Piotr Ćwielong rozchwytywany. Jak grał słabo w Wiśle, to kupił go za 700 czy 800 tysięcy złotych Śląsk. A że teraz – co za niespodzianka – słabo gra w Śląsku i chcą go wyrwać Korona Kielce oraz Ruch Chorzów. Nie wiemy, na czym polega fenomen tego chłopaka, ale najwidoczniej bezrobocie mu nie grozi. Jak już nie sprawdzi się w Koronie (lub Ruchu), to weźmie go Zagłębie Lubin albo inny ŁKS za sumę, za którą każdy normalny facet wolałby sobie kupić Ferrari.
I tak do trzydziestki Ćwielong spokojnie przebuja się, regularnie strzelając w bramkarzy/słupki/poprzeczki/fotoreporterów. Gdyby sporządzić światowy ranking zawodników, którzy najczęściej w karierze łapią się za głowy, a także krzyczą “kuuuurwa” lub “ja pierdolę”, to on wygrałby w cuglach. Ćwielong jest po prostu mistrzem złych decyzji – jak trzeba strzelić po ziemi, to strzeli górą, jak trzeba w lewo, to strzeli w prawo, a jak lepiej nie strzelać w ogóle, tylko podać, to wtedy zalutuje w bandy.
Już chcieliśmy napisać, że po co Koronie Ćwielong, skoro ma Gajtkowskiego, ale jednak takie porównanie byłoby dla “Gajtka” niesprawiedliwe – on akurat strzelił w polskiej lidze 48 goli (w 200 meczach), a Ćwielong raptem 9 (w 85 meczach).