Dobra, dzisiaj raz napisaliśmy o Zahorskim i mieliśmy szczere chęci dać mu spokój przynajmniej na następne dwa tygodnie. Ale znowu będzie o nim. Chociaż może nie do końca – bardziej o dziennikarzu, który popełnił tekst na jego temat. Różne bzdety pojawiają się w mediach, ale czegoś, co w tak wielkim stopniu urągałoby zdrowemu rozsądkowi, to chyba dawno nie czytaliśmy…
Poznański oddział “GW” donosi, że jeśli Lech Poznań sprzeda Semira Stilicia, to wówczas kupi właśnie Zahorskiego. “Tomasz Zahorski – napastnik Górnika Zabrze, reprezentant Polski i uczestnik Euro 2008 – jest jednym z kandydatów do gry w ataku Lecha Poznań. Trzeba by jednak za tego gracza zapłacić. Jego klub, Górnik Zabrze żąda 2 mln zł. To jest suma, którą “Kolejorz” jest gotów wyłożyć, jednakże pod warunkiem że dostanie pieniądze ze sprzedaży Semira Stilicia” – to cytat.
Nie wiemy, czy autor tych słów umie liczyć zera. Ale pewnie tak. Powinien więc wiedzieć, co to są DWA MILIONY ZŁOTYCH. Otóż jest to suma, za jaką piłkarze w ramach polskiej ligi NIE SÄ„ TRANSFEROWANI (w całej historii naszej ekstraklasy było ledwie kilka takich transakcji). A gdy jeszcze dodamy, że mowa o Zahorskim, autorze JEDNEGO gola w poprzednim sezonie (jeszcze jesienią), aktualnie leczącego zerwane więzadła, to mamy komplet informacji potrzebny, by dziennikarza obśmiać.
Ale to nie wszystko. Dalej jest jeszcze lepiej: “A zatem, jeśli Stilić nie odejdzie, Lech nie sięgnie po Tomasza Zahorskiego. Nie sięgnie po napastnika tego formatu. Sprowadzi tańszego. Kogo? Na razie nie wiadomo. W orbicie zainteresowań poznańskiego klubu znajdują się np. Tomasz Chałas ze Znicza Pruszków, Prejuce Nakoulma z Górnika Łęczna (gracz z Burkina Faso) czy tez Krzysztof Chrapek z Podbeskidzia Bielsko-Biała. Każdy z nich kosztuje co najmniej 1 mln zł. Chrapek – nawet 1,5 mln zł. To jednak i tak taniej niż w wypadku Zahorskiego”.
Chrapek 1,5 miliona? Każdy z nich powyżej miliona? Nakoulma, który w pierwszej lidze strzelił osiem goli też? Chałas, który zdobył siedem? Przecież to jakaś całkowite minięcie się z realiami.
Naprawdę czasami po napisaniu artykułu warto się przejść, odsapnąć, a potem to wszystko jeszcze raz po sobie przeczytać. Bo inaczej się będą ludzie śmiali.