Reklama

„Kowal” odpowiada Stecowi, a raczej wbija go w ziemię

redakcja

Autor:redakcja

01 września 2008, 20:14 • 6 min czytania 0 komentarzy

Właśnie usłyszałem od kolegi, że dziennikarze „Gazety Wyborczej” wzięli mnie sobie na cel – bredzą coś, że przepiłem karierę. Napisał to między innymi ten, co w telewizji występuje z jakimiś supłami na głowie. Może za mocno je sobie związał i mu krew do mózgu nie dopływa – nie wiem. W każdym razie ręce mi opadają – napisał Wojciech Kowalczyk w odpowiedzi na teksty, które ukazały się na portalu sport.pl. Jest więc ostra polemika ze wszystkimi dyrdymałami, które wypełzły spod palców dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. Zapraszamy do lektury, bo jest naprawdę interesująca…
_________________________________________________________________________________________________

„Kowal” odpowiada Stecowi, a raczej wbija go w ziemię

Właśnie usłyszałem od kolegi, że dziennikarze „Gazety Wyborczej” wzięli mnie sobie na cel – bredzą coś, że przepiłem karierę. Napisał to między innymi ten, co w telewizji występuje z jakimiś supłami na głowie. Może za mocno je sobie związał i mu krew do mózgu nie dopływa – nie wiem. W każdym razie ręce mi opadają.

Całe zamieszanie wzięło się stąd, że niby inteligentnie ludzie (w końcu zatrudnieni w dużej redakcji) nie rozumieją prostego tekstu. W głośnym ostatnio wywiadzie nie powiedziałem, że picie alkoholu pomaga w karierze i kto więcej wypije, ten lepszy, tylko pytany o to, czy piłkarze piją, odpowiedziałem, że tak. Tak, piją. Co miałem kurwa powiedzieć? Ł»e nie piją? Kłamać miałem? I wtedy byłoby w porządku? Super Wojtuś powiedziałeś?

Otóż piją. Powiedziałem też, że dobrzy piłkarze piją. Jak sądzicie – kto spotkał więcej piłkarzy w swoim życiu, ja czy ten z kudłami (sprawdziłbym jak się nazywa, ale szczerze mówiąc nie chce mi się szukać)? Podejrzewam, że mimo wszystko ja. I z doświadczenia wiem, że ci dobrzy piją – po prostu. Spotkałem przez całe swoje życie kilkuset piłkarzy, z czego KILKU niepijących. I byli słabi. To nie moja wina, że byli słabi, tylko ich. Gdyby zaczęli pić, też byliby słabi. Albo jeszcze słabsi. Ale nie pili tylko dlatego, że się bali, że ktoś się im przyjrzy, wyrzuci i tak dalej. Podam przykład – ilu dobrych kierowców widzieliście, którzy Puławską w Warszawie jeżdżą z maksymalną dozwoloną prędkością, 50 kilometrów na godzinę? Ł»adnego? No właśnie – zazwyczaj jak ktoś tyle jedzie, to jakaś spanikowana baba, która nie ma pojęcia o prowadzeniu samochodu i się boi. Dlatego jak ktoś mnie zapyta – czy dobrzy kierowcy jeżdżą zawsze z dozwoloną prędkością, to odpowiem, że nie. Zdarzyło mi się kilka razy w życiu jechać z kimś, kto nigdy nie przekraczał prędkości, ale zazwyczaj były to osoby w zasadzie nie potrafiące prowadzić.

Wy na pewno analogię rozumiecie, czy przemądrzalec z kudłami ją złapie – nie wiem. W każdym razie powtarzam – dobry piłkarz pije. Może się to komuś nie podobać, tylko po co obrażać się na rzeczywistość? Po każdym meczu piłkarze idą na imprezę. Nie mówię – idźcie na imprezę, będziecie najlepsi na świecie! Stwierdzam fakt, że chodzą i najlepsi, i najgorsi. Chodzi i Real Madryt, i jakieś gówienko z drugiej ligi. Z doświadczenia wiem, że im lepiej idzie, tym imprezy są huczniejsze – to chyba nikogo nie dziwi. Jak sądzicie, co się dzieje teraz w Zenicie? Kriżanac powiedział ostatnio, że jak Puchar UEFA zdobyli, to trzy dni pili non stop. A teraz sądzicie, że nie pili po ograniu Manchesteru United?

Reklama

Naprawdę nie rozumiem – mam udawać, że tak nie jest? Jak ktoś pyta, to mam mówić: – Nie, nie ma żadnych imprez, przez całą swoją karierę próbowałem wyciągnąć gdzieś kolegów z zespołu, ale nigdy mi się nie udało? Sorry, ale to nie w moim stylu. Nie ja wyciągałem, tylko mnie wyciągali. W Hiszpanii to normalne. Głośno mówi o tym np. Jan Urban, ale jakoś nikt się go za to nie czepia. A też można powiedzieć, że przepił karierę – trzy gole Realowi strzelił, a potem dupa blada. Pewnie za dużo świętował. Jasne…

Wracając do sedna… Kudły napisały, że przepiłem karierę. Tak? Spytajcie o to Ferrera, Aragonesa albo Remona (prowadził Real Madryt nie tak dawno) – ciekawe, czy którykolwiek miał ze mną jakieś problemy związane z alkoholem. Wyrzucono mnie w życiu z jednego klubu, na Cyprze, a to dlatego, że domagałem się bardzo dużej sumy, jaką klub był mi winien. Oczywiście potem sprawę o tę kasę wygrałem. Nigdy w żadnym meczu nie grałem po pijaku. W jednym na kacu – w finale Pucharu Polski, trzy dni wcześniej zdobyliśmy mistrzostwo. Strzeliłem gola i zaliczyłem asystę. 2:0.

Pojawi się więc pytanie – w takim razie dlaczego tak szybko skończyłeś karierę? Szczerze? Bo mi się nie chciało. Taki już mam charakter, że jak mi się chce, to robię coś na maksa, ale jak mi się odechce… Wołami mnie nie zaciągniecie. I mnie się odechciało. Na samą myśl o kolejnych obozach przygotowawczych, zgrupowaniach, tygodniach w hotelu i tak dalej miałem odruch wymiotny. Po prostu zajebiście mi się odechciało grać. Przestało mi to sprawiać przyjemność. Gdybym trafił do Barcelony, to by mi się chciało. A dalej gdzieś tam się męczyć po średnich klubach – nie. Na przykład „Józek” (Juskowiak) ma inny charakter i męczył bułę prawie do czterdziestki, w Erzgebirge Aue. I fajnie. Ale ja wolałem sobie pojechać na grzyby. Naprawdę.

Są piłkarze, co rozmieniają się na drobne i chodzą z klubu do klubu, żeby dorobić. Ja już byłem zarobiony. Tyle. Jeśli zdaniem niektórych prawdziwym sportowcem byłbym wtedy, gdybym oszukiwał wszystkich (jak to robi trzy czwarte piłkarzy po trzydziestce, reszta pewnie ma pasję), że mi się chce i że świetnie się bawię na boisku, to dziękuję bardzo. Mówię szczerze – nie chciało mi się.

Potem, po dwóch latach odpoczywania, stwierdziłem, że jednak mi się nudzi i na chwilę wróciłem. Ale to już nie było to. Cypr (podobnie jak Las Palmas) to były kierunki czysto turystyczne. Lubię taki klimat, lubię jak jest ciepło. To pojechałem, poopalałem się, przy okazji strzeliłem trochę bramek i wróciłem. Bo znowu mi zapał minął.

Ale gdzie tu przepicie kariery, nie wiem. Bawiłem się – jasne. Tak jak wszyscy i ze wszystkimi. Zadzwonicie do Maciusia Ł»urawskiego i spytacie, czego się napił wczoraj, to nawet gdybym wygrzmocił cysternę whisky (jak pewnie 95 procent piłkarzy ligi greckiej po zakończonej kolejce), powie „wodę mineralną”. A ja się przyznam – byliśmy tu i tu, wypiłem cztery piwa. Z tych czterech w opowieściach oczywiście zrobi się szesnaście, bo skoro powiedział, że cztery, to znaczy, że zaniżył.

Reklama

Kudły mogą tego nie przyjąć do wiadomości, bo wiedzą swoje. Teraz robią alkoholika z Boruca (tego samego, któremu bezwstydnie włażono w dupę, Artek jakiś wspaniały – Milan, Milano), bo niby coś tam układa się w całość. Ale przepraszam co? Ł»e puścił szmatę, a kilka tygodni wcześniej się napił na zgrupowaniu? Hahaha. Ciekawe w takim razie jak nawalić się musiał Cech w czasie Euro 2008, że tak zawalił gola… To jest właśnie typowe polskie rozumowanie – słaby, bo pije, dobry, bo nie pije. Jeszcze raz powtórzę – jak Małysz straci formę, to powiedzą, że zaczął pić. A jak odzyska – że przestał.

Poza tym – dlaczego kudły nie atakują na przykład Tomasza Majewskiego. Chłopak szczerze przyznaje, że jego ulubiony napój to piwo, ale wódkę też lubi. Co, nie wypada mistrza olimpijskiego krytykować? Trzeba zaczekać aż za cztery lata nie załapie się na podium? Wtedy pewnie się okaże, że to przez alkohol. A jak nie daj Boże skończy karierę, bo poczuje, że chce się zająć pieleniem ogródka, to wyjdzie na to, że w ogóle się stoczył.

Pozdrawiam rozsądnych,
Wojciech Kowalczyk

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...