu architekt, były bramkarz oraz szwajcarski pierwowzór, na którym swój image oparł Józef Wojciechowski, postanowił pójść na wojnę z potężną machiną, jaką są siły międzynarodowych organizacji futbolowych. Wszystko zaczęło się niewinnie, w 2008 roku…

Christian Constantin kontra piłkarska mafia – smutny koniec walki

Luty 2008, czyli kość niezgody

Christian Constantin, który dał się już poznać jako człowiek porywczej natury zwalniając kolejnych trenerów i samodzielnie żonglując składem FC Sion, zapragnął mieć w swojej drużynie solidnego, utytułowanego bramkarza. Essam El-Hadary nadawał się idealnie – legenda reprezentacji Egiptu, dwa razy z rzędu najlepszy golkiper Pucharu Narodów Afryki, w dodatku świeżo po zwycięskim turnieju. Jeszcze nie opadły emocje po finałowym meczu z Kamerunem, a Egipcjanin już rozgrzewał się grzaną czekoladą w Sionie, podziwiając piękne krajobrazy doliny Rodanu. Z czteroletnim kontraktem w dłoniach. Niestety zarówno Constantin, jak i El-Hadary zapomnieli o dość istotnym szczególe, jakim była wciąż ważna umowa podpisana z Al-Ahly. Klubem, którego bluzę zakładał przez ostatnie… 12 lat. Egipski potentat regularnie wygrywający tamtejszy odpowiednik Ligi Mistrzów nie zamierzał godzić się na tak bezczelny ruch i zgłosił skargi do wszystkich możliwych organizacji. FC Sion tłumaczył się prawem Webstera, FIFA i UEFA nabrały wody w usta i rozpoczęły poszukiwania odpowiednich paragrafów, a El-Hadary rozpoczął przygotowania do rundy w Szwajcarii. Chyba nikt nie przypuszczał, że ten bajzel potrwa jeszcze kilka ładnych lat, a Al-Ahly będzie aż tak zawzięte w dochodzeniu swoich praw…

Marzec 2008 – Sion-Kair-Sion

El-Hadary otrzymuje wysoką karę finansową od klubu, zostaje także “przekonany”, że Kair będzie dla niego dużo lepszym miejscem do dalszego rozwoju. Władze FC Sion z Constantinem na czele ściągają go z powrotem po kilku treningach. FIFA nadal studiuje przepisy.

Reklama

Kwiecień 2008 – “a tam, niech gra”

FIFA po raz pierwszy strzela sobie w stopę. Dwumiesięczne studiowanie przepisów (przypuszczamy, że była to zwyczajna gra na czas w oczekiwaniu na dogadanie się samych zainteresowanych) nie pomogło. Wciąż nie wiadomo było, czy El-Hadary może grać w Sionie, czy też powinien wrócić do Egiptu i dać się rozszarpać tamtejszym kibicom zawiedzionym stylem, w jaki odchodzi z klubu. FIFA rzuciła więc pewnie monetą, albo wobec impulsu chwili, jaki znamy z poczynań Józefa Wojciechowskiego podjęła spontaniczną decyzję. Niech gra. Al-Ahly, mając już pewne doświadczenie w tych sprawach, ponownie złożyło odwołania do FIFA, UEFA, wszelkich komisji, wydziałów dyscypliny i generalnie wszędzie tam, gdzie tylko przyjmowali ich świstki. Gdyby Mubarak wówczas obserwował jak zdeterminowanymi ludźmi rządzi, może zapobiegł by rewolucji.

Kwiecień 2009 – Al-Ahly ogłasza werdykt

Po roku impasu w sprawie i niemal trzydziestu występach bramkarza w barwach FC Sion, Al-Ahly ogłosiło całemu światu werdykt FIFA. Organizacja orzekła, że transfer El-Hadarego był niezgodny z przepisami, wobec czego sam zawodnik otrzyma czteromiesięczną dyskwalifikację, zaś FC Sion roczny zakaz transferowy. Egipcjanie zaznaczyli, że decyzję wkrótce ogłosi FIFA (sic!).

