Trwa zaskakująca passa polskich zespołów – na trzy mecze w europejskich pucharach udało się nam wygrać wszystkie trzy (dwa zwycięstwa Ruchu i teraz pierwsze Lecha Poznań). W dodatku dzieją się rzeczy niebywałe – Rafał Grodzicki dla „Niebieskich” przeprowadza akcję, jakiej świat nie widział, zakończoną asystą piętą, a Marcin Kikut – to już miało miejsce dzisiaj – na pełnym luzie strzela piętą i bramkarzem z trudem broni. Nasi wznoszą się na wyżyny i teraz trzeba ściskać kciuki, żeby sobie za szybko nie przypomnieli, kim naprawdę są i co potrafią.
A tak trochę bardziej rzeczowo – Lech wygrał dziś z Interem Baku zasłużenie. 1:0 to wynik w pełni sprawiedliwy. 2:0 byłoby za wysoko, a 0:0 nie oddawałoby różnicy między dwoma zespołami. Faktem jednak jest, że Azerowie też mieli przy stanie 0:0 swoje szanse, ale grają w piłkę co najwyżej tak sobie, a ich teoretycznie najgroźniejszym napastnikiem jest jakiś dziwnie zapuszczony Robertas Poskus (wygląda jakby pił paliwo samolotowe).
Rewanż w następną środę, z awansem problemów być nie powinno. Kto wie, może postrzela sobie trochę Artur Wichniarek. Nie zdziwimy się, jeśli w tym sezonie ligowym ten piłkarz strzeli zdecydowanie więcej goli niż Robert Lewandowski.