Reklama

Jaki prezes, taki trybunał. Towarzysze opanowali cały polski sport!

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2008, 00:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

To naprawdę dziwne, że w całym korupcyjno-organizacyjnym bałaganie nikt nie poruszył osoby szefa PKOl, Piotra Nurowskiego. Wprawdzie nie jest on osobiście odpowiedzialny za werdykty trybunału, ale… nie bądźmy naiwni, żyjemy w Polsce. I napiszemy to najkrócej jak się da – jaki prezes, taki trybunał. Cały nasz sport, a nie tylko PZPN jest – jak mawia Jan Tomaszewski – ostatnim bastionem komuny. A osoba Nurowskiego tylko to potwierdza…
Kim więc jest? Senator Zbigniew Romaszewski powiedziałby – kochanym komuchem. Już jako młody człowiek był szefem koła Związku Młodzieży Socjalistycznej na Uniwersytecie Warszawskim. Z czasem tak go PZPR oczarował, że oddał się partii do reszty. W drugiej połowie lat 70. pełnił funkcję kierownika wydziału propagandy i kultury Komitetu Wojewódzkiego PZPR, nadzorował m.in. stołeczną prasę i telewizję. Później wyjechał na zagraniczną placówkę – został ambasadorem w Moskwie. Powiedzmy sobie szczerze, że w 1981 roku nie jechali tam bohaterowie naszych czasów… Zresztą, później wyszło na jaw, że współpracował z WSI i dbał o to, by proces lustracyjny Józefa Oleksego był “należycie” relacjonowany przez Polsat.

Jaki prezes, taki trybunał. Towarzysze opanowali cały polski sport!

Zresztą w Polsacie jego drogi zeszły się z Andrzejem Rusko – dziś udają poróżnionych, ale to świetni koledzy, którzy będą wspierali się przy każdej okazji. A gdy Zygmunt Solorz zainwestuje w pierwszoligowy klub (mówi się o Śląsku i Lechii), można być pewnym, że współpraca w trójkącie Solorz – Nurowski – Rusko układać się będzie idealnie.

Ale wróćmy do Nurowskiego – czy naprawdę nikt nie zauważa, że jego życiorys niespecjalnie współgra z szerzeniem idei fair play? Ł»e to trochę niestosowne, by ciągle zapraszać go do telewizji, pozwalać mu się szczerzyć i oglądać, jak udaje poczciwego dziadziusia? Po co pytać go o uciskany Tybet, skoro on sam zajmował się zawodowo ograniczaniem wolności słowa? Nikt już o tym nie pamięta? A może lepiej nie podpadać, bo i pracy w Polsacie się nie dostanie, ani nawet głupiej akredytacji na igrzyska?

Dziś ostatnią instytucją odwoławczą w aferze korupcyjnej jest komórka PKOl, zarządzanego przez człowieka z poprzedniej epoki – gdzie rządziło “wicie, rozumicie”. Czy my jesteśmy narodem sportowo przeklętym?!

Może tutaj wypatrzycie Nurowskiego…

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...