Jak już pisaliśmy jakiś czas temu, Dawid Nowak będzie zarabiał w Polonii Warszawa 130 tysięcy złotych miesięcznie, co oznacza, że zostanie najwyżej opłacanym zawodnikiem W HISTORII POLSKIEJ LIGI. Z jednej strony chłopakowi gratulujemy – jak ktoś chce mu tyle płacić, to nic, tylko brać. Z drugiej – mamy nadzieję, że Nowak ma świadomość, z czego te gigantyczne zarobki będą wynikać. Bo wcale nie z olbrzymich umiejętności, tylko z kompletnej bryndzy na rynku. Mianowicie – coraz więcej klubów ma pieniądze, ale za to nie ma jak ich spożytkować. Brakuje towaru chociażby średniej jakości.
Nowak złapał Pana Boga za nogi. Przecież na początku lat dziewięćdziesiątych nikt nawet nie spojrzałby w jego kierunku. Tu Juskowiak, tam Kowalczyk, do tego Podbrożny, który w swoich pierwszych trzech sezonach w ekstraklasie dwa razy został królem strzelców (a w ogóle w pierwszych sześciu sezonach, zanim wyjechał z kraju, trafił 96 razy). W odwodzie niezły Trzeciak, Jacek Dembiński, błyskotliwy wówczas Tomasz Wieszczycki, dodajmy jeszcze rewelacyjnie skutecznego Śliwowskiego, Majaka, Śrutwę, Mielcarskiego, za chwilę Czereszewskiego i Citkę. Gdzieś w tle niedoceniany, ale skuteczny Piotr Prabucki (pamiętacie go?). No i nie zapomnijmy też o takich nazwiskach jak: Koniarek, Cygan, Dymkowski, Kucharski, Saganowski, Reiss… Zanim się obejrzymy, a na horyzoncie kolejni – Ł»urawski, Frankowski, Kuźba.
To są wszystko napastnicy, którzy błyszczeli w latach 90. Z pamięci wymieniliśmy ponad 20 zawodników, z których każdy był od Dawida Nowaka lepszy. Bo Nowak – choć miewa świetne mecze – statystyki ma raczej mizerne. 26 lat i 27 goli w karierze, nigdy nie udało mu się wbić więcej, niż dziesięciu w sezonie. W latach 1990 – 2000 miałby problemy, żeby załapać się do czołowego klubu. A teraz zostaje rekordzistą wszech czasów pod względem zarobków. Niebywałe.
Eh, to było tak niedawno. Już wtedy wydawało nam się, że z naszą ligą jest kiepko, ale jeszcze nie wiedzieliśmy, co stanie się w 2010 roku. Kasy coraz więcej, ale piłkarzy brak. Przypomina to spacer po samochodowym komisie.
– Ten mercedes, rocznik 1995, to ile kosztuje?
– 120 tysięcy złotych.
– Ile?! 120 tysięcy? Piętnastoletni?!
– Tak.
– A ten opel astra z 2001 roku?
– 80 tysięcy.
– Co?!
– No, mówię przecież.
– Ale przecież piętnaście lat temu za taką sumę mogłem kupić nowy, świetny samochód.
– No, wtedy tak. Ale już świetnych i nowych nie ma na rynku. Więc sprzedajemy te stare, po cenach, jak za nowe.
– To ja nie wiem, czy coś kupię…
– Niech pan się szybko namyśla, to dwa ostatnie jeżdżące samochody w tym mieście, chętnych nie brakuje.
Nowak jest największym beneficjentem upadku polskiej piłki. W każdej branży ceny rosną, ale za tym idzie coraz wyższa jakość usług. Wyjątkiem jest futbol, gdzie podaż nie nadąża za popytem. Widzimy handel półproduktami, najdroższymi w historii. Jednocześnie wyboru prezesi za dużego nie mają – jak nie kupią półproduktów, to w ogóle zostaną z pustymi rękoma.