Jak donosi „Daily Record” Artur Boruc został ukarany przez Celtic grzywną w wysokości około 50 tysięcy funtów za nocne przechadzki po Rotterdamie, w czasie obozu przygotowawczego. Naszym zdaniem chodzi zapewne o jedną tygodniówkę, czyli około 45 tysięcy funtów. I wcale nas to nie dziwi – Boruc takie kary otrzymywał już kilkakrotnie. Można śmiało założyć, że… w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy na płacenie za luźny tryb życia musiał przeznaczyć ponad 600 tysięcy złotych. A może nawet więcej, może przekroczył milion, bo pewnie nie o wszystkich grzywnach wiemy. Ma więc naprawdę kosztowne hobby…
Nie nasza sprawa, co kto robi z pieniędzmi, ale Artur mógłby troszkę się opanować, bo szkoda trwonić taką fortunę. Jasne, stać go, może robić co chce. Ale sami pomyślcie – co najmniej 600 tysięcy złotych na grzywny?! Trochę dużo, co? Oczywiście kary są uzależnione od jego zarobków. Tak jak niedawno w Finlandii prędkość o 25 kilometrów na godzinę przekroczył wiceprezes koncernu Nokia i zabrano mu bodaj równowartość dwutygodniowych zarobków – około 120 tysięcy euro. Niezły mandat.

Kary zapłacone przez Artura Boruca: na pewno 600 tysięcy, może milion!

Arturowi zdarza się podpadać głównie po bardzo udanych dla niego meczach, choćby tych w Lidze Mistrzów. To jest więc druga strona medalu – w przeciwieństwie do innych polskich piłkarzy, zdarzają mu się powody do świętowania. Gordon Strachan o tym wie i nawet się specjalnie nie złości – podpadłeś, płacisz i gramy dalej. To chyba najzdrowszy układ. Zresztą, tak to już jest z najlepszymi piłkarzami, że mają swój świat, a próby resocjalizacji kończą się zazwyczaj klęską, także sportową. Boruc, odkąd przyjął zasadę, że wszystko ma w dupie, zaczął bronić naprawdę świetnie. Wcześniej, gdy za bardzo się przejmował, bywało z tym różnie (pisząc wprost – puszczał szmaty). Jeśli więc ktoś będzie chciał go na siłę uprofesjonalić, to może się to skończyć źle.

My jesteśmy za tym – rozliczajmy piłkarzy z tego, jak grają. Śmieszą nas teksty, że ktoś nie mógł się napić po meczu, bo „reprezentuje na zgrupowaniu kraj”. Boruc reprezentuje kraj wychodząc na boisko i broniąc w nieprawdopodobnych sytuacjach. Ciekawe, czy zamienilibyście hulakę Boruca, świetnie broniącego, na jakieś ciepłe kluchy, puszczające bramkę za bramką? No chyba, że wierzycie, że przed Euro Artur był innym człowiekiem – grzecznym, popijającym herbatkę…

Generalnie Boruc ma swój styl, ma swój tryb życia, swoje przyzwyczajenia. Albo akceptujemy go w całości, albo nie akceptujemy wcale. My wybieramy to pierwsze.

A wszyscy ci, którzy naskakują na piłkarzy, niech zadadzą sobie jedno pytanie – zdarzyło wam się odczuwać skutki alkoholu tydzień po jego wypiciu? Miało to wpływ na to, jak się tydzień później czuliście? Nie bądźmy hipokrytami…

PS. Artur, ale tych pieniędzy naprawdę szkoda – dałbyś na dom dziecka…