“Wisła sprawdzi supergwiazdę z Izraela” – donosi w tytule interia.pl. Inne media uderzają w identyczne tony. Aż człowiek zaczyna się zastanawiać – któż to jest tą gwiazdą? Nie, zaraz, pomyłka. Któż to jest tą SUPERGWIAZDÄ„? Yossi Benayoun? No, to akurat niemożliwe. To może chociaż Biram Kayal z Celtiku, Tamir Cohen z Boltonu albo Tal Ben Haim z West Hamu? Nie – ogólne podniecenie wywołało ściągnięcie zawodnika Hapoelu Beer Szewa, siódmej drużyny ligi izraelskiej. Upadliśmy na samo dno, jeśli przyjazd zawodnika z takiego klubu spotyka się z aż taką reakcją…
Maor Melikson – tak się ten 26-letni piłkarz nazywa. W tym roku jego zespół zajmuje siódme miejsce, w poprzednim zajął dziewiąte. A jeszcze wcześniej to w ogóle była druga liga. Moar – jako SUPERGWIAZDA – zaliczył aż jeden mecz w reprezentacji Izraela, czyli tyle samo, co Adrian Budka w kadrze Polski, a trzy razy mniej niż np. Tomasz Lisowski. Po internecie krążą filmiki z jego bajecznymi zagraniami, ale nie mamy zamiaru ich tu wstawiać. Dziś dobrą składankę można zmontować każdemu. Gdybyśmy np. chcieli upchnąć Izraelczykom wspomnianego Lisowskiego, 3-krotnego reprezentanta Polski, to moglibyśmy puścić im to:
Nie zrozumcie nas jednak źle – nowego zawodnika Wisły nie mamy zamiaru ani krytykować, ani skreślać, tylko prosimy co niektórych, by dali sobie na wstrzymanie. On jest taką “izraelską supergwiazdą”, jak Mariusz Ujek z filmiku poniżej jest “incredible forward”.
Jest co najmniej kilka powodów, by ostrożnie podchodzić do hasła “Melikson gwiazdą polskiej ekstraklasy”…
Po pierwsze – chłopak jest dość mikry i bazuje na technice, ale w Izraelu nie poznał, czym jest prawdziwa słowiańska rąbanka. Nasza liga jest bardzo specyficzna – w niej się nie gra w futbol, tylko głównie ucieka z nogami. Najłatwiej powiedzieć, że zawodnicy tutaj nie bawią się piłką i nie dryblują, bo nie potrafią, co jest oczywiście prawdą, ale trzeba dodać, że oni po prostu nie mieli potrzebny wykształcenia tych umiejętności – i tak nie mogliby pozwolić sobie na fajerwerki, bo za chwilę dostaliby korkami w kostkę, kolanem w udo i łokciem w żebra. Gra nad Wisłą toczy się w pierwszej kolejności o przetrwanie, w drugiej dopiero o strzelenie gola.
Po drugie – gdyby Melikson był naprawdę, ale to naprawdę dobry, to kupiłby go ktoś inny. Na przykład najpierw czołowy izraelski klub – Maccabi Hajfa, Hapoel Tel Awiw czy Maccabi Tel Awiw. Do jasnej cholery – chłopak nie gniłby tyle czasu w jakiejś Beer Szewie. Jeśli stać było na niego Wisłę, to znaczy, że stać było na niego także trzy czwarte Europy. Nagle przedstawiciele “Białej Gwiazdy” dostrzegli w 26-latku to, czego nie widzieli wszyscy inni?
Po trzecie – patrząc na CV Meliksona, a także – niech będzie – na te nieszczęsne filmiki, to wydaje się, iż nie ma on szans wygrać uczciwej rywalizacji z Łukaszem Gargułą, oczywiście o ile Garguła będzie zdrowy.
Podsumowując – Melikson może okazać się dobrym transferem. Może. Nie musi, tylko może. W ciemno nie ma co robić z niego gwiazdy, nawet nie ma co się zbytnio podniecać. Z jednej strony życzymy Wiśle, by okazał się gwiazdą, ale z drugiej strony – jak to by powiedział Sławomir Peszko: – Nie może być tak, że przyjeżdża jakiś człowiek z Beer Szewy… Szanujmy się, tak?
PS Zdjęcie zrobione w Beer Szewie.