Późno, bo późno, ale odnotować trzeba – Wisła Kraków fartownie przegrała tylko 0:1 z Podbeskidziem. A grała może nie w najmocniejszym składzie, ale jednak ciągle w mocnym. Trener Robert Maaskant miał pewne prawo sądzić, że na przykład Maciej Ł»urawski na takiego przeciwnika mimo wszystko wystarczy. Nie wystarczył.
“Ł»uraw”, co się z tobą stało… Miałeś poważne kontuzje? Nie. Roztyłeś się jak Strąk? Też nie. Fizycznie pod każdym względem masz predyspozycje, by być bardzo dobrym piłkarzem. Ale tego trzeba jednak chcieć… W dawnych czasach zespół Podbeskidzia – z całym szacunkiem dla tych chłopaków, bo zagrali naprawdę świetny mecz – rozwaliłbyś w pojedynkę. A teraz patrzy się na ciebie, patrzy i człowiek nie wie: obraził się, czy co? Strajkuje? Bo to przecież niemożliwe, żeby zaliczył AŁ» TAKI zjazd.
Meczu z Podbeskidziem nie przegrał sam Ł»urawski, ale skupiliśmy się na nim, bo w końcu dostał szansę zagrania w podstawowej jedenastce, przeciwko dość słabemu przeciwnikowi. Można było sądzić, że zbliża się reaktywacja. Bo jeśli miało coś w jego karierze jeszcze drgnąć, to właśnie teraz.
Niestety, podłączyli EKG, a tam linia ciągła. Piłkarz zmarł.
Podbeskidziu serdecznie gratulujemy. Jeśli po awansie do ekstraklasy ta drużyna ma zamiar grać w ten właśnie sposób, z takim zębem, tak otwarcie i ofensywnie: życzymy powodzenia w końcówce rozgrywek pierwszoligowych i czekamy z niecierpliwością w najwyższej klasie rozgrywkowej.