Czerwiec 2009 – FIFA przyznaje, że Al-Ahly ogłosiło słuszny werdykt

Dwa miesiące – właśnie tyle zajęło specjalistom z FIFA przeanalizowanie, czy decyzja podjęta w kwietniu, którą światu ogłosiło Al-Ahly jest już na tyle dojrzała, by móc samemu ją potwierdzić. Essam El-Hadary został wysłany na czteromiesięczny urlop, zaś sam FC Sion za wyjątkowe osiągnięcia na rynku transferowym został nagrodzony przymusową absencją w dwóch kolejnych okienkach. Dla Constantina oznaczało to odebranie ulubionej zabawki. Wściekły właściciel skorzystał z wzorca wypracowanego w poprzednich latach przez Al-Ahly i odwołał się od decyzji do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. sportu. El-Hadary tymczasem powrócił do Egiptu, choć wcześniej również złożył odwołanie od swojej kary.

Reklama

Lipiec 2009 – Niech gra. I niech kupują.

Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy wykazał się większą dynamiką działań i już kilka tygodni później zamroził kary wymierzone przez FIFA. Zdecydowanie najlepiej wyszedł na tym Egipt, który odzyskał swojego podstawowego bramkarza. Na początku przyszłego roku reprezentacja wygra Puchar Narodów Afryki, a El-Hadary zostanie najlepszym bramkarzem turnieju. FC Sion też nie będzie póki co pociągnięty do żadnej odpowiedzialności.

Czerwiec 2010 – Let’s start the show!

Tu zaczynają się już tzw. “jaja właściwe”. Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy postanowił bowiem podtrzymać kary zasądzone przez FIFA w kwestii transferów i gry. Obniżył jedynie kary finansowe, co akurat nieszczególnie wpływało na nastroje w bogatym FC Sion. Szwajcarski klub musiał czuć się wydymany jak dziwka po gang bangu – do tej pory wszystko wskazywało na to, że MTA przychyli się do ich prośby o wycofanie zakazu transferowego. Działacze byli tak pewni swego, że nawet po negatywnej dla nich decyzji nie przejęli się konsekwencjami sagi transferowej z 2008 roku.

Styczeń 2011 – FIFA swoje, Sion swoje

Mimo decyzji FIFA i Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego, FC Sion nie zamierzał wcale zmieniać swojej polityki. Za wiążące uznał decyzje sądów, które nie pozostawiały złudzeń – o zakazie transferów nie ma mowy. FIFA widząc co się kroi od razu poinformowała, że w dupie ma szwajcarskie prawo, a Constantin może się odwoływać nawet do Boga – decyzji już nie zmieni. Jak jednak wspominaliśmy we wstępie, właściciel FC Sion uważnie śledził losy komiksowego Johna Constantine i stwierdził, że naprawdę zabawnie będzie pójść z FIFA na otwartą wojnę.

Sierpień 2011 – Bezpośrednie starcie

O ile do tej pory spór między Constantinem i organizacjami futbolowymi toczył się w różnorakich sądach i trybunałach, o tyle w sierpniu nadszedł czas na bezpośrednie starcie. FC Sion dzięki zdobyciu Pucharu Szwajcarii zakwalifikował się do rozgrywek Ligi Europejskiej, zaś szwajcarski sąd potwierdził jeszcze raz, że FIFA i jej zakazy to farsa, którą nie należy się zbytnio przejmować. Constantin wziął to sobie głęboko do serca i z miejsca ściągnął sześciu nowych graczy. Jose Goncalves, Mario Mutsch, Billy Ketkeophomphone, Gabri, Stefan Glarner i Pascal Feindouno stali się słynną medialną “Szóstką z Sionu”. Mecze o awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej zostały zaś przyćmione przez szum doniesień, ekspertyz prawnych i sprzecznych komunikatów dotyczących przepisów FIFA. Constantin postawił na swoim i w dwumeczu posłużył się zawodnikami ściągniętymi podczas trwającego embarga transferowego. Kto wie, czy nie był to największy błąd w jego życiu.

