Wiele osób jest zdziwionych naszą niechęcią do Marka Motyki, szkoleniowca Polonii Bytom. Postanowiliśmy więc wyjaśnić, skąd się ta niechęć bierze – otóż naszym zdaniem trener powinien mieć honor, jakże niezbędny, by cieszyć się autorytetem. Mówiąc wprost – powinien mieć jaja. Nie będziemy teraz opisywać wszystkich nieudanych sezonów Motyki, nie będziemy opisywać, jak spuszczał z różnych lig różne zespoły (choć sprawa spuszczenia Tłoków po meczach z młodym Engelem, by po chwili dostać pracę na Konwiktorskiej jest interesująca), nie będziemy pastwić się nad kretyńską “szarańczą”. To wszystko inna bajka.
Ostatecznie i na zawsze zraziliśmy się do tego trenera cztery lata temu. Wtedy właśnie spotkaliśmy się z Marcinem Kusiem, a on nam opowiedział o tym, jak oszukuje się go w Polonii Warszawa. Chłopak był naprawdę zdesperowany – nie grał, nie płacono mu (nie licząc umowy o pracę, bodajże 900 złotych), przestano wynajmować mu mieszkanie, więc z dnia na dzień miał wylądować na bruku. Zdecydował się na to, na co zdecydowałby się każdy – wystąpił ze skargą do PZPN i domagał się od klubu wypłacenia zaległych pieniędzy. Sporo tego było, nie pamiętamy teraz ile dokładnie, ale na pewno ponad 100 tysięcy złotych.
Gdy tylko sprawa wyszła na jaw – to znaczy od momentu, kiedy Kuś zaczął otwarcie walczyć o swoje – sytuacja zawodnika jeszcze bardziej się pogorszyła. Został odsunięty od trenowania z pierwszym zespołem, kazano mu biegać po bocznym boisku, na którym nawet nie ma trawy i grać w czwartej lidze. Jednocześnie działacze cały czas kłamali, o czym doskonale wiemy, bo Kuś – nawet już przestraszony i po kryjomu – pokazywał nam różne dokumenty jednoznacznie świadczące, że ma rację.
Wreszcie Polonia zorganizowała konferencję prasową, na której Marek Motyka mówił o Kusiu tak:
– Oglądałem go podczas kilku spotkań czwartoligowych rezerw. Teraz boi się nawet przystawić nogi.
– On nie został zdegradowany do drugiej drużyny, on po prostu nie zmieścił się w kadrze na pierwszą ligę. Po pucharowym spotkaniu z Warmią zamykaliśmy kadrę. Kuś nie był nawet w stanie podjąć rywalizacji o miejsce w składzie.
– Prezes poprosił mnie o sporządzenie na piśmie oceny Marcina Kusia, więc sporządziłem. Jego aktualne umiejętności nie predysponują go do trenowania z pierwszym zespołem.
– Jego odsunięcie ma charakter tylko sportowy.
– Inicjatorami “buntu” była trójka piłkarzy, którzy wiedzieli, że nie zdołają wywalczyć sobie u nas miejsca. To Rafał Szwed, Emil Nowakowski, i właśnie Kuś. Wiedząc, że ich dni w Polonii są już policzone, zdecydowali się wyciągnąć od nas pieniądze.
Już samo ostatnie zdanie świadczy o tym, że Motyka rozstał się z rozumem – piłkarze chcieli tylko, aby zapłacono im zaległe należności, a trener widział w tym jakiś spisek. A poprzednie przytoczone opinie tego szkoleniowca tylko go pogrążają (bo ostatecznie Kuś przeszedł do Lecha Poznań, gdzie rozegrał w jednej rundzie 10 meczów ligowych, prezentując się bardzo dobrze, dostał też powołanie do reprezentacji). Nic dziwnego, że wszyscy piłkarze stracili do niego szacunek, skoro widzieli, jak kłamał na polecenie prezesa Jana Ranieckiego. Jak mogli sądzić, że Motyka uczciwie oceni ich umiejętności, skoro tak potraktował Kusia? Niestety, ale trener z honorem nigdy by się na coś takiego nie zgodził. Ale on wychodził z założenia, że “byle do pierwszego”, a zasady można odłożyć na bok. Niestety, nie można.
Motyka mógł wtedy powiedzieć: – Taka jest decyzja moich przełożonych, muszę ją uszanować i budować zespół bez Kusia… Ale on oczerniał piłkarza i brał udział w całym tym teatrzyku. Wiecie jak można określić ludzi, którzy za kasę zrobią wszystko?
Dlatego szczerze życzymy mu wszystkiego najgorszego i żal nam drużyn, które musi trenować. O jego warsztacie (miernym) nie chce nam się tym razem pisać, ale wszystkim tym, którzy zachwycają się pokonaniem Lechii 4:1 radzimy, by zajrzeli w tabelę na koniec sezonu…