Od jakiegoś czasu z zainteresowaniem obserwujemy medialną karierę Radosława Cierzniaka, wiecznego rezerwowego w klubach naszej ligi. 27-letni już chłopak jakoś ma problemy z przyjęciem do wiadomości, że nie pobije świata. Opowiada więc, że angielskie Watford bardzo chciało go sprowadzić, ale nie było w stanie zapłacić Koronie oczekiwanej kwoty transferowej (z pewnością). Lub też, że w Szkocji czekają na niego gotowe do podpisu kontrakty z Dundee United i Hibernianem (może sobie wybrać), ale on jeszcze nie podjął decyzji, czy chce tam grać. Oczywiście wszędzie miałby iść na pierwszego golkipera.
Trochę nas jego słowa dziwiły – np. w Dundee United broni reprezentant Słowacji (rozegrał dwa spotkania w drużynie narodowej w 2010 roku), który jest nawet od Cierzniaka młodszy. Na zdrowy rozum – nikt tam rezerwowego z Polski nie potrzebuje. W Hibernianie natomiast trwa zacięta walka o miejsce w składzie pomiędzy trzema bramkarzami – na co im czwarty? Do brydża?
Ale pomyśleliśmy sobie: “Dobra, zaczekamy, nie będziemy Cierzniaka obśmiewać, bo może idzie tam po jakimś układzie”. Zaczekaliśmy.
Dziś okazało się, że idzie, ale do jednego z najgorszych zespołów na Cyprze – do Alki. Jak to, Radku? Przecież jeszcze niedawno twierdziłeś: – Jeśli nie dogadam się z polskimi klubami, to lecę do Szkocji. Tam wszystkie sprawy są już właściwie załatwione. Nie przechodziłbym żadnych testów piłkarskich, tylko medyczne. Wiem, na ile mogę liczyć finansowo. Pozostaje tylko kwestia podpisania kontraktu.
Cierzniak nie traci jednak dobrego humoru. Alki to tylko przystanek w drodze na szczyt. Mówi: – Grę tutaj traktuję jako promocję. Poza tym zamierzam się nauczyć języka, PRZYGOTOWAĆ DO WYJAZDU NA WYSPY. Zacząłem zresztą już od pierwszego dnia pobytu w Larnace. Samochody jeżdżą tutaj po tej samej stronie co w Wielkiej Brytanii.
Mentalny Zahorski.