Reprezentacja Polski zanotowała szósty mecz z rzędu bez zwycięstwa (remis, remis, porażka, porażka, remis, porażka), chociaż spotkanie z Australią aż tak źle nie musiało się zakończyć. W drugiej połowie ruszyliśmy na hurra do przodu, sędzia pomógł wprowadzając dodatkowy zamęt w zespole gości (co mu odbiło z tą czerwoną kartką?) i przez długie fragmenty gry nieźle cisnęliśmy. Niestety, nic nie chciało wpaść, najlepszą okazję miał chyba Euzebiusz Smolarek po podaniu szalejącego na lewej flance Sebastiana Boenischa.
Trzeba się tylko zastanowić, na ile nasze ataki były rzeczywiście groźne, a na ile było to walenie głową w mur. Tak naprawdę, to w drugiej połowie chyba nie było sytuacji, w której bramkarz uratowałby Australijczyków przed stratą gola. Głównie strzelaliśmy obok. A najczęściej po prostu robiliśmy zamieszanie. Tylko tyle i aż tyle. Imponował przede wszystkim Boenisch, który ma kapitalną wrzutkę. Pamiętacie, co ostatnio powiedział Tomasz Wałdoch? Ł»e jeśli ma porównać Boenischa z Mariuszem Magierą, to na pewno Magiera lepiej dośrodkowuje. Sorry, Tomku, NA PEWNO NIE. Kimkolwiek jest Mariusz Magiera, to nie może wrzucać lepiej niż Boenisch, bo już byśmy to zauważyli.
Kiedy już opadnie cały kurz po natarciu biało-czerwonych na australijską bramkę i gdy wszyscy przestaną sobie powtarzać pod nosem: “ależ mieliśmy pecha”, pozostanie kilka aktualnych pytań:
1. Jeśli Euzebiusz Smolarek nie jest jeszcze w pełni przygotowany do sezonu (on sam tak twierdzi, jego trener klubowy tak twierdzi i Smuda też tak twierdzi), to co by mu bardziej pomogło: jeżdżenie z kadrą po Polsce i wchodzenie na ogony, czy też mocniejsze treningi w klubie? Czy nie jest tak, że właśnie teraz – kiedy trwa przerwa ligowa – był najlepszy moment, aby Smolarek wreszcie bardzo solidnie popracował, czego w normalnym tygodniu (takim bez kadry) zrobić nie może? Czy gdyby Smolarek teraz harował w Polonii, to nie pomógłby bardziej sobie, a w dłuższej perspektywie także reprezentacji?
2. Jak kompletowana jest kadra, skoro kontuzja jednego pomocnika sprawia, że w środku pola musi zagrać Dariusz Pietrasiak, środkowy obrońca? Jeśli powoływanych jest 23 zawodników, to czy każdy z podstawowego składu nie powinien mieć naturalnego zastępcy? Jak to możliwe, że nie plaga kontuzji, ale raptem jeden uraz sprawia, iż musimy wstawiać piłkarza na pozycję, która nie jest jego? Co w perspektywie Euro 2012 dało nam wystawienie Dariusza Pietrasiaka w środku pomocy? Na niecałe dwa lata przed turniejem za środek pola odpowiada obrońca i grubasek.
3. Z którego koszyka będziemy losowani do mistrzostw świata 2014? Dobra, jak nam wyjaśnił już jeden z czytelników – z tego samego, co w MŚ 2010, bo takie są aktualnie przepisy. Ale jak tak dalej pójdzie, to zaczniemy pikować w rankingu FIFA. Wyobraźmy sobie dość realny scenariusz: aż do 2012 roku gramy ze względnie silnymi rywalami i zazwyczaj nie zwyciężamy (no, niech uda się raz na cztery spotkania). Potem przychodzą finały Euro, w których furory nie robimy. Czy właśnie nie wchodzimy w najczarniejszą erę dla polskiej piłki? Starsi piłkarze się wykruszają, nowych na poziomie nie widać. Eliminacje MŚ 2014 jeszcze jakoś mogą wyglądać, ale kolejne do wielkich turniejów…
4. Czy nie jest tak, że taktykę powinno się chociaż trochę dobierać pod kątem rywala. Wiadomo było, że Australia będzie się bronić, bo taki ma styl od lat. Może więc warto było przygotować coś na ewentualność zaparkowanego w polu karnym autobusu? Czy przeciwko takiemu rywalowi nie powinno się dążyć do wypracowania pozycji strzeleckiej z 16, 20, 25 metrów? Jaki sens ma posyłanie wysokich dośrodkowań, jeśli oczywistym jest, że Australijczycy w powietrzu grają pięć razy lepiej niż Polacy? Poza tym jest jeszcze jeden element, w którym zawodnicy z Australii są przy naszych profesorami – czyste odbieranie piłki. U nas, nie tylko w kadrze, tylko u nas w lidze, tak w ogóle, nikt nie umie odbierać piłki. To znaczy odbiór oznacza faul, kopnięcie w piszczel.
I to tyle na razie. Ładna porażka, z której jednak – ze względów edukacyjnych – warto bardziej zapamiętać słowo “porażka” niż “ładna”.