Napisalibyśmy o transferze Ronaldinho z Barcelony do Milanu, bo chyba wypada. Tylko za bardzo nie wiemy co, bo i tak wszyscy już wszystko wiedzą. Dlatego ograniczymy się do anegdoty, mającej pokazać, że na Barcelonie świat się nie kończy.
Otóż anegdota trafiła do nas okrężną drogą, ale generalnie Deco opowiedział ją Edsonowi (znają się z ligi portugalskiej, Edson grał w Sportingu Lizbona). Mówi więc Deco:
– Wchodzę do samolotu z Rio de Janeiro do Barcelony, siadam w klasie biznes. Gdzieś tak metr czy dwa metry ode mnie atrakcyjna blondynka. Po godzinie lotu zagaiłem w najgłupszy sposób, pytając, dokąd leci (choć wiadomo, że każdy leci do Barcelony). Na szczęście nie zwróciła na to uwagi. I mówi: – A, zaśpiewać kilka piosenek… Pytam: – To jesteś piosenkarką, tak? Ona: – Nooo, tak, a ty? W tym momencie już czuję, że jest dobrze. Rozkładam się dumnie w fotelu i mówię: – Jestem piłkarzem… Ona: – W jakimś znanym klubie? Ja: – W FC Barcelona… A ona na to: – Hmmm, nie znam…. No i cisza. Mijają kolejne minuty, nie wiem co robić, skasowała mnie, zapędziła w kozi róg tym swoim „nie znam”. Ale nie poddaję się. Pytam: – No to jak, zaśpiewasz w jakiejś dyskotece, w jakimś klubie muzycznym? Ona: – Nie, na stadionie. Ja: – Na stadionie? Jakimś dużym? Ona: – No… Takim na sto tysięcy, Camp Nou chyba czy coś takiego… Zrobiłem wielkie oczy i pytam: – To jak ty się w zasadzie nazywasz? A ona na to: – Shakira.
Jak ktoś nie kojarzy, to wygląda ona tak…
Jaki z tego morał? Ł»e być może Ronaldinho przerobił już wszystko, co jest do przerobienia w całej Katalonii i teraz postanowił ruszyć w wielki świat – mianowicie w świat mediolańskich modelek. I uznał, że nazwa ze słowem „Milan” może mu w tym pomóc. Może to kretyńska hipoteza, ale przynajmniej oryginalna:)