W niedzielę polski mecz w Serie A. Fiorentina z Borucem kontra Catania… bez Augustyna. Oglądanie tego obiadową porą może skończyć się niestrawnością, ale na rozgrzewkę zaryzykujemy. Do czego jednak zmierzamy? Ano do tego, że jeśli Piechniczek dalej zamierza przepędzać obcokrajowców z naszej ligi, niech spojrzy, jak na Sycylii urządził się Diego Simeone.
Właśnie zapakował swoją drużynę w samolot i poleciał z nią do Florencji. W dwudziestoosobowej kadrze zmieścił jedenastu Argentyńczyków. Trudno się dziwić, że Błażej Augustyn zapomina przy nich angielskiego. Tak przynajmniej opowiadał w wywiadach. Teraz już wiemy dlaczego.
Jak na początek trenerki w Europie, Simeone trafił nieźle. Choć argentyńska kolonia nie była jego pomysłem. Wycieczki do Ameryki Południowej znacznie wcześniej upodobał sobie dyrektor Catanii, Pietro Lo Monaco. Zaprzyjaźniony menedżer co miesiąc podsyła mu stertę płyt DVD. Włoch dwa razy w roku kupuje bilety i leci zobaczyć tych, którzy wpadli mu w oko. Posiedzi w Argentynie tydzień, może dwa i zawsze przywiezie kogoś nowego.
Na ostatni mecz z Genoą w pierwszym składzie Catanii wybiegło ośmiu Argentyńczyków, dziewiąty wszedł z ławki. Maxi Lopez z Gonzalo Bergessio zatańczyli swoje „tango argentino” i jakoś poszło. Co nie zmienia faktu, że ogólny efekt jest taki sobie. Piętnaste miejsce w tabeli. Wiosną dwie wygrane, dwa remisy i sześć porażek – bilans niegwarantujący utrzymania.
Swoją drogą, Lo Monaco to naprawdę zabawny gość. Gdy Mourinho przyznał kiedyś, że Inter powinien wygrać z Catanią co najmniej czterema golami, dyrektor sycylijczyków odparł, że „The Special One” powinien dostać od niego w twarz.
– Kim jest ten Monaco? Znam tybetańskiego mnicha, Księstwo Monaco, Bayern Monachium i Grand Prix w Monaco. To wszystko. Jeżeli ten pan chce się przy mnie promować, powinien mi zapłacić – odpowiedział mu Mourinho.
Napisalibyśmy, że facet skompletował sobie drugą Pogoń Szczecin. Ale skoro ma w składzie Mariano Andujara czy Maxi Lopeza, trochę jednak nie wypada.
PAWEŁ MUZYKA
Na zdjęciu Simeone w walce z Grubym, który jeszcze wtedy nie był gruby.