Powiecie – nie gra, jest słaby. OK, pewnie tak, trudno polemizować. Ale wygląda na najbardziej zwariowanego gościa w tej ponurej lidze. W dodatku kiedyś coś osiągnął. Chociaż raz grał z najlepszymi i cały czas dobrze mu się powodzi. A przy tym ma głowę pełną wyjątkowo dziwnych pomysłów. Teledyski, tatuaże, śmieszne fryzury… Po prostu Serge Branco. Gdy to wszystko zebraliśmy, wyszedł PRAWIE cały alfabet. Poznajmy Kameruńczyka, zanim Wisła go raz na zawsze odstrzeli.
A – AGENT
Kluczowy wyraz w jego słowniku. Gdzie się nie pojawi, tam po jakimś czasie z niego rezygnują. Ma to prawie jak w banku, bo sytuacja powtarza sie w każdym klubie, mniej więcej od ośmiu lat. Za każdym razem spada na cztery łapy, sprawny menedżer zawsze coś mu znajdzie. Pół roku temu Kameruńczyk zaklinał się, że czeka na niego gotowy kontrakt w Derby County. Tylko w Anglii nikt o tym nie słyszał.
D – DUISBURG
Zagłębie Ruhry to jego drugi dom. W wieku 18 lat przeniósł się do Niemiec, zadebiutował w Eintrachcie Brunszwik i tak już zostało. Kilka lat później kupił dom w Duisburgu, gdzie spędza każdą wolną chwilę. Po niemiecku mówi lepiej niż niejeden miejscowy. Nawet poczta głosowa jego telefonu wita dźwięcznym „Halo, ich bin Serge Branco”.
E – EINTRACHT
Przede wszystkim ten z Frankfurtu. A był to klub, w którym spędził najdłuższy okres swojej kariery i debiutował w Bundeslidze. Pupil Felixa Magatha, „złoty chłopak”, świeżo po olimpijskim triumfie w Sydney. Włodarze Eintrachtu wpisali mu w kontrakt sumę odstępnego na poziomie siedmiu milionów marek. Nie wiedzieli, że z czasem będzie z nim tylko gorzej. Aż do dziś nikt nie kupił go nawet za 10% tej kwoty. Eintracht to też synonim pierwszych problemów. W grudniu 2002 roku Branco odmówił gry w sparingu. Później nie przyszedł na trening, tłumacząc się chorobą. Gdy chciał przebadać go klubowy lekarz, odmówił. Grzywna – 10 tysięcy marek.
F – FRYZURY
Temat rzeka. Paweł Kryszałowicz wspomina, że Branco już w Eintrachcie znany był z tego, że… zwykle dziwnie wyglądał. Najpierw zafundował sobie czarne warkoczyki. Później siwego „jeża” i równie siwą brodę, a od kilku lat po prostu zmienia kolor irokeza. W Rosji zafarbował się na czarno, więc wyglądał jak B.A. z „Drużyny A”. W Levadiakosie na zielono, jak barwy klubu. Jeszcze niedawno obiecywał, że w Wiśle przerobi się na czerwono. Zawsze musi pasować do koszulki.
J – JĘZYKI
Podróżnik – poliglota. Już pierwszego dnia pobytu w Krakowie przekonywał, że potrafi dogadać się w co najmniej czterech różnych językach. Ostatnio coraz częściej przydaje mu się rosyjski. Bułgar Genkow nie mógł się spodziewać, że w Wiśle najłatwiej dogada się z… Kameruńczykiem.
K – KRYSZAŁOWICZ
Znają się ze starych, dobrych czasów w Eintrachcie Frankfurt. W sezonie 2001/2002 w zespole „Orłów” obaj wiedli prym. Kryszał wspomina go jako kreatywnego i utalentowanego. Jednocześnie porywczego, impulsywnego i jakże mogłoby być inaczej – zawsze ze śmieszną fryzurą. Tylko tatuaży Branco miał wtedy jakby mniej. Gdy niedawno spotkali się na lotnisku, nie bardzo mogli się poznać.
L – LEEDS UNITED
W 2004 roku zawitał na Wyspy. Odbył testy w Nottingham Forest i Queens Park Rangers, ale kontrakt podpisał w Leeds. Nie zagrał żadnego meczu, a po miesiącu rozwiązał kontrakt. Jak poinformował klub, zaważyły „fitness reasons”. Szybko zahaczył się w QPR. Na boisku pokazał się ledwie siedem spotkań. Dziś do Anglii lata tylko po to, by odwiedzić jedno z czwórki swoich dzieci.
Ł – ŁÄ„GIEWKA
Krzysztof Łągiewka. Drugi Polak, z którym zetknął się przed przyjazdem do Polski. Razem grali w Szynniku Jarosław i Krylii Sowietow. O dziwo, Branco do dziś potrafi wymówić jego nazwisko 😉
M – MUZYKA
Jeden z niespełnionych talentów. Skompletował całkiem pokaźny sprzęt grający i nieraz zdarza mu się stanąć za konsolą. Niedawno, na jedną z domowych imprez wpadł na przykład Joseph-Désiré Job. Niewielu wie, że Branco gościnnie wystąpił też w pół-amatorskim klipie afrykańskiej kapeli „Momo de Londres”. Może wy zrozumiecie, o co tam właściwie chodzi. Wideo poniżej.
O – OLIMPIADA
Najbardziej chlubny punkt jego CV. W wieku 20 lat zdobył złoty medal na olimpiadzie w Sydney. I wcale nie pojechał tam na wycieczkę. Zagrał w finałowym meczu z Hiszpanią – niezły dreszczowiec, wygrany po karnych. Prawie 100 tysięcy osób na trybunach, a na boisku Marchena, Angulo, Xavi, Puyol, Gabri i Tamudo. Po drugiej stronie Kameni, Wome, Geremi czy Eto’o… I oczywiście nasz Serge Branco.
P – PISTOLET
W Krylii Sowietow odstawił akcję rodem z gangsterskiego filmu. Po jednym z meczów ostro pokłócił się z trenerem Gadji Gadjijewem. Gdy w ataku wściekłości Kameruńczyk postanowił przywalić mu między oczy, asystent szkoleniowca przystawił mu pistolet do skroni. Siła argumentów okazała sie wystarczająca, a Branco niedługo po tym rozwiązał kontrakt.
R – RASIZM
Kolejna przygoda, o której dziś nie bardzo chce gadać. Grając w rosyjskiej Samarze, oskarżył o rasizm działaczy i trenerów Zenitu Sankt Petersburg. – Za każdym razem, gdy gram w Petersburgu, słyszę rasistowskie okrzyki. Szefowie Zenitu nie zamierzają z tym nic zrobić. Wygląda na to, że sami są rasistami – żalił się w mediach. Dick Advocat musiał się solidnie tłumaczyć.
S – SAMOCHODY
Branco to pierwszy lanser w klubie. Na samochody regularnie wydaje setki tysięcy euro. Za pierwsze poważne pieniądze, zarobione w Niemczech, kupił Mercedesa klasy S. Jeździł też Audi Q7. Gdy i to okazało się niewystarczające, połasił się na ekskluzywnego vana, wielkości transportera opancerzonego. Musiał sporo odłożyć, bo na oku ma już sportowe, czerwone ferrari. „Jeśli Allah pozwoli”.
T – TATUAŁ»E
We Frankfurcie zakumplował się z Jermainem Jonesem. Brat pomocnika Schalke (aktualnie na wypożyczeniu w Blackburn) otworzył akurat salon tatuażu, w którym Branco szybko stał się stałym bywalcem. Tatuował się już dwadzieścia dwa razy. Jak przystało na reprezentanta Kamerunu, na plecach i ramionach „wydziergał” sobie lwa. Ma także tatuaże z imionami czwórki swoich dzieci oraz podobiznę matki z synem – na obu nogach.
U – UBRANIA
Ekstrawagancja, to mało, by opisać jego styl. Ubiera się, jakby każdego dnia miał iść na inne wesele. Eleganckie garnitury, długie płaszcze. Obowiązkowo kapelusz. Pamiętając o swoim pochodzeniu, czasem lubi też wskoczyć w tradycyjny, afrykański strój. Na szczęście, tylko w domu.
Z – ZAKOŁƒCZENIE
Do końca kontraktu z Wisłą ma jeszcze pół roku. Zapowiedział już, że wiosną wreszcie pokaże się kibicom. Czekamy. Póki co, może liczyć tylko na plagę kontuzji. Inaczej Wisła odda go bez żalu. Jak większość klubów, w których ostatnio grał.
PAWEŁ MUZYKA