Przy okazji gola Adriano w meczu Inter – Milan przypomniał nam się felieton Kazika Staszewskiego na temat piłki nożnej, przekrętów, sędziowanie itd. To stary tekst, bo z 2002 roku, ale wciąż nie stracił na aktualności. Mamy nadzieję, że Kazik wybaczy nam, iż tak bezczelnie przerżnęliśmy jego twórczość, ale niech potraktuje to jako formę reklamy – polecamy “Niepiosenki”, czyli książkę ze wszystkimi felietonami, jakie Kazik w życiu napisał. Książka wyszła w zeszłym roku i za niecałe 40 złotych powinna być wasza. Zapraszamy do lektury…
No i ani się człowiek dobrze na fotelu umościł, jak mistrzostwa piłkarskie rozgrywane po raz pierwszy na Dalekim Wschodzie dobiegły końca. Zdominowane w swojej drugiej części przez karygodne uchybienia, których głównymi sprawcami byli sędziowie, pozostawiły po sobie niesmak i niemalże obrzydzenie. Wspomnienia sportowe przysłoniła debata nad tyleż pozorną, co nieszczerą chęcią naprawy tego, co tak bezczelnie zdewastowali ludzie, którzy, było nie było, są wyznaczani do tego, aby w ferworze gonitwy 22 facetów za piłką pilnować, aby proste i sprawiedliwe reguły gry nie były naruszane. Owe ruchy pozorne i chęci nieszczere są moim zdaniem podstawowym generatorem jak najczerniej widzianej przyszłości piłki nożnej.
Organizacja, która ma pieczę nad mistrzostwami świata (nazywa się FIFA), w niczym nie różni się od innych organizacji typu biurokratycznego. Nie ma zatem podstaw, aby sądzić, iż będą w niej rządzić jakieś odmienne relacje. Prawo, które sformułował ongiś prof. Northcote Parkinson, znajduje tu swój wyraz w całej rozciągłości. Właściwie jedyne sensowne pytanie, które ten czy ów mógłby postawić, dotyczy tego, jak dalece tego typu biurokratyczna struktura zbliżyła się w swoim kształcie do organizacji przestępczej typu mafijnego? Towarzysząca mistrzostwom równolegle afera, która upubliczniła kradzież kilkunastu milionów papiera przez Seppa Blattera (nie wiem, ale nie przechodzi mi nigdy przez gardło nazywanie kradzieży defraudacją, niegospodarnością, niezaksięgowaniem czy innym wyrażeniem wytrychem), zupełnie nie przeszkodziła mu w wyborze na kolejną kadencję, co stanowi argument za tezą, iż słowa mówiące o kryminogennym charakterze tego związku (bo FIFA to rodzaj organizacji o charakterze związkowym) nie są jakąś kosmiczną przesadą. Właściwie to po tych koreańsko-japońskich zawodach mam wrażenia, że są przesadą zbyt małą.
W ryzach aby utrzymać tak potężną i skomplikowaną maszynerię, gdzie co rusz ścierają się różnorakie grupy interesów, potrzebne są narzędzia różnego rodzaju. Sędziowie piłkarscy w tym systemie kija i marchewki pełnią niejednokrotnie bardzo istotną rolę. Zwycięstwo w ważnym meczu, gdy siły jawić się zdają wyrównanymi, jest dużo pewniejsze, gdy rękę na pulsie trzyma dobry arbiter. Kompletny brak reakcji na ewidentne błędy rozbójników z gwizdkiem świadczy, że po prostu nie z błędami mamy do czynienia – tylko z celowym i zamierzonym działaniem. 5 nieuznanych bramek dla Italii jedynie człek naiwny wielce rad byłby położyć na karb przypadku. Włosi, będąc w awangardzie (nieudanej jak się potem okazało) ofensywy przeciwblatterowskiej, zasługiwali na parę kijów.
Brzmi jak teoria klasycznie spiskowa, ale co mam poradzić, zniesmaczonym będąc i pozbawionym jakiegokolwiek zainteresowania po tym, co ujrzałem w ćwierćfinałach. A swoją drogą tak chętne stawianie teorii opartych na spiskach do śmietnika rozważań o naturze działań społecznych, co więcej stawianie ich autorów w jednym rzędzie z pacjentami Tworek i Drewnicy świadczy może o tym, że może nie są takie irracjonalne. Na rzeczy niegroźne zasadniczo przecież nie zwraca się uwagi, natomiast zagrożenia stara się izolować.
FIFA, organizacja potężna i ogólnoświatowa, zrzeszająca obecnie bodajże 158 państw nie ma żadnego interesu w tym, aby ukrócić nieuczciwe patenty syndykatu zbrodni sędziowskiej. Co więcej, kończąc z nimi pozbyłaby się bardzo ofiarnego i wiernego pomocnika. Jak można by ukarać krnąbrną federację, gdyby natychmiast po akcji na boisku obraz z kilkunastu najwyższej jakości kamer ukazałby, że właśnie nieuznana bramkarza została zdobyta jak najbardziej prawidłowo i byłaby to wersja wiążąca i ostateczna?
Argumenty, że tego typu rozwiązania są horrendalnie kosztowne, jawią mi się śmiesznymi. Przecież te powtórki już są, pozostaje jedynie prosta decyzja, aby były uwzględniane przy wyrokach boiskowych. Twierdzenie, że wszyscy się mylą, tak więc i sędziowie mają do tego prawo, stoi w podobnej relacji sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem i elementarną logiką.
Przecież, na Boga! – sędzia jest od tego, aby się nie mylił. Proszę sobie na własny rachunek przeprowadzić prostą pararelę sytuacji w sądzie – bez prawa apelacji, powtórnego osądzenia. Tymczasem oficjele FIFA z kamienną twarzą plotą androny, a my w swoim otumanieniu z kamienną twarzą ich słuchamy. I tylko tak zwany chuj w dupę soccerowi, jak zwie się w ojczyźnie Landona Donovana poczciwy nasz football.
Opisane działania dotyczyły największej imprezy piłkarskiej na świecie, ale wierzcie mi kochani, że analogiczne bez trudu da się znaleźć na każdym poziomie – od właśnie tzw. Mundialu do rozgrywek 5. ligi w Kołbieli.
Wiem, bo mam działkę koło Kołbieli.
PS: Na koniech chciałbym podać moją subiektywną listę spotkań na właśnie zakończonych mistrzostwach globu, których wyniki wypaczyli sędziowie. W nawiasach wyniki sugerowane przeze mnie.
Dania – Francja 2:0 (powinno być 1:0)
Senegal – Urugwaj 3:3 (na moje 1:2)
Brazylia – Turcja 2:1 (1:1) – chodzi o mecz grupowy
Chorwacja – Włochy 2:1 (2:3)
Japonia – Rosja 1:0 (ewidentny rzut karny dla Rosjan, który jednak mógłby być niewykorzystany)
Brazylia – Belgia 2:0 (jak najbardziej prawidłowy gol Belgów, którzy w tym momencie prowadziliby 1:0)
Korea Płd. – Włochy 2:1 (2:3 plus karny dla Włoch, z tym że obecnie zasada złotego gola kończy mecz, takoż po mojemu 1:2)
USA – Meksyk 2:0 (karny za rękę dla Meksyku przy stanie 1:0)
Niemcy – USA 1:0 (jak wyżej, z tym że tym razem poszkodowanymi byli Amerykanie)
Korea Płd. – Hiszpania 0:0, karne 5:3 (0:1 tak czy siak – nie piszę 0:2, choć nie uznano Hiszpanom 2 goli, bo pierwszy padł w normalnym czasie i gdyby było uczciwie, to Koreańczycy na dogrywkę już nie mieliby po co wychodzić).