Nieprawdopodobna sytuacja wydarzyła się dziś w meczu Legii z Cracovią. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry sędzia Daniel Stefański podyktował rzut wolny pośredni z pola karnego, bo… No właśnie, nie wiadomo do końca, dlaczego. Podobno Marcin Cabaj za długo wybijał piłkę, ale – może za mało meczów oglądamy, tylko z dziesięć tygodniowo – nigdy w życiu nie widzieliśmy, by jakikolwiek arbiter podyktował z tego powodu rzut wolny pośredni. Doliczyć jeszcze minutę do już wcześniej doliczonego czasu gry – w porządku. Dowalić nawet dwie minuty, niech będzie. Ale podarować piłkę meczową?
Cabaj wcale tak długo się do wybicia piłki nie zabierał, tak naprawdę biorąc pod uwagę okoliczności, to wybił ją nadzwyczaj szybko. I nagle gwizdek. Jakby określił to Dariusz Dźwigała – kurwiozalna sytuacja. I podejrzewamy, że tego – tak, tak – skandalu już nikt w tym sezonie nie przebije.
Oczywiście, sędzia się z tego wybroni (tak jak się wybroni z czterech minut doliczonych do pierwszej połowy, tylko nie wiadomo, za co – ok, obejrzeliśmy całą drugą połowę raz jeszcze, można było tyle doliczyć). Według przepisów bramkarz powinien wybić piłkę w ciągu sześciu sekund (nie 7, jak powiedzieli komentatorzy i nie 10, jak powiedział Radomski), a Cabajowi zajęło to o jakieś 4 sekundy więcej. Jednak jest jeszcze coś takiego jak duch gry i pod tym względem mamy do czynienia z czymś, co się po prostu NIE MIEŚCI W GŁOWIE. Wprawdzie można powiedzieć, że kto mieczem wojuje, ten o miecza ginie, bo Cracovia znana jest z tego, że wypinała się na duch sportu i patrzyła tylko na paragrafy, ale my swojego stanowiska nie zmieniamy – zawsze stajemy po stronie boiskowej sprawiedliwości.
Niektórzy mówią – zasady to zasady. W przepisach piłkarskich zawarto sporą liczbę bzdur, których stosowanie zrobiłoby z futbolu kabaret. Chcecie 48 karnych w meczu, przy każdej przepychance przy rzucie rożnym? W porządku! Mamy nadzieję, że wszyscy “obrońcy” sędziego Stefańskiego w komplecie i bez wyjątki bili brawo sędziemu Howardowi Webbowi na Euro 2008.
To był dziwny mecz, bo wspierana przez kapitalnych kibiców Legia nie zasłużyła w nim na porażkę, ale Cracovia też nie. Zresztą, gośćie mieli mnóstwo sytuacji na 2:0, ale wszystkie koncertowo zmarnowali (dobrze bronił Antolović). Zagraniczny zaciąg Legii w części znowu prezentował się tragicznie (Kneżević zawsze o tempo spóźniony, Cabral dalej się w Polsce przed kimś ukrywa i starannie dba, by nie uchwycono go obiektywem kamery, Vrdloljak co najwyżej taki sobie, Manu i Mezenga na plus). Przy golu na 2:1, poza tym, że strzelił go duet sędzia – Maciej Iwański, przysnął wspomniany wcześniej Cabaj. Bramkarz w takiej sytuacji musi jeden róg bramki całkowicie powierzyć piłkarzom z muru, a samemu bronić drugiego. To podręcznik. Tymczasem Cabaj schował się za murem, niczego nie widział, a Iwański świetnie kopnął w ten róg, w którym powinien być bramkarz Cracovii.
Ten mecz będzie nam jeszcze długo śmierdział. Strzeliłby Chinyama na 2:1 – nie byłoby żadnego problemu. Ale gwizdek w takim momencie? To pierwszy krok ku temu, by zwycięzców wyznaczali arbitrzy w ciągu 48 godzin od ostatniego gwizdka…
PS Ludzie, przestańcie na wszystko patrzeć z perspektywy swojego klubu, jego interesów (tabela), sympatii itd. To nie jest niemożliwe.