Reklama

Dlaczego z tej Cracovii nic nie będzie? Bo ma Stefana Majewskiego!

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2008, 22:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

W innym miejscu piszemy o tym, że Górnik Zabrze kręci się w miejscu. To samo moglibyśmy napisać o Cracovii, która naszym zdaniem nigdy pod wodzą Stefana Majewskiego nie wybije się ponad to, co oglądamy obecnie – porażki na wyjazdach, wymęczone punkty u siebie.
W niedzielę Cracovia znów przegrała (tym razem z Lechią Gdańsk 0:2) i raczej nikogo to nie zaskoczyło. W chwili, gdy piszemy te słowa, Majewski pewnie katuje swoich piłkarzy, każąc im oglądać mecz z Lechią. W tym tygodniu obejrzą go jakieś cztery razy, może pięć. Obstawiamy też, że już wkrótce kolejny piłkarz wyląduje w rezerwach.

Dlaczego z tej Cracovii nic nie będzie? Bo ma Stefana Majewskiego!

Dlaczego Majewski naszym zdaniem nie zbuduje zespołu, skoro systematycznie sprowadza młodych i niby utalentowanych graczy? Z prostego powodu – on regularnie stawia na młodych tylko dlatego, że starsi przestają go poważać. W miejsce doświadczonego piłkarza, który już poznał się na Majewskim (regularnie kłóci się z najbardziej doświadczonymi zawodnikami) ściągany jest młody, początkowo oczarowany perspektywą gry w ekstraklasie. Ale mija pół roku czy rok i nawet taki chłopak zaczyna mieć własne spostrzeżenia, własne zdanie. I trzeba go zastąpić kimś całkowicie uległym. Na dłuższą metę ten szkoleniowiec nie potrafi zbudować autorytetu, musi ciągle i nieustająco sięgać po kary, odsuwać, dyskwalifikować…

To nie jest przypadek, że tak wiele osób z Majewskim nie mogło się dogadać. To człowiek absolutnie zakochany w sobie, ale niestety bez powodu. Sprawia dobre pierwsze wrażenie, niezłe drugie, ale im dłużej się go zna, tym gorzej. Swego czasu w Amice piłkarze mówili na niego „Neil Armstrong” – że skoro wszystko robił i widział jako pierwszy, to pewnie i na księżycu był jako pierwszy. Śmieszne były też jego przesądy. Opowiadał jeden piłkarz: – Jedziemy na mecz do Krakowa i jemy w jakiejś spelunie, bo Stefan tam kiedyś jadł i potem wygrał mecz. Potem śpimy w jakimś dziwnym hotelu, bo Stefan w nim kiedyś spał i wygrał mecz. I tak dalej. A potem przychodzi spotkanie i oczywiście dostajemy w ryj…

W najbliższym czasie zamieścimy kilka anegdotek na jego temat, żeby niektórym otworzyć oczy. Na razie wystarczy nam zapis konferencji prasowej z Majewskim po meczu z Lechią…

Czym było podyktowane zejście Barana:
– Nie ma profesora Filipiaka, więc nie wiem co mam powiedzieć.

Reklama

A co ze zmianą Moskały?
– Nie wiem co mam mówić, jak nie mam kartki napisanej przez profesora Filipiaka.

Jaki był pomysł na grę Cracovii w Gdańsku?
– Nie wiem co mam powiedzieć, jak nie mam kartki napisanej.

Czy teraz bez kartki nie będzie Pan rozmawiał z nami?
– Trudno mi powiedzieć skoro piszecie, że ja dostaję kartki z poleceniami od prezesa to pozwolicie, że zadzwonię i spytam, co mam powiedzieć.

My za to wiemy, co napisać – daj już sobie spokój, doktorze. Zresztą, wiecie czemu Stefan Majewski ma ksywę „doktor”. Bo kiedyś chodził z walizeczką, w nietypowej sytuacji zaczął składać ubranie w kostkę, bardzo skrupulatnie, a dziennikarz na to patrzący stwierdził: – Zabiera się do tego jak doktor!

I potem, tak dla żartu, ów dziennikarz zaczął tak go nazywać w gazecie. Ciekawe, czy sam trener Cracovii zna prawdziwe pochodzenie tego pseudonimu, czy sądzi, że to hołd dla jego intelektu…


FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...