Natrafiliśmy na to zdjęcie na stronie fanslask.pl i pozwoliliśmy sobie na bezczelną kradzież. Zainteresowało nas bowiem to, że na polskich ultranowoczesnych stadionach każdy musi siedzieć dokładnie na tym miejscu, które jest mu przypisane. Jednocześnie działacze nie widzą niczego niestosownego, by ustawić jakiś bezsensowny głośnik dokładnie w taki sposób, by zasłonić boisko. Drobnostka? Może dla niektórych. Dla nas nie drobnostka, tylko skandal. Jak idziemy do kina, to nie spodziewamy się na środku ekranu szafy, której ktoś zapomniał zabrać. A bilet na stadion jest dziś znacznie droższy od biletu do kina…
Czy osoba, która kupiła bilet na mecz, a niczego nie widzi, ma prawo do reklamacji? Może zgodnie z prawem usiąść gdzie indziej? A może ktoś jej odda kasę? Czy ktoś ją ostrzegł, że kluczowa akcja meczu może być niemożliwa do obejrzenia? Nie. Może się taka osoba – za przeproszeniem – pocałować w dupę. Tak wygląda podejście „frontem do klienta”. Klient ma obowiązki, ale nie ma żadnych praw.
Geniuszu, który zdecydowałeś o postawieniu tej konstrukcji – mamy nadzieję, że jak kupisz sobie piękne mieszkanie w wymarzonym widokiem, to metr przed oknem postawią ci wieżę telekomunikacyjną, a w ogródku skrzyżują się autostrady.
Inna sprawa, że pomysł, by z głośnika wycelowanego w sektor gości puszczać jakiś bełkot, który ma zagłuszać kibiców przyjezdnych, to absolutna wioska. Gdyby to nie działo się naprawdę – nie uwierzylibyśmy… Bareja, normalnie Bareja.