Z lekkim zdumieniem czytamy, co kibice różnych klubów sądzą na temat zwolnienia Dariusza Pasieki z Arki Gdynia. Sądzą mianowicie, że to zwolnienie jest pochopne i błędne. Cóż, każdy może mieć swój punkt widzenia…
Gdybyśmy my mieli wymienić zalety Pasieki, to napisalibyśmy, że wizualnie przypomina profesjonalnego trenera. Umie się ubrać, umie się wysłowić, nie ma śmiesznego skrzeczącego głosu, nie ślini się, nie chodzi umorusany, widać – o ile może być coś takiego widać – że nie śmierdzi. Wiecie – ogólnie jest to facet z klasą, wzbudzający respekt, a przynajmniej nie wywołujący śmiechu za każdym razem, gdy uchwyci go kamera. Ma zewnętrzne cechy szkoleniowca, którego zawodnicy mogą się bać i którego zawodnicy mogą szanować.
Tylko, że to wszystko pozory… Oczywiście, zawsze lepiej, jeśli trener z wyglądu przypomina trenera, ale zawsze na pierwszym miejscu trzeba postawić liczby.
Dariusz Pasieka prowadził Arkę przez półtora roku. W tym czasie jego drużyna rozegrała 45 meczów ligowych, z których 11 wygrała, 14 zremisowała i 20 przegrała. Średnio Pasieka zdobywał 1,06 punktu, a to wynik, który może dawać utrzymanie w lidze, ale wcale nie musi. Generalnie jeśli klub ma średnią 1,06 punktu na mecz, to przez półtora roku zatrudnia nie jednego, tylko trzech czy czterech szkoleniowców. Wystarczy dodać, że w ostatnich 45 meczach Cracovia – dotknięta plagą Ulatowskiego – zdobyła tylko o jeden punkt mniej niż Arka. O jeden marny punkt.
Dla Pasieki działacze byli naprawdę, naprawdę wyrozumiali. Czy wszyscy na pewno pamiętają koniec poprzednich rozgrywek? Arka utrzymała się w ekstraklasie tylko dlatego, że w ostatniej kolejce Piast Gliwice przegrał u siebie z Cracovią. Przecież ta porażka Piasta, biorąc pod uwagę, że Cracovia już o nic nie grała, była sensacją… Tak naprawdę gdynian już nie powinno być w ekstraklasie.
No dobra, to był pierwszy sezon Pasieki. Ale czy w tym widać jakiś postęp? Arka gra lepiej? Ma pomysł? Nie. Arka gra aktualnie najgorszą piłkę w ekstraklasie. Prawdopodobnie jest to też najgorsza, najnudniejsza, najbardziej drętwa piłka, jaką w ekstraklasie widziano od spadku Zagłębia Sosnowiec. W 19 meczach w tym sezonie, tylko w ośmiu Arka zdobyła chociaż jednego gola. Ale nawet zdobycie gola nie oznaczało fajerwerków, co potwierdzi każdy, kto widział, jak w poprzedniej kolejce mordowano futbol w spotkaniu Arka – Zagłębie. To spotkanie mogło cieszyć się powodzeniem tylko w zakładzie dla obłąkanych.
Nie. Pasieka nie dał piłkarskich argumentów, by go bronić. Sprawiał wrażenie gościa z głową na karku, ale futbol nie polega na sprawianiu wrażenia. Alex Ferguson sprawia wrażenie, jakby był kierowcą autobusu miejskiego, ale jednak odnosi sukcesy. A Pasieka stworzył maszynę do usypiania. Gdyby świat był pełen pasiekowych Arek, od piłki nożnej popularniejsze byłyby nawet zawody w softballa. Gdyby świat był pełen pasiekowych Arek, nikt nie rozważałby wprowadzenia technologii video, by sprawdzać, czy piłka przekroczyła linię bramkową. Być może zbędna byłaby nawet linia bramkowa, a z czasem i bramka jako taka. 0:0, 0:0, 0:0…
Oczywiście – warunków do pracy Pasieka nie miał najlepszych, ale… to jest właśnie polska liga. Tu ceni się trenerów, którzy robią coś z niczego. No i też nie popadajmy w paranoję – czy aby na pewno nie było szkoleniowców w naszej ekstraklasie, którzy warunki mieli jeszcze gorsze?
Arka aktualnie nie potrafi wygrać meczu – ok, trudno. Gorzej, że Arka aktualnie nie jest w stanie oddać strzału na bramkę. Działacze czekali półtora roku, aż te akcje zaczną się zazębiać i w zasadzie mogliby czekać dalej. Tylko kto z was sądzi, że nie obudziliby się z ręką w nocniku?
Nie będziemy w tym momencie oceniać, czy Pasieka jako trener może w innym miejscu odnieść względny sukces, bo być może tak – kto wie. Być może jego romans z Arką był skazany na takie właśnie zakończenie, być może Arka bez Pasieki byłaby w stanie grać efektowniej, a Pasieka bez Arki efektowniej trenować. Wiemy tylko, że dalsze trzymanie się tego układu nie miało żadnego, ale to żadnego sensu.