Co za szczęście, że problem sam się rozwiązał i że selekcjoner Izraela zapobiegawczo powołał Meliksona. Jeszcze niech tylko wpuści go na 10 sekund w meczu eliminacyjnym i piłkarz Wisły będzie miał raz na zawsze określoną piłkarską narodowość. Jednego potencjalnego przebierańca mniej – ktoś jednak nad nami czuwa. A Smuda znów się ośmieszył – zamiast radośnie zapowiadać spotkanie z Meliksonem w celu skaperowania go, mógł wstrzymać się dwa dni i zaczekać na powołania wysyłane przez innych selekcjonerów. Przynajmniej zachowałby pozory, że nie jest aż tak bardzo zdesperowany.
(TEN TEKST Z CZASEM STRACIŁ TROCHĘ NA AKTUALNOŚCI. KLIKNIJ TUTAJ, BY PRZECZYTAĆ AKTUALNÄ„ WERSJĘ)
Teraz Smuda musi wybrać drogę – albo będzie dalej próbował wyjadać resztki z piłkarskich śmietników, albo w końcu skoncentruje się na polskich piłkarzach. To drugie jest bezpieczniejsze, bo jak widać, niektóre kraje chronią nawet swoje resztki i przepędzają Smudę sprzed śmietnika, jak jakiegoś ulicznego beja.
Wyobrażacie sobie tę scenę, prawda? Wąska, boczna uliczka, śmietnik przed jakąś niezłą knajpą, facet w jakimś starym, brudnym płaszczu zakrada się i zaczyna grzeba w kontenerze. Z budynku obok wychodzi elegencki, ale stanowczy mężczyzna i woła: – Już mi stąd! Już cię nie widzę!
Kiedyś „Franz” opowiadał, jak z Widzewem jechał na mecz do Krakowa, ostatecznie przegrany 0:6 (a pięć goli wpadło już do przerwy). Łodzianie nie mogli skompletować składu na to spotkanie, więc – jeśli wierzyć opowieści Franka – zgarniali nawet chłopaków z ulicy. Wyjeżdżali autokarem ze stadionu, patrzą, idzie zawodnik z rezerw.
– Ej, a ty gdzie idziesz?
– Do domu!
– To dawaj z nami do Krakowa, na mecz!
No i ostatecznie wystąpili w tym spotkaniu jacyś dziwni zawodnicy, typu Krzysztof Pieprzyk, Piotr Głusiński, Sławomir Sałaciński czy Mariusz Reksuł.
Teraz Franiu przemierza drogi i wypatruje obcokrajowców. Co tylko usłyszy inny język, co tylko usłyszy świergotanie po francusku czy hiszpańsku, to od razu łapie przybyszów za nogawki, jak żebrak, i błaga: – Pane, pane, zagra pan… Pane, pane, zagra…
Wczoraj napisaliśmy, że Smuda powinien chodzić w koszulce z napisem „dam dupy za ćwierćfinał”, a jeden z czytelników rozsądnie zaproponował edycję hasła na „dam dupy za wyjście z grupy”. Na waszą reakcję nie trzeba było długo czekać. Łukasz przysłał nam dwa projekty graficzne. Jak zapewnił – ma zamiar z dumą w tych koszulkach chodzić.
PS Autor nie ma nic przeciwko, by każdy mógł sobie we własnym zakresie te grafiki wykorzystać, natomiast – jak nas poinformował – nie godzi się na wykorzystywanie tych grafik w celach zarobkowych.