FC Sion wygrało w dwumeczu i uzyskało awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Constantin triumfował, ale jedynie przez moment. Do dotychczasowych kar, jakie spływały na klub ze strony FIFA, swoje trzy grosze dorzuciła UEFA. Platini zaś dołączył do Blattera w misji utemperowania niepokornego architekta ze szwajcarskiego miasteczka. Celtic wykorzystał swoją szansę, zgłosił protest do europejskiej federacji, ta zaś bez większego zastanawiania się ukarała Sion dwoma walkowerami i wykluczeniem z Ligi Europejskiej.

Wrzesień 2011 – “Protestuję! W imieniu nauki, protestuję!”

I znowu zaczęło się wożenie po trybunałach. Najpierw odwołanie od decyzji UEFA do wyższej instancji – bezskuteczne. Później wycieczka do starych znajomych z Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego i sądów cywilnych, od których przecież rozpoczęły się prawdziwe problemy FC Sion. Constantin zapowiedział walkę do końca oraz upór w dążeniu do zmiany absurdalnych przepisów. W międzyczasie jego walkę celnie spuentował Gianni Infantino, sekretarz UEFA. – Wyroki sądów nas nie dotyczą – wyjaśnił zwięźle stanowisko i status organizacji. Próbujemy sobie przypomnieć jakieś inne firmy stojące ponad prawem i do głowy przychodzą nam wyłącznie mafie. A to był dopiero początek działań, które z łatwością można skojarzyć z grupami przestępczymi…

Jesień 2011 – Samotna krucjata przeciwko piłkarskiej mafii

Constantin, który wygrywał w niższych instancjach, by ponosić porażki w najważniejszych momentach był coraz bardziej sfrustrowany zaistniałą sytuacją. Kilkakrotnie był o włos od ostatecznego zwycięstwa – UEFA zaprosiła go nawet na konsultacje w sprawie terminarza, jeśli MTA przywróciłby FC Sion do rozgrywek Ligi Europejskiej, ostatecznie jednak zarówno sądy, jak i trybunały sportowe podtrzymały decyzję o wykluczeniu. Rozwścieczony właściciel klubu narzekał, że “kilku dziadków podejmuje decyzje, od których zależą grube miliony”, zapowiadał także, że to dopiero początek wojny z absurdami w przepisach.

Właściciel zwątpił w sens składania odwołań do wydziałów dyscypliny, komisji ds. sportu i wszystkich innych organów związanych bezpośrednio ze sportem. Pomocy postanowił poszukać wyżej i rozpoczął walkę nie o swój klub, a o kompletną zmianę postrzegania FIFA i UEFA w kontekście władz państwowych.

Połowa grudnia 2011 – Stawka większa niż życie

Każdy kolejny tydzień przynosił nowe doniesienia z frontu walki o przejrzystość reguł. Constantin wyznaczył prosty cel – wywalczenie możliwości skarżenia się na organizacje futbolowe do sądów cywilnych. By to osiągnąć, postanowił udać się do szwajcarskich prawników, ale jednocześnie złożyć protest do… Komisji Europejskiej. Sprawa zaczęła przybierać naprawdę poważny kształt. Stawką przestał być powrót do FC Sion do LE, stawką zaczęła być zmiana przepisów w skali globu. To musiało wywołać szeroki odzew u Blattera i Platiniego, na co oczywiście nie trzeba było długo czekać.

FIFA nie maskując się zbytnio zaczęła szantażować… Szwajcarski Związek Piłki Nożnej. Helweci otrzymali prosty komunikat – albo ogarniecie wariata z Sionu do połowy stycznia, albo mecze będziecie oglądali w telewizji. Przekaz, który znamy doskonale z czasów dyskusji o rządowym kuratorze w związku wywołał szok i oburzenie w środowisku piłkarskim. Szwajcaria musiałaby odwołać swoje mecze towarzyskie w 2012 roku, ale co gorsza, wycofać także swoje zespoły z europejskich pucharów. Z rozgrywek Ligi Mistrzów odpadłby rewelacyjny FC Basel, który na rozkładzie ma Manchester United… Wymagania FIFA wobec Szwajcarów były tym dziwniejsze, że tamtejszy związek swoje działania wobec FC Sion podejmował zgodnie z krajowymi wyrokami sądów cywilnych. To one uznały, że “Szóstka z Sionu” może bez przeszkód występować w szwajcarskich rozgrywkach, to one również podważyły zasadność wyroków FIFA. Związek tymczasem otrzymał odgórne wytyczne, które musiały kolidować ze stanowiskiem tamtejszej władzy sądowniczej. Działacze stanęli przed dylematem rodem z antycznej Grecji i – niezależnie od ich własnego poglądu na sprawę – wszczęli postępowanie przeciwko FC Sion. Nad tym rozwiązaniem ubolewał szef tamtejszego związku, Petr Griller, który zwracał jednocześnie uwagę, że komisja jest absolutnie niezależna. Niezależna komisja, która ma świadomość, że jej decyzja może wykluczyć Szwajcarię z rozgrywek międzynarodowych? Która wie, że nieodpowiednia kara dla Sionu będzie równocześnie gilotyną dla klubu z Bazylei, który awansował do 1/8 finału Ligi Mistrzów? Niezależność jak się patrzy.

Końcowe dni 2011 roku, czyli gra skończona

Christian Constantin postanowił jeszcze raz spróbować otwartej walki z FIFA i zaskarżył ich naciski na Szwajcarski ZPN do sądu cywilnego. Prokuratura krajowa otrzymała wniosek o wszczęcie postępowania karnego przeciwko organizacji, która dopuściła się szantażu, jednocześnie wpływając na – w teorii – niezależną komisję. Constantin postawił wszystko na jedną kartę i aktualnie ma przed sobą wyłącznie dwie drogi – albo zginie wraz z całym FC Sion, albo zreformuje piłkę i na nowo zdefiniuje wzajemne stosunki państw, związków piłkarskich i międzynarodowych organizacji futbolowych.

Póki co bliższa realizacji jest ta pierwsza droga. Szwajcarski Związek Piłki Nożnej przyparty do muru przez FIFA nie miał zbyt dużego wyboru i w przykładny sposób ukarał ekipę Constantina. O ile naciski federacji były szokiem i wywoływały oburzenie, o tyle kara dla FC Sion to prawdziwa kpina, skandal i jawna zemsta za brak pokory. Trzydzieści sześć punktów kary na półmetku rozgrywek za przewinienie, które istnieje tylko w przepisach FIFA, zupełnie nie występując w orzeczeniach krajowych sądów. – To bezpardonowy atak na uczciwość w sporcie. Nie dziwi nas jednak brak odwagi związku w kontaktach z FIFA – komentował dziś FC Sion. Media przypominają, że klub może złożyć odwołanie. Na przykład do FIFA, albo Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego…

Spuścizna Constantina

Choć FC Sion został przykładnie udupiony, stał się pewnym symbolem. Klub, który rozpoczął walkę z międzynarodowymi korporacjami, z futbolowymi “rodzinami” pokazał, że to organizacje na wskroś egoistyczne, kierujące się wyłącznie własnym interesem i będące w stanie zrobić naprawdę wiele w jego imieniu. Ciągnąca się sprawa obnażyła bezlitośnie maskowane wyśmienitym PR’em mafijne praktyki związkowców. Szantaże, dumne podważanie obowiązującego prawa, trzymanie krótko oponentów, tłamszenie w zarodku wszelkich buntów – wszystko to kosztem jednego ekscentryka z małego szwajcarskiego miasteczka. Czy sytuację zmienią trwające procesy w Komisji Europejskiej i innych instytucjach? Wątpliwe. Przecież, ci, przeciwko którym toczą się postępowania stoją “ponad prawem”.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...