Reklama

Kiedy reprezentant Polski naprawdę nas reprezentuje?

redakcja

Autor:redakcja

17 listopada 2010, 15:25 • 5 min czytania 0 komentarzy

On mnie reprezentuje! – odwieczny argument kibica. Piłkarz kadry niby reprezentuje każdego z nas nie tylko na boisku, ale też w samolocie, gdy zamawia buteleczkę wina, na dyskotece, gdy podrywa szesnastą dziewczynę tego miesiąca i w restauracji, gdzie siorbie zupę. Naprawdę? Naprawdę tak uważacie? Naprawdę słysząc, że zachował się niestosownie – np. wysikał się pod drzewem – czuje się osobiście skompromitowani przez swojego przedstawiciela? Trzeba ustalić priorytety – jaki ma być reprezentant Polski w piłce nożnej. Czy bardziej liczy się człon “reprezentant Polski”, czy jednak “w piłce nożnej”?
Nasze zdanie znacie – zupełnie nie interesuje nas, co sobą prezentuje zawodnik kadry. Wśród piłkarzy większość osób to takie, którym piłka uratowała życie. Czyli gdyby nie nauczyli się dobrze kopać piłki, kopaliby rowy albo bezbronnych ludzi w ciemnych uliczkach (chociaż każdy z nich zapytany przez dziennikarza powie, że zapewne skończyłby wyższą uczelnię i pracował w wielkim biznesie). Oczywiście, byliby i tacy, którzy poradziliby sobie i bez sportu, ale to nie zmienia faktu, że na co dzień oklaskujemy/wygwizdujemy wielu zawodników bez względu na ich poziom intelektualny. Ł»adnego z nich nie wybralibyśmy na swojego przedstawiciela w żadnej innej dziedzinie niż sport.

Kiedy reprezentant Polski naprawdę nas reprezentuje?

Wejdźmy w skórę przeciętnego kibica… Dlaczego ja – jako kibic – miałbym przejmować się pozaboiskowym zachowaniem reprezentantów Polski? Nie czuję, że spada na mnie ogromny wstyd, gdy kadrowicz zwymiotuje na ścianę, co zdarzyło się nie tak dawno w pewnym krakowskim hotelu, bo nie czuję z tym kadrowiczem żadnego związku, poza tym, że raz na jakiś czas on gra, a ja patrzę. Jesteśmy obcymi ludźmi. Nie czuję, że on mnie reprezentuje, gdy kładzie się z żoną do łóżka i nie czuję, że mnie reprezentuje, gdy kładzie się do łóżka – pójdźmy po bandzie – z chłopakiem z sąsiedztwa. Czy robi rzeczy przyzwoite, czy nieprzyzwoite – w żaden sposób nie wpływa to na moją samoocenę i postrzeganie mojej osoby w jakimkolwiek towarzystwie. Nic mnie z tym piłkarzem nie łączy, bez względu na to, czy został powołany do kadry, czy też nie. On mnie nie reprezentuje. Reprezentuje siebie i tylko siebie. Ja reprezentuję się sam. Nie prosiłem w tym względzie o żadne zastępstwo. Jak pojadę zagranicę, to nikt mi nie powie: – Jesteś obrzydiwy, porzuciłeś żonę i dziecko!
– Nie porzuciłem!
– Ale mógłbyś! Boruc to zrobił! On cię reprezentuje!

Nie, to się nigdy nie stanie.

Reprezentant Polski nie może się tak zachowywać… Pewnie, że ideałem byliby piłkarze, którzy i będą potrafili zagrać, i się ubrać i jeszcze na koniec skoczą do telewizji, żeby porozmawiać o literaturze. Pozostaje jednak pytanie, na czym tak naprawdę nam zależy. Dziś reprezentacja Polski zagra z Wybrzeżem Kości Słoniowej bez czterech zawodników, którzy zostali usunięci za spożywanie alkoholu lub też niestosowne zachowanie po meczach kadry. Artur Boruc i Michał Ł»ewłakow irytowali Franciszka Smudę w samolocie, gdzie – trzymając się słów Smudy – byli już osobami całkowicie prywatnymi. Na razie nie analizujmy, czy to wielka strata sportowa, bo zupełnie nie o to chodzi. Przeanalizujmy, czego od zawodnika oczekujemy.

Kiedys napisaliśmy, że jak dla nas to zawodnik może nawet zrobić kupę w przejściu w samolocie, byle dobrze grał. Jasna sprawa, że byłoby to zachowanie trudne do przebicie w swojej ohydzie, ale jednocześnie mając do wyboru wybitnego piłkarza i zarazem całkowitego obszczymura oraz kulturalną, trzecioligową pizdeczkę, to wybierzemy do kadry wariant numer jeden. Mając do wyboru nieświeżego George’a Besta i Sandy’ego Browna (przypadkowy zawodnik Evertonu, z lat sześćdziesiątych – niewykluczone, że był to miły facet), wybralibyśmy Besta, a z dwójki Romario – Bebeto zawsze woleliśmy Romario. Wojtek Kowalczyk po treningu szedł na piwo, a Maciej Sawicki (był kiedyś taki piłkarz, pozdrawiamy) unikał nawet napojów gazowanych, nie solił frytek, skończył studia MBA i używał takich słów jak “korelacja”, ale dla jednego z nich miejsce w piłkarskiej reprezentacji Polski całkiem słusznie było, a dla drugiego całkiem słusznie nie.

Reklama

Zawsze liczyć się dla nas będą gole w reprezentacji, a nie to, co dzieje się, gdy gasną jupitery. Piłkarz to piłkarz, z reguły prostak, niech sobie robi co chce – rozliczać go należy przede wszystkim z gry w piłkę. Nie będziemy czuli się lepiej, gdy wypachni się drogimi perfumami i nie będziemy czuli się gorzej, gdy będzie śmierdzieć moczem. Bo on nas NIE REPREZENTUJE. Oczywiście, wyśmiejemy go, że cuchnie, tak jak wyśmialibyśmy cuchnącego prezentera TV, ale nie będziemy mieli poczucia, że właśnie my zostaliśmy skompromitowani.

“Reprezentant Polski w piłce nożnej” – to trzeba traktować jako całość. Nie jako “reprezentant Polski we wszystkim, w tym w piłce nożnej”. Wybierając piłkarzy do kadry musimy patrzeć na ich klasę sportową. Zresztą, jest tu pewna niekonsekwencja. Jeśli zwolennicy Smudy twierdzą, że dobrze zrobił pozbywając się z kadry piłkarzy niepotrafiących się zachować, to… jakim cudem ci sami ludzie mogą być zwolennikami tak źle mówiącego po polsku selekcjonera? Muszą przecież wychodzić z założenia, że ten selekcjoner ich reprezentuje i skoro nie umie mówić po polsku, to ich kompromituje.

Jeszcze chwila, a chcąc zachować konsekwencję selekcja do kadry będzie wyglądała tak:
– dobrze strzela, ale pierdzi w nocy
– znakomicie broni, tylko wiesz… nie potrafi się ubrać
– nasz najlepszy pomocnik, ale niestety seksokolik, ciągle zamawia prostytutki
– niepokonany w grze głową, tylko nie kąpie się po meczu
– genialny skrzydłowy, niestety pijak i hazardzista
– łapie piłkę w zęby, niestety ich nie myje

I dalej:
– nie strzela goli, ale za to można być pewnym, że nie tknie alkoholu
– czasami puści szmatę, za to nie wpuszcza szmat do łóżka
– na boisku prezentuje się średnio, ale za to ma idealnie skrojony garnitur

Tak, to wszystko przesada, hiperbola, ale trzeba się zdecydować, do którego wariantu jest nam bliżej. Nam do pierwszego. Piłkarze są robotnikami fizycznymi, mającymi do wykonania pracę. Jak już tę pracę wykonają, to nie reprezentują nas ani w operze, ani w burdelu. A kiedy przyjdzie do kolejnego meczu, który trzeba wygrać, wolelibyśmy na boisku zobaczyć piłkarzy, którzy będą genialni w czasie gry i beznadziejni po końcowym gwizdku, niż na odwrót. Po końcowym gwizdku my wrócimy do swoich zajęć i oni też wrócą do swoich.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...