Do sądu trafił akt oskarżenia w sprawie korupcji, do jakiej doszło przy okazji meczu Cracovia – Zagłębie Lubin. Kilku piłkarzy ochoczo chce poddać się karze, ale to dla nich dopiero początek kłopotów. Inni na razie idą w zaparte, ale chyba czują, że pętla się zaciska. Na przykład taki Wojciech Ł. może się spodziewać, że jak tylko nadarzy się okazja, to Wisła Kraków skorzysta z furtki i po prostu rozwiąże z nim kontrakt (gwarantujący około 100 tysięcy złotych miesięcznie). Z drugiej strony – może być zadowolony, że stanie się to dopiero teraz. Swoje w końcu zdążył zarobić…
Zastanawia jeden fakt – najdotkliwiej ukarany został Łukasz P., którego kreowano wcześniej na pozytywnego bohatera całej opowiastki. Tego, który skruszony sam zgłosił się do prokuratury i wyznał całą prawdę. No to jakże to tak – chłopak rzekomo pomógł rozwikłać zagadkę, a teraz dostał karę grzywny ponad dwukrotnie większą niż drugi w kolejności zawodnik? Ze wszystkich piłkarzy ukarany został NAJBARDZIEJ SUROWO, a przecież reguła jest inna – jak ktoś współpracuje, to może liczyć na litość. Coś tu się kupy nie trzyma. Dobrze by było, gdyby PZPN raz na zawsze tę sprawę wyjaśnił, bo głupio będzie, jeśli np. w maju 2012 roku okaże się, że w składzie reprezentacji gra „główny księgowy”.
Dodać warto, że wśród gagatków jest też inny faworyt Franciszka Smudy, Łukasz M. (szczęśliwie dla naszej kadry kontuzjowany w ostatnim czasie). Na razie nie zdołano ustalić, na ile swoją winę wycenia Maciej I., czyli „Pączek”. A to dlaczego, że „Pączek” czmychnął zagranicę. Miał nosa.