Kraków to chore miasto, jeśli chodzi o relacje teoretycznie kibicowskie. Teoretycznie, bo nawet kibic-świr nie wyciągnie noża, żeby pociąć drugiego. Gdyby nie moja praca, to nie pojawiałbym się na stadionie Cracovii, bo bym się bał.
Dawniej wiślacy mogli spokojnie pójść na “Pasy”. Nie tylko na piłkę. Chodzili też na hokej, żeby dopingować Cracovię i jakoś nie było problemu. Nikomu to nie przeszkadzało. Mieliby źle życzyć hokeistom tylko dlatego, że reprezentują klub zza miedzy? Ludzie… Sam bywałem częstym gościem na lodowisku przy Siedleckiego i bardzo mi się podobało.
A dzisiaj? Jak prowadziłem reprezentację Małopolski z trenerem Królikowskim, Cracovia zorganizowała jakieś testy. Chłopcy z naszej kadry też tam byli. No to poszedłem, żeby zobaczyć, jak im idzie. Stałem, patrzyłem, aż przeszedł jakiś koleś i niby do siebie powiedział – “wiślacka kurwa, wiślacki pies”. – Mniejsza z tym – pomyślałem. Ale sytuacja się powtórzyła. W końcu było ich z czterech. Zrozumiałem, że nie jestem tam zbyt mile widziany. Może nie należę do najbardziej porywczych, ale nie dam sobie kaszę dmuchać. Wolę się na Cracovii nie pojawiać, bo jeszcze by się to dla kogoś źle skończyło. Może nawet dla mnie.
W mieście często spotykam NORMALNYCH kibiców Cracovii, z którymi można spokojnie pogadać. Jakoś nie mają do mnie dużo “ale”. Czasem jednak lepiej nie ryzykować. To, co się dzieje na ulicach, to jakaś tragedia, makabra. Nie potrafię tego wyjaśnić.
Pół biedy, że organizują sobie ustawki. Niech się tłuką! Ale jeśli ktoś chciałby pomóc temu gościowi, którego ostatnio zadźgali, pewnie sam dostałby “kosę”.
Zastanawia mnie, czy policja sobie z tym radzi. Uparli się, że jest to środowisko pseudokibiców lub kiboli. Tyle że kibol to kibol. Może być bardziej świrowaty niż “piknik”, ale to wciąż tylko kibol. A nie bandzior. Pewne kwestie musimy rozgraniczyć.
Ja na szczęście mieszkam na osiedlu wiślackim. Prądnik Czerwony to “Armia Białej Gwiazdy”. Kiedyś mieszkało tu kilku zawodników Cracovii i też nie mieli żadnych kłopotów. Dziś nie wiem, czy czuliby się bezpiecznie.
Wielu piłkarzy w Krakowie musi się odwracać za siebie. Najbardziej podatny na “ingerencję” kiboli byłby Małecki, który za jednym zamachem pokazuje przywiązanie do jednego klubu i niechęć do drugiego. Ktoś może to kiedyś Patrykowi przypomnieć. Niekoniecznie będzie to osoba trzeźwa i zdrowa na umyśle. Wystarczy, że wejdzie nie do tej knajpy co trzeba albo nawet do normalnego lokalu, a trafi na gościa, który coś powąchałâ€¦ Może być strasznie.
Dziś manifestacje w stylu “Małego” są niesamowicie ryzykowne. Nic nie przechodzi bez echa. Kiedyś mogłem pokazywać, co chcę i nikogo to nie obchodziło. Media też nie miały takiej siły. A teraz trzeba naprawdę uważać. Chyba że jest się zajebiście odważnym i szuka się adrenaliny. Pamiętajmy tylko o jednym – nie wszyscy kibice Cracovii są tak bardzo za Cracovią, jak przeciwko Wiśle.
ANDRZEJ IWAN