Reklama

Niezbyt komfortowa sytuacja Michała Probierza. Jedno miasto – dwa kluby…

redakcja

Autor:redakcja

08 września 2011, 01:59 • 4 min czytania 0 komentarzy

– Skończmy z gadaniem, że ten, kto trenuje Polonię Warszawa, nie może potem trenować Legii. Takie myślenie, że skoro ktoś prowadził jeden klub, więc nie powinien prowadzić drugiego, jest bardzo prowincjonalne, wręcz śmieszne. To tylko pokazuje, jak słaba i mała jest polska piłka – mówi Weszło! Zbigniew Boniek. W poniedziałek oficjalnie trenerem ŁKS został Michał Probierz, który wcześniej prowadził drugą łódzką drużynę. To wywołało masę kontrowersji.
Niejednokrotnie mówił, że kibicuje Widzewowi. Ł»e podziwiał pokolenia, które z tym klubem sięgały po mistrzostwo Polski. Ł»e podziwiał jego wybitnych piłkarzy, których prosił o autografy i je kolekcjonował. W Widzewie kończył swoją piłkarską karierę, w Widzewie raczkował jako trener i w Widzewie poznał swoją obecną partnerkę życiową… To wystarczyło, żeby podbił serca fanów klubu z alei Piłsudskiego. Ale gość, o którym niektórzy mówili, że to typowy widzewski charakter, nagle stracił uznanie w ich oczach. Przez jedną decyzję. Przez przejście do ŁKS.

Niezbyt komfortowa sytuacja Michała Probierza. Jedno miasto – dwa kluby…

– Czy nadal kibicuję Widzewowi? Tydzień temu trzymałem kciuki za Legię, jak grała ze Spartakiem. Tak chyba miał każdy. To normalne, że dopinguje się zespół, który w danym momencie jest najlepszy, odnosi największe sukcesy. Dlatego też kiedyś bardzo kibicowałem Widzewowi – mówi Probierz. O swojej (dawnej) miłości do klubu z alei Piłsudskiego mówi w ogóle niechętnie.

Tymczasem Probierzowi obrywa się ze strony kibiców Widzewa. Póki co na forach internetowych. Piszą, że to judasz. Zdrajca.

My też porozmawialiśmy chwilę z Probierzem.

– Dotychczas przez kibiców Widzewa był pan bardzo szanowany, ale teraz ten szacunek pan stracił.

– Leszek Jezierski też pracował w jednym i drugim klubie. Podobnie, jak pięciu czy sześciu innych szkoleniowców [m.in. Andrzej Pyrdoł, Ryszard Polak, Marek Dziuba czy Paweł Kowalski]. Trener jest tam, gdzie go chcą. Do mnie zgłosił się ŁKS, więc podjąłem wyzwanie.

– To, że pracował pan w Widzewie, zwiększało wątpliwości przy rozważaniu oferty?

– Leszek Jezierski też pracował w Widzewie…

– Ale ja pytam pana, czy przez to miał pan większe wątpliwości.

– Dla mnie najważniejsi są ludzie, z którymi mam pracować i to, co chcą zrobić.

– Nie odpowiedział pan wprost na pytanie.

– Odpowiedziałem.

– Derby już za miesiąc, na Widzewie. Obawia się pan przyjęcia kibiców?

– Każdego meczu trzeba się obawiać. Najważniejszy jest ten niedzielny, z Cracovią.

Bo kibice Widzewa już wykrzykują „Do zobaczenia na derbach”. Teraz przywitają go inaczej. Nie będzie już gromkiego „Michał Probierz”, jak ostatnim razem, gdy przyjeżdżał do Łodzi z Jagiellonią. Zamiast owacji – gwizdy, zamiast przyjemnych okrzyków – wyzwiska. To oczywiste. Ale czy to całe zamieszanie, przezywanie i ubliżanie Probierzowi, jest w pełni uzasadnione?

Reklama

– Nie jest to żadne szarganie świętości, nie przesadzajmy. Skoro Luis Figo mógł przejść z Barcelony do Realu, to tym bardziej Probierz może objąć ŁKS – uważa Jan Tomaszewski, który prowadził oba łódzkie zespoły. – W ŁKS powinni się cieszyć, bo to największy sukces nowej spółki. Zapominając na chwilę o pucharowej kompromitacji Jagiellonii, Probierz wspólnie ze Skorżą są najlepszymi trenerami młodego pokolenia i obaj są przyszłością polskiej piłki – dodaje.

– Probierz trenował Widzew i dawał tam z siebie maksimum, aż przyszedł prezes Cacek i go zwolnił. Był w Jagiellonii, pracował, jak najlepiej potrafił. Teraz przyszedł do ŁKS i jego podejście się nie zmieni – twierdzi z kolei Zbigniew Boniek. – Zresztą, kto powiedział, że jak kiedyś prowadziłeś jeden klub, to nie możesz prowadzić drugiego? Każdy szkoleniowiec, niezależnie od tego, w jakim pracuje miejscu, chce święcić jak największe sukcesy, osiągać dobre wyniki. A to, komu kibicuje, nie ma znaczenia – dodaje.

Co ciekawe, to właśnie Boniek jako jeden z pierwszych poznał się na talencie trenerskim Probierza. Gdy ten był żółtodziobem, ściągnął go do Widzewa, dał prawdziwą szansę. Zaprzyjaźnili się. Kilka miesięcy temu Probierz powiedział: „Lepiej z Bońkiem upaść, niż z Cackiem odnieść sukces”. I pewnie już zaciera ręce, by w derbach zagrać na nosie właściciela Widzewa.

– Michał to dorosły facet, wie, co robi. Sam podjął tę decyzję, ja mu nie niczego nie doradzałem. Niech idzie swoją drogą. ŁKS to dla niego duże wyzwanie, a ja jestem pewien, że sobie poradzi – uważa Tadeusz Gapiński, były piłkarz ŁKS i Widzewa, w dodatku kierownik drugiej drużyny przez ponad 25 lat i ojciec obecnej partnerki Probierza. Spotykają się od kilku lat, mieszkają razem. – Wie pan, tak jest dziś modnie – tłumaczy Gapiński.
– Nie będziecie się więc kłócić przy stole? – pytamy.
– O co mielibyśmy się kłócić? Przecież derby i tak ma przegrane. Widzewa w tabeli na pewno nie przegoni.
– Zgadzam się z opinią, że Michał narobił sobie teraz w Łodzi wielu wrogów – kontynuuje. – Ale spójrzmy w historię, nie jest pierwszym, który przebył taką drogę. I na pewno nie ostatnim.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...