Ben Radhia – historia czołowego obrońcy polskiej ligi

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2011, 20:41 • 7 min czytania

– Ludzie, zatrudnieni przez prezydenta Tunezji biegali po miastach i zabijali. Byli też snajperzy. Jeden, którego akurat udało się zatrzymać, był na dachu sąsiedniego budynku, oddalonego o kilkadziesiąt metrów od mojego rodzinnego domu. Jak rozmawiałem z żoną przez Skype, co chwilę słyszałem strzały. Odchodziłem od zmysłów. Myślałem, że oszaleję – opowiada Souhail Ben Radhia, piłkarz Widzewa فódź, jedyny Tunezyjczyk w Ekstraklasie.

WYNAJĘCI BY ZABIJAĆ

Ben Radhia – historia czołowego obrońcy polskiej ligi
Reklama

Kilka dni przed ucieczką prezydent Tunezji Zine el-Abidine Ben Ali wysłał na teren całego kraju trzy tysiące osób, które miały powstrzymać bunt narodu. Nie zatrudnił Tunezyjczyków, a specjalistów z całego świata. Zapłacił im szaloną kasę za to, żeby do nas strzelali. Przecież tuż przed ucieczką zabrał osiem miliardów dolarów, jedną czwartą budżetu całego państwa. To było chore!

Dotychczasowy prezydent był dyktatorem, mordercą. Ci, którzy zaczynali głośno mówić o polityce, sprzecznej z jego rozumowaniem, lądowali w więzieniach. Mnóstwo było bezrobotnych, nie było miejsc pracy. Ludzie głodowali, nie mieli, co jeść, bo nic nie zarabiali. Wytrzymaliśmy przez 23 lata. W końcu przyszedł czas, aby powiedzieć – dość! Musieliśmy zaryzykować.

Reklama

Wszyscy walczyli o przyszłość narodu. Moja żona, choć dopiero urodziły nam się dwie córeczki, również. Nie mogła usiedzieć na miejscu. Wyszła na ulice z innymi. Na pewno nie jesteśmy złymi wojownikami. Jesteśmy wielkim narodem, który zakłócił dotychczasowy obraz świata. Sprawiliśmy, że prezydent uciekł z kraju, porzucił rolę najważniejszej osoby w państwie. Daliśmy przykład całemu światu, wysłaliśmy wspaniałą wiadomość do wszystkich narodów.

Tunezyjczycy to ludzie inteligentni. Większość kończy szkołę, jest dobrze oczytana, wie, co się dzieje na świecie i ma swoje zdanie. W tym roku daliśmy przykład całemu światu. Prezydent USA Barack Obama kilka chwil po rozpoczęciu buntu dał wyraz pełnego poparcia dla Tunezji. To wielka sprawa. Jeden z angielskich ministrów zapowiedział z kolei, że w brytyjskich szkołach wkrótce będą uczyć o tunezyjskiej rewolucji.

Wielu Polaków przyjeżdża do Tunezji na wakacje. Zapewne teraz będą się obawiali, ale nie ma czego, bo sytuacja powróciła już do normalności. Chciałbym wszystkich was zaprosić, żebyście odwiedzali nasz kraj. Tunezja nie jest bogatym państwem, żyje z turystyki. Bez turystów nie przetrwamy. Wykupujcie więc wycieczki i przyjeżdżajcie. Dajcie wyraz solidarności z nami.


BYفEM DJ-EM NA LEWYCH PAPIERACH

Pochodzę z bardzo sportowej rodziny. Mój ojciec był sędzią piłkarskim, matka – mistrzynią Tunezji w gimnastyce. Mam też trzy siostry. Pierwsza poszła w ślady mamy, druga grała w reprezentacji kraju piłki ręcznej, a trzecia osiągała duże sukcesy w tańcu. Tata był arbitrem, zanim futbol w Tunezji stał się profesjonalny. Opowiadał, że trzydzieści lat temu to były naprawdę ciężkie czasy. Nie było ani prawdziwych klubów, ani transferów. Każde miasto miało jeden zespół i mogli w nim występować jedynie ci, którzy z tego miasta pochodzą.

W mojej rodzinie się nie przelewało, ale rodzice zawsze dbali o to, żeby mi niczego nie brakowało. Jadłem dobrze, miałem w co się ubrać, na książki było nas stać. Czułem trochę, że mnie rozpieszczano. Byłem najmłodszym dzieckiem, jedynym chłopakiem, a już od najmłodszych lat grałem w reprezentacji Tunezji. Zaczynałem jako 11-latek, a jako 15-latek byłem kapitanem kadry narodowej.

Nie byłem jednak w pełni zdecydowany na karierę piłkarza. W dzień ciężko trenowałem i pilnie się uczyłem, a wieczorami w weekendy grałem na imprezach jako DJ. Zdobyłem specjalny dyplom, przeszedłem półroczny kurs. Miałem dobre papiery, więc przez pewien czas pracowałem w Maracana Sousse. To jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy klub muzyczny w całej Tunezji.

Był tylko jeden problem. Grać na takiej imprezie można było od 18. roku życia, a ja miałem tylko 16. Właścicielowi klubu tak przypadłem do gustu, że wyrobił mi fałszywe dokumenty, przerobił datę urodzenia. No i na imprezach grałem „legalnie”. To była czysta przyjemność, zwłaszcza, że dziewczyny lecą na DJ-ów (śmiech). A za jedną nockę wpadało, w przeliczeniu na europejską walutę, 50 euro. Korzystałem z życia, świetnie się bawiłem. Ale w tym samym momencie zaczynałem też wchodzić w świat profesjonalnego futbolu. Musiałem wybrać – albo piłka, albo muzyka.

ZIĘĆ PREZYDENTA SIAف W LIDZE POSTRACH

Mecze w Tunezji należą raczej do spokojnych. Jak dobiegną końca, to wszyscy rozchodzą się do domów. Jeśli ktoś ma inne plany, to policja zadba już o to, aby nie narozrabiał. Nie wszystkich da się jednak upilnować. Jak kibice Esperance spotkają się z tymi z Etoile, to katastrofa gwarantowana. Lepiej uciekać.

Pewnego dnia oba kluby grały mecze wyjazdowe. Jak kibice wracali autokarami do domów, to spotkali się przypadkiem w połowie drogi przy bramkach na autostradzie. Rzucili się na siebie, zaczęli się bić. Jeden z gości wziął duży kamień i mocno rzucił w przejeżdżający obok samochód. Wybił szybę i trafił w siedzącą na tylnim siedzeniu dziewczynkę. Była o krok od śmierci.

Poziom pomiędzy ligą polską a tunezyjską jest porównywalny. W moim kraju są trzy, cztery wielkie kluby, które jeśli grają między sobą, to widać, że to prawdziwy klasyk. O takich meczach marzyłem od dzieciństwa, jako piłkarz czekałem miesiącami. W Polsce tego nie widzę, każde spotkanie ma podobną rangę. Nie widzę różnicy w nastawieniu, jak gram z Zagłębiem, czy z Wisłą. Nazwy się zmieniają, twarze też, ale nawet na boisku wygląda to podobnie.

W moim kraju sędziowie trzymają z największymi. Gdy sytuacja jest kontrowersyjna, to gwiżdżą na korzyść najbogatszego. Gdy mogą, choć nie muszą dostrzec przewinienia tego bogatego, to na pewno nie dostrzegą. Nie pomagają w bezczelny sposób, ale widać, że czasem delikatnie przyłożą rękę do wyniku. O korupcji mowy być jednak nie może.

Prezesem klubu Esperance, gdzie grałem, był Slim Chiboub. To był wielki gość, gruba ryba. On nie musiał kupować meczów, nikogo przekupywać. Przez cztery lata był członkiem Komitetu FIFA i do niedawna prezesem Tunezyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Co więcej, poślubił córkę prezydenta kraju. Tego, którego ostatnio wygnali. Chiboub siał więc w lidze postrach. Sędziowie bali się o swoje zdrowie, życie najbliższych, więc jeśli się mylili, to tylko w jedną stronę. Pieniędzy za odpowiednie gwizdanie nie dostawali. Wiedzieli, że stawka jest wyższa.


BYفEM ZAفAMANY, NIENAWIDZIفEM PIفKI

Jeśli chodzi o kadrę narodową, jest to wielki skandal. Sami Trabelsi, który obecnie prowadzi reprezentację, jakiś czas temu był drugim trenerem. Zna mnie dość dobrze, bo powoływano mnie na Puchar Narodów Afryki. W poprzednim roku był też asystentem Bertranda Marchanda, który obiecał telefonicznie, że mnie powoła… a kilka dni później został zwolniony.

Trabelsi jest młodym trenerem, ma 42 lata i na początku postawił na swoich kumpli z boiska. W swojej trenerskiej karierze prowadził jedynie zespoły młodzieżowe i był asystentem w pierwszej reprezentacji. Nigdy nie był trenerem pierwszej drużyny. To dziwny człowiek, podejmuje niezrozumiałe decyzje, jest często krytykowany. Tunezyjskie media dopominały się o moje powołanie, ale on twierdzi, że nie ma żadnych wiadomości na mój temat. Gram w Polsce, a to dla niego za daleko. To, co mówi, wcale mnie nie przekonuje. Nie wierzę mu. Dzwonił do mnie przecież dwa miesiące temu i przedstawiłem mu swoją sytuację.

Jestem pewien, że wkrótce go zwolnią. W Tunezji co chwilę zmieniają selekcjonerów, to już ósmy trener w ciągu trzech lat. Widać, że Trabelsi robi tam spory bałagan. Jego powołania są niezrozumiałe, pomija kilku świetnych piłkarzy, którzy grają w Europie. Stawia na zawodników, występujących w Tunezji, a tych w reprezentacji nigdy nie było za wielu. Robił tak choćby Roger Lemerre, u którego kilkukrotnie wystąpiłem.

To właśnie w czasach, gdy kadrę prowadził Lemerre, miałem kilka świetnych propozycji. PSG i Auxerre z Francji, a także Koeln i Dortmund z Niemiec. Oni mnie bardzo chcieli. W klubie, w którym wówczas grałem, o mojej sprzedaży nawet nie myśleli. Pieniądze nie były niezbędne, a zespół świetnie sobie radził w lidze, występował w afrykańskiej Lidze Mistrzów.

Tej zimy ofertę złożyło Rennes, które zaoferowało pół miliona euro. Widzew zażądał prawie dwa razy więcej. W klubie mówią, że jestem wart większych pieniędzy. Widzewowi zawdzięczam wiele. W pewnym momencie, jak występowałem w Tunezji i nigdzie nie chciano mnie puścić, byłem załamany, miałem wszystkiego dość, nienawidziłem piłki. W Łodzi się odbudowałem, dlatego też na nikogo nie jestem zły. Temat transferu do Francji nadal istnieje i liczę, że wkrótce spełni się moje marzenie.

WYSفUCHAف PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama