Krzysztofa Łągiewki osobiście nie znamy. A szkoda. To chyba wyjątkowy egzemplarz.
Najpierw miał grać w Jagiellonii Białystok, ale nie stawił się w określonym czasie w określonym miejscu i działacze „Jagi” uznali, że tak niepoważnego zawodnika jednak u siebie mieć nie chcą. Teraz miał trafić do Ruchu Chorzów, ale…
– Zarezerwowaliśmy mu już hotel i liczyliśmy, że się pojawi w klubie. Tymczasem nie dotarł do nas. Przyznam szczerze, że jestem mocno zaskoczony tym faktem. To przede wszystkim zawodnikowi zależało na możliwości pokazania się na naszych treningach – stwierdził na łamach „Sportu” dyrektor Ruchu, Mirosław Mosór.
Krzysiu, dobra rada na przyszłość – najpierw podpisz kontrakt, potem dawaj w długą. Nigdy na odwrót